W ogóle nie wiem, co mi odbiło z napisaniem tego... Nie mam pojęcia, ale chyba musiałam coś takiego stworzyć, inaczej nie dałoby mi to spokoju. W ogóle nie powinnam tego wstawiać, ale Reiko mnie zmusza, i o. I zdecydowanie jest to +18, dlatego się wstydzę, ale podobno musi być ten pierwszy raz... No trudno, słowo się rzekło~~
Zdecydowanie inspiracją była ta piosenka...
"I’m packing my bags ‘cuz the
journey is over
And we were never good enough
for each other…"
Taemin coraz zachłanniej wbijał swoje usta w usta Jonghyuna, jakby od tego zależało całe jego życie. Z zamkniętymi oczami wyobrażał sobie, że tak zostanie już na zawsze. Że będą się codziennie tak kochać, któryś raz z rzędu, bez zbędnych słów i rozstawania się. Nigdy nie marzył za bardzo, bojąc się, że po niespełnionych marzeniach zostanie mu tylko gorzki smak porażki. Ale od tego jednego, banalnie prostego marzenia, nie potrafił się uwolnić. Nie chciał. Chciał, by się spełniło i do tego dążył, chociaż czuł, że jest na przegranej pozycji. Jednak za bardzo tego pragnął, by się nie łudzić.
Zarzucił mu ręce na kark w desperackim akcie zatrzymania go przy sobie. Ciasno oplótł dłonie wokół jego szyi, ani na chwilę nie przerywając namiętnego pocałunku. Po bardzo długiej pieszczocie jednak niechętnie oderwał się od warg Jjonga, jak go pieszczotliwie nazywał w tych czterech ścianach. Spojrzał mu w oczy. Uśmiechnął się prawie niewidocznie i znów jego usta spoczęły na ustach kochanka, lecz tym razem zassał jego górną wargę, a następnie dolną, by po kilku sekundach boleśnie ją przygryźć. Był pewny, że Jonghyun też poczuł smak własnej krwi, gdy ten przegryzł tę delikatną skórę. Zaśmiał się cicho i oblizał swoje wargi, by zsunąć się na szyję blondyna, którą delikatnie kąsał, chcąc mu dostarczyć jak najwięcej przyjemności. Przyjemności, której nie dałby mu na pewno nikt inny.
Uwielbiał to uczucie, kiedy jego Jjong pozwalał mu robić wszystko, co tylko chciał. Nie obchodziło go, że jedynym jego powodem było zwykłe zaspokojenie. Wmawiał sobie, że wracał do niego, do Taemina, właśnie dlatego, że był Taeminem, który go po prostu kochał, nic ponadto. Dawno temu chciał w to bardzo wierzyć, a teraz, w tej chwili, był tego pewny, bo wiara zamieniła się w pewność, że tak jest i będzie. Że któregoś dnia ułożą sobie życie razem.
Tymczasem poczuł, że Jonghyun reaguje na jego pieszczoty, na co tylko uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na niego. Widział w jego oczach to dzikie pożądanie i potrzebę chwycenia go w ramiona teraz, już, natychmiast. Uwielbiał te krótkie momenty, gdy czuł przyjemne mrowienie na całym ciele, spowodowane właśnie tym spojrzeniem. Uwielbiał też niemiłosiernie przeciągać te minuty, by jeszcze bardziej rozbudzić jego apetyt, by jeszcze bardziej cieszyć się, że w łóżku ma nad nim władzę absolutną. Bo wiedział, że miał. I mógł z tego bezkarnie korzystać.
