poniedziałek, 14 października 2013

Forever Alone - Część V

Oj wiem, że bardzo długo mnie tu nie było. Planowałam, że nie będzie mnie tu znacznie krócej, ale wyszło jak wyszło, trudno. Nie mam za bardzo weny, dopiero ją znalazłam, ale mam wrażenie, że starczy jej tylko na dokończenie tego ff. Jakoś tak sądzę, że nie umiem pisać i się nie nauczę, ale podobno trening czyni mistrza. Nie wiem, co tutaj się pojawi po samotnym Onew, ale może coś jeszcze, a może już nic. Sama nie wiem. Tak czy siak z tego rozdziału jestem zadowolona i wkręciłam się od nowa w tę historię. Poza tym chyba całe to ff będzie krótsze niż planowałam, a w sumie to dobrze. Tak czy inaczej wiem, że nikt już tu nie zagląda, ale zapraszam do czytania. XD
I zmieniłam szablon, teraz jest bosko~ *_*



Nieszczęsny i ponury tydzień ciągnął się w nieskończoność.

Onew i Key się do siebie nie odzywali. Właściwie nawet nie mieli ku temu okazji, ponieważ omijali się z daleka, jakby dokładnie zaplanowali sobie przebieg dnia, tak by przypadkiem na siebie nie wpaść. Gdyby nie dołujący wydźwięk tej sytuacji, całe to przedstawienie można by uznać nawet za zabawne. Tym bardziej, że Key właściwie niedługo przejmował się obrażonym liderem, ciągle powtarzając, że mu przejdzie, bo Onew ma miękkie serce. I chyba coś w tym było, ponieważ i Jinkiemu trochę poprawił się humor. Przynajmniej na tyle, żeby nie straszyć ich smutną miną i depresyjną aurą. Mimo to, nawet jeśli oni dwaj jakoś sobie radzili, nie wszczynali kłótni, nie dogryzali sobie, zachowywali się w miarę normalnie, to pozostała trójka nie mogła sobie znaleźć w tym dziwnym układzie miejsca. Ciężko było być obiektywnym czy obojętnym, kiedy lepiej znało się całą sytuację niż Lee. Minho, Taemin i Jonghyun niejednokrotnie chcieli pójść i wyłożyć Onew kawę na ławę, ale w ostatniej chwili się powstrzymywali, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu pchać się na trzeciego w konflikcie. Akurat tę prawdę znała cała piątka – problem ten musiał zostać rozwiązany przez Ki Buma i Jinkiego. Chociaż po siedmiu dziwnych dniach, bez wychodzenia, wygłupiania się i rozmów zaczęli się zastanawiać, czy w ogóle to wszystko jest jeszcze problemem…

Skoro na dobrą sprawę większym problemem było to, że Key naprawdę mógł zostać wyrzucony z zespołu. Z jednej strony byli na tyle popularni w Korei, że teoretycznie aż taka kara im nie groziła… Z drugiej strony Ki Bum naprawdę mocno przesadził z biciem kobiety, i to wśród tylu świadków. Jaka by prawda nie była, cała sprawa wyglądała źle, a przecież nikt nie mógł się dowiedzieć, że Key bronił serca Onew. Poza tym jak zazwyczaj w takich sprawach bywało, fani się podzielili. Na tych, co Ki Buma bronili i twierdzili, że to na pewno nie jego wina; i na tych, którzy utrzymywali, że jest zwykłą rozpuszczoną gwiazdką, która po prostu pozwoliła sobie na wiele i tym samem straciła ich zaufanie. Nie można też zapomnieć o wszelkiego rodzaju mediach, które nie ułatwiały, wręcz przeciwnie – cały czas przypominały o incydencie, podkręcając gorącą atmosferę wokół zespołu. A tymczasem manager, dyrektor i inni, ślęczący nad karygodnym zachowaniem Kim Ki Buma, nadal mieli problem – czy go wywalić, czy może nie… Jednak żeby nie narażać życia nikogo z SHINee, kazali im siedzieć i nie wyściubiać nosa z mieszkania kolejny tydzień…