Znów przeniósł swoje pełne wargi na usta blondyna. Znów zachłannie go całował, jakby jutra nie było. Tym razem jego niecierpliwe dłonie nie miały zamiaru być bierne, więc zsunęły się na nagi tors, by po chwili przejechać po nim niżej, do samego rozporka. Po raz kolejny tej nocy przerwał brutalny pocałunek i uśmiechając się, spoglądał na Jonghyuna pożądliwie, lecz na pewno nie tak bardzo, jak Jonghyun na niego. Nauczył się kontrolować swoją twarz, swoje spojrzenie i całe ciało, po to, by nie pokazywać, jak bardzo tego potrzebował. Chciał mieć chociaż odrobinę tej satysfakcji, że pod osłoną nocy to on rządzi Jjongiem, nie odwrotnie. Wiedział, że dobrze mu to wychodziło. Wiedział, że Jonghyun w tej chwili tak go pragnie, że aż to pragnienie boli i jeśli za chwilę nie weźmie Taemina, to się na niego rzuci. Do tego chłopak nie mógł dopuścić.
Dlatego po długiej i męczącej grze wstępnej – męczącej oczywiście nie jego, tylko porządnie podnieconego blondyna – sprawnie rozpiął rozporek jego jeansowych spodni. Wygodniej się na nim ułożył, cały czas uśmiechając się tajemniczo i obserwując jego twarz, która dla niego była najpiękniejszą twarzą na ziemi. Chociaż na pewno nie pasowało tu określenie „najpiękniejsza”. Rysy były zbyt męskie, by ot tak rzucać tym słowem. Ale dla niego właśnie taka była. Bo jedyna i ukochana.
Po sekundach, które wydawały się wiecznością, wsunął niesforne palce w bokserki Jonghyuna. Gdy poczuł jego nagą skórę, przygryzł wargę, by przypadkiem ze zniecierpliwienia nie jęknąć i nie pokazać, jak żałośnie sam tego chce. Znów spojrzał na jego twarz, na której właśnie pojawiło się coś na kształt ekstazy i ulgi, że w końcu go dotknął w ten najbardziej upragniony sposób. Zaczął delikatnie masować jego pobudzoną męskość, nie odrywając od niego oczu pełnych uwielbienia. Jęk, który wydobył się z ust Jjonga, był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki mógł teraz usłyszeć. Żeby Jonghyun nie widział jego szerokiego uśmiechu, pochylił się nad nim i przyssał do skóry na szyi, którą tak kochał pieścić. Jego ręka tymczasem coraz śmielej sobie poczynała w spodniach kochanka, dokładnie badając każdy fragment wrażliwego miejsca. Ale ta zmysłowa pieszczota nie potrwała długo. Gdy Taemin przed swoimi oczami zobaczył soczystą malinkę, westchnął z zadowoleniem do jego ucha, po czym odsunął się od niepocieszonego blondyna. Wysunął też rękę z jego bielizny, co ten skomentował jękiem zawodu. A gdy chciał złapać niesfornego Minnie za ramię, ten szybko zszedł z łóżka, śmiejąc się całkiem niewinnie, biorąc pod uwagę sytuację. Złapał za nogawki spodni Jjonga i je z niego ściągnął, by po chwili zsuwać z niego kompletnie zbędne bokserki.
Taemin kochał go najbardziej wtedy, kiedy ten tak leżał na jego łóżku, całkiem nagi, rozochocony, cały napięty i gotowy do działania, całkiem bezbronny i zdany na jego łaskę. Był panem sytuacji, wiedział to doskonale i doskonale to wykorzystywał. Doskonale się też z tym czuł i chciał tylko, by tak zostało. Patrząc na niego w takim stanie, uświadamiał to sobie jeszcze mocniej. Westchnął rozmarzony, lustrując jego ciało, które chyba już całe znał na pamięć. Lecz ten fakt nie przeszkadzał mu w tym, by w takie noce odkrywać je na nowo i na nowo się nim zachwycać. Kochał go i przez niego wariował. Wiedział to aż za dobrze.
Odnosił wrażenie, że Jonghyun zaraz wyjdzie z siebie albo sam się sobą zajmie, nie mogąc znieść napięcia. Istniała też możliwość, że podniesie się z łóżka i szarpnie go za włosy, pokazując mu jego miejsce. Między swoimi rozchylonymi udami. Takie chwile też się zdarzały, ale dziś Taemin zaplanował całą zabawę inaczej. Więc aby nie przeciągnąć struny, opadł na łóżko i złożył na jego policzku szybki pocałunek. Nie chciał już dłużej tracić czasu, męcząc tym jego i samego siebie, dlatego zmienił swoją pozycję i faktycznie ułożył się między jego nogami, nie spuszczając oczu z twarzy Jonghyuna. Lubił na nią patrzeć, kiedy zajmował się jego męskością. Przez to czuł jeszcze większe podniecenie, poza tym obserwacja tego, jak Jjong wykrzywiał twarz w ekstazie, była największą satysfakcją w takich intymnych chwilach.