*

- Ja nie wytrzymam na dupie drugiego tygodnia! – oburzył się Jonghyun, kiedy usłyszeli od managera o tej jakże „radosnej” nowinie. – Nie i koniec!
- Raczej nie masz wyboru – odparł od razu Taemin, któremu też się to ani trochę nie podobało, jednak nie miał zamiaru robić zamieszania. – Taka decyzja, i w sumie lepsza taka, niż żeby mieli wywalić Keya, nie?
- No, wiadomo, ale kurde, ja już nie mogę… Ja muszę wyjść, rozruszać się, a nie… - westchnął zrezygnowany Jjong.
- No, ale musisz. Przestań o tym myśleć, to ci łatwiej będzie – zaśmiał się Minho, przeglądając strony internetowe. – I w ogóle to mogliby sobie w końcu znaleźć nowy temat do plotek…
- Naprawdę, ciągłe to roztrząsanie tych debilnych nagrań i zdjęć z Keyem robi się normalnie nudne – rzucił poirytowany maknae.
- No raczej, ale musimy czekać, aż ktoś odwinie coś ciekawszego niż on – odpowiedział Choi i zamknął laptopa, bo coraz to wymyślniejsze nagłówki i artykuły o ich przyjacielu tylko go denerwowały. – W każdym razie wolałbym, żeby obaj zachowywali się już jak ludzie. W końcu nie mają dziesięciu lat.
- Mam wrażenie, że cofnęli się w rozwoju, więc możliwe, że teraz mentalnie mają dziesięć lat – zaśmiał się Lee.
- Dałbym im po siedem – westchnął tylko Minho.
- No, ale… - zaczął nieśmiało Kim, patrząc to na jednego, to na drugiego. – Wiemy, że oni się pogodzą, ale… Ale oni serio mogą wywalić Keya… No sami rozumiecie…
- Rozumiemy, co nie zmienia faktu, że jednak musimy być dobrej myśli. Bo niby co możemy? – powiedział ponuro maknae i wstał z krzesełka. – Ja idę do siebie – rzucił krótko, wychodząc z kuchni.
- Może jednak powinniśmy z nimi pogadać? – zaproponował nieśmiało Jonghyun, patrząc na rapera.
- Nie, nie powinniśmy. Jakby na to nie patrzeć, to sprawa między nimi, a nie między nami. Nie mieszajmy się, bo tylko pogorszymy sprawę – odpowiedział mu spokojnie Choi. – Chcesz kawy? – zapytał po chwili.
- No chcę… - odpowiedział z zamyśloną miną Jjong i skupił się na własnych myślach, wpatrując się w blat stołu.

*

Tymczasem Key rozmyślał o tym, jak to będzie, jeśli naprawdę go wywalą. A właściwie nad tym, co mógłby robić. Stwierdził, że zrobi sobie przerwę, w końcu miał trochę na koncie, to na jakiś miesięczny odpoczynek mógłby sobie pozwolić. A potem zacznie pracować nad swoją własną kolekcją i będzie na koncertach odwiedzał swoich ukochanych kolegów. Roześmiał się na wszystkie te myśli, ale stwierdził, że lepiej być przygotowanym na najgorszą opcję niż potem cierpieć podwójnie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że przesadził, i to bardzo, ale co on mógł, kiedy w grę wchodziły uczucia jego przyjaciela. Zachował się jak idiota, nie jak idol, stawiając na szali całą reputację SHINee. Jasnym było, jakie są w tej branży priorytety i cele. Jeden krzywy ruch, a spada na ciebie fala krytyki, a agencja cię nie oszczędzi. Nieważne, jaką gwiazdą się było czy ile spędziło się na scenie. Nie liczyła się nawet liczba fanów, pozycja, liczba sprzedanych płyt. Jeden błąd i koniec kariery. A mimo to łudził się, że może jednak dadzą mu szansę i nadal zespół będzie funkcjonował w piątkę…

Jednak nie żałował tego, co zrobił. Albo może raczej prawie nie żałował. Sądził, że postąpił słusznie i pewnie zrobiłby to samo, gdyby cofnął się w czasie albo gdyby znów spotkała go taka sytuacja. To „prawie” odnosiło się właśnie do reszty członków SHINee – on popełnił błąd, ale odpowiedzialność spadała na całą grupę. Co prawda im groziło co najwyżej zawieszenie, ale dla niego to i tak nie było sprawiedliwe. Uważał, że to wszystko jego wina, a im nic do tego. Tak czy inaczej wiedział też, że nie ma za wiele do gadania, chociaż jeśli mieli go wywalić, to przynajmniej na koniec powinien się porządnie pokłócić i niczym się nie przejmować…

Był jeszcze Onew. Wiedział, że Jinki mu wybaczy, to było tylko kwestią czasu. Problem polegał na tym, że im dłużej na to czekał, tym oczywiście bardziej się niecierpliwił. Znał go, zdawał sobie sprawę aż za dobrze, że taki ktoś jak Lee to osoba spokojna i taka, która się nie obraża. Ale jak już się obrażał, to naprawdę porządnie i na długo… Dlatego zaczął się zastanawiać nad jakąś metodą, która skróciłaby te męki. Myślał długo i intensywnie, przekręcając się na łóżku z boku na bok, aż w końcu wpadł na – jego zdaniem – genialny pomysł.

*

Wiedział, że jeśli ktoś go zobaczy, to jego sytuacja tylko i wyłącznie się pogorszy. Zakaz wychodzenia to zakaz wychodzenia i tyle, bez żadnej dyskusji. Nawet jeśli by zapytał, to był pewny na sto procent, że nikt mu zgody nawet na dziesięciominutowe wyjście nie da. Dlatego po prostu nie miał zamiaru nikogo o tym informować, a już przede wszystkim swoich kolegów. Onew to w sumie na pewno nie interesowało, Taemin zaraz wpadłby w panikę, że co on sobie wyobraża, Minho zacząłby się bawić w wykładowcę, a Jonghyun od razu snułby ponure wizje tego przedsięwzięcia. Rozmyślając o tym, doszedł do wniosku, że chyba jako jedyny w SHINee jest optymistą, który wierzy w sukces swoich (i nie tylko) działań. I z tą właśnie myślą wziął się do realizacji swojego niecnego planu.

Po południu, kiedy wiedział, że każdy jest w kuchni, a przynajmniej część z nich, wyjrzał nieśmiało z pokoju. W salonie faktycznie nie było nikogo. Na palcach podszedł do kuchni i przystawił ucho do drzwi. I tak jak się spodziewał, usłyszał dochodzące stamtąd trzy przeplatające się ze sobą głosy. Lee, Choi i Kim. Onew zapewne siedział w swoim pokoju, dołując się lub robiąc coś bardzo podobnego. Uśmiechnął się tylko pod nosem, by pobiec do swojego pokoju i z niego wybiec, tym razem z ozdobną torbą, w której zazwyczaj wręcza się prezenty. Po cichu wyszedł z mieszkania i dopiero na korytarzu odetchnął z ulgą. Wiedział, że nikt go nie będzie szukał, bo ostatnio stał się przecież samotnikiem siedzącym w pokoju.

Tak czy inaczej nie miał zamiaru tracić czasu. Wyciągnął z torby wielkie okulary-muchy i założył je na nos, by potem na głowę włożyć zieloną bejsbolówkę, a szyję i pół twarzy owinąć apaszką tego samego koloru. Torebkę postawił pod drzwiami, a sam ruszył w stronę windy. Miał to szczęście, że na korytarzach nikogo nie było, więc wymknął się niepostrzeżenie, a przynajmniej taką miał nadzieję. Tak naprawdę dopiero gdy wyszedł z budynku, poczuł, że już nic i nikt nie stoi mu na przeszkodzie. Szedł ulicami Seulu, starając się nie rzucać w oczy. W gruncie rzeczy mu to wychodziło – on nie patrzył na innych, po prostu szedł, tak samo inni, zabiegani ludzie, nie zwracali uwagi na niego. Dlatego z uśmiechem satysfakcji wkroczył do sklepu zabawkowego, który już kiedyś sobie upatrzył i stwierdził, że musi go kiedyś odwiedzić. I dziś była bardzo dobra okazja.

W związku z tym, że był dzień roboczy, a do tego pora taka, że praktycznie większość osób siedziała jeszcze w pracy, po sklepie nie kręciło się dużo osób. Dlatego Key mógł swobodnie buszować między półkami, szukając misia, który by najbardziej wpasował się w jego wyobrażenia. W końcu po jakiejś pół godzinie znalazł kremowego pluszaka średniej wielkości, który miał duże, brązowe oczy i szeroki uśmiech, a w łapkach trzymał czerwone serce z napisem „I Love You”. Kiedy podszedł do kasy, żeby go kupić, kasjerka dziwnie mu się przyglądała, a on czuł, że za chwilę go pozna. Dlatego gdy zajęła się wydawaniem reszty, Key schylił się i udawał, że zawiązuje sznurówki. Dopiero gdy usłyszał „Proszę”, podniósł się, wziął pieniądze, zakup i szybko wyszedł.

Wrócił na szczęście cały, zdrowy i nierozpoznany. Bał się jednak, że przyłapią go jego koledzy, a tego też chciał uniknąć. Dlatego też gdy otworzył drzwi, zaczął je bardzo wolno uchylać, by przypadkiem nie wydać jakiegoś podejrzanego dźwięku. Wsunął głowę do środka i spojrzał przed siebie, sprawdzając, czy aby na pewno nikogo nie ma i nikt go nie zauważy. Uśmiechnął się pod nosem, nic nie słysząc i nie widząc. Pewnym krokiem wkroczył do środka, a gdy tylko zamknął drzwi, okazało się, że za drzwiami przy ścianie stoi Taemin z bardzo złowrogą miną. Ki Bum już wiedział, że nie ujdzie mu to na sucho.

- Gdzie byłeś? – wycedził przez zęby maknae. – Doskonale wiesz, że nie możemy wychodzić! A w szczególności ty! Co ty sobie wyobrażasz! I co to w ogóle za przebranie! I w ogóle co to ma być! – prawie krzyczał.
- Uspokój się, bo ci się ciśnienie podniesie… - zaczął Ki Bum, czując, że to będzie ciężka przeprawa, ale oczywiście Lee nie dał