Gdy polizał jego męskość, usłyszał uległy jęk, który był prośbą… albo właściwie błaganiem o więcej. Mimo to Taemin nie potrafił odmówić sobie przyjemności poznęcania się nad swoją ofiarą. Dlatego polizał go kilkakrotnie, rozkoszując się dźwiękiem rozchodzącym się po ciemnym pokoju. Jednak gdy na języku czuł słony smak, sam zaczął powoli tracić panowanie nad sobą. Dlatego w tym momencie dał ponieść się całej gorącej i dusznej atmosferze, biorąc go do ust.
Tej nocy po raz enty uświadamiał sobie, że Jonghyun chciał czy nie, uzależnił się od niego. Przynajmniej fizycznie. Przynajmniej na początek to było dobre. Patrzył na niego, na jego twarz, na której malowała się cała przyjemność, na jego ciało, które mówiło już samo za siebie. Sądził, że to na razie wystarczy. On kochał podwójnie, więc kochał za Jonghyuna, dlatego wystarczyłoby, żeby blondyn niezdrowo go pragnął. Do tego tak desperacko dążył. Gdyby oplótł go sobie wokół palca, chociaż w ten niemoralny sposób, zdobycie jego serca, nie tylko ciała, byłoby znacznie łatwiejsze. Podświadomie czuł, że niewiele brakuje, by spełnić to swoje dziwne marzenie o miłości.
Kiedy usłyszał krótki, ochrypły krzyk, a na języku poczuł słony smak, westchnął tylko i odsunął się od gorącego ciała. Beznamiętnie przełknął nasienie. Dawno temu przyzwyczaił się do tego słonego soku, więc nie mógł i nie chciał się krzywić. Oblizał usta, znów z uwielbieniem spoglądając na spełnionego Jonghyuna, który ciężko oddychał. Oczy miał lekko zmrużone, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. Jedną rękę nadal zaciskał na pościeli - taki mały odruch, gdy zajmował się nim Taemin. Druga ręka, która jeszcze przed chwilą szarpała go za włosy, spoczęła na poduszce. Dla niego był to najwspanialszy widok, dzięki któremu zapominał o wszystkim innym, smutnym i mało ciekawym, co czekało go poza tymi czterema ścianami. Przez to, że chciał zrobić dobrze Jonghyunowi, zapomniał o swojej palącej potrzebie, która właśnie dała o sobie znać. Przygryzł tylko wargę, bo wiedział, że Jjong nie lubił się nim zajmować chwilę po tym, jak sam przeżył uniesienie, więc uważnie obserwując blondyna, zaczął sunąć palcami po swojej męskości…
Kilka chwil później opadł obok ciała swojego kochanka. Pogubił się w tym, kiedy i dlaczego się w nim zatracił. Stało się. Podobno miłość nie wybiera. Ale Taemina nie obchodziło, czy wybiera czy nie… Obchodziło go jedynie tu i teraz, oraz to, że tak powinno już zostać. Tak byłoby idealnie. Sądził, że chociaż tyle mu się od życia należy, że tylko tyle potrzebuje do szczęścia. – by stać się szczęściem tej drugiej osoby. Ot, proste marzenie…
Za oknem powoli wstawało słońce, powoli świat budził się do życia, nieświadomy tego, co działo się tutaj, gdy na niebie świecił księżyc. A działo się wiele i w różnych pozycjach. Po wszystkim jego Jjong zasnął kamiennym snem. Natomiast Minnie wpatrywał się w niego jak w obrazek, jak w ósmy cud świata. Albo po prostu jak w miłość swojego życia. Nigdy w nią nie wierzył, ale teraz, leżąc tak, śmiał się sam z siebie. Czasem się zastanawiał, czy po prostu tak go kochał, czy jest aż taki żałosny, by wmówić sobie imitację miłości.
W końcu się obudził. Nieprzytomnie spojrzał na zupełnie przytomnego Taemina, który nie spał całą noc, by przypadkiem nie stracić ani chwili razem z nim. Uśmiechnął się blado, co było raczej standardową procedurą po upojnej nocy. Taemin powoli czuł, że ogarnia go ta znajoma panika, gdy Jonghyun odchodził, a on nie miał pewności, że wróci. Teraz, w tej chwili, cały rytuał sprzed tygodnia miał zostać powtórzony. To robiło się chore.
- Zostań… Proszę. Błagam, bądź ze mną…
- Odwal się. I w ogóle daj mi już spokój.
Znów prośby, znów krzyki, znów płacz. Znów te błagania o to, by z nim został, by go nie zostawiał, by nie wyjeżdżał z tego miasta, by nie zostawiał go samego, by go po prostu kochał. Niby nic, a jednak wszystko, co niewykonalne. Taemin znów złapał go za ramię i znów dostał po twarzy. Wcale go to nie bolało. Bolały go jedynie jego słowa, nic więcej. Bolały jednak za bardzo i za każdym razem tak samo, o ile nie mocniej. Czas wcale tu nie pomagał…
Znów leżał nago przy łóżku, trzymając się za twarz i tępo wpatrując się w podłogę. Znów Jonghyun zaśmiał się na ten widok i znów zaczął grzebać w portfelu. I znów wyjął sporo banknotów, by znów rzucić nimi w zdruzgotanego chłopaka. Znów obdarzył go spojrzeniem pełnym politowania, mówiąc, że był dobrą dziwką.
Znów wyszedł, trzaskając drzwiami. A Taemin znów musiał wziąć prysznic i czekać na kolejnego klienta.
Znów marząc o tym, że jednak kiedyś ukochany Jonghyun go stąd zabierze.
"…You put me through hell
every time that I tried
Tonight I’m gonna make you
pay one last time"
No cudne ^^ Podoba mi się ^^
OdpowiedzUsuńI w sumie smutne, bardzo smutne... Biedny Taemin... W ogóle, jak tak można potraktować Taemina... A on chciał tak niewiele... Chciał tylko, żeby Jjong go pokochał... Ehh...
Jonghyun to dupek... I nawet nie chcę mi się o nim pisać, bo szkoda słów...
W ogóle, to przygnębiające jest... Ale bardzo mi się podoba xD
O.o... A to nowość... Biedny Taemiś :( Jak można go nie kochać? No niech mi ktoś powie, jak Jonghyun mógł być tu taki bez serca i go nie pokochać... I jeszcze go tutaj bił... No to już w ogóle nie do pomyślenia...
OdpowiedzUsuńA tak, patrząc od trochę innej strony, to opowiadanie już w prologu nieźle wciąga xD I nawet jeśli Taemin nie ma na razie zbyt dobrze w tym ff to cieszę się, że tu główną rolę xD Bo Taemin to Taemin i już ;p Innych argumentów nie potrzeba ;)
Jak ja kocham tego typu opowiadania *-* dziękuje bogu, że to znalazłam. Kya!
OdpowiedzUsuńDlaczego tak bardzo ciesze się i lubię ff, gdzie Minnie jest dziwką? Jestem chora, tak? XD Przepraszam Tae, ale idealnie pasujesz na rolę dziwki.. ee.. nic.
Twój styl pisania strasznie mi się podoba, tak jak fabuła opowiadania :)
Nie wiem dlaczego Jong zawsze musi być taki niemiły dla Tae ;-; Przecież on chciał tylko miłości.. Jak można go tak traktować? Wiem, że jest dziwką i przed chwilą napisałam, że się z tego cieszę, ale i tak mi smutno. Nieważne. Lecę czytać dalej ^^
http://shinee-fanfic-blog.blogspot.com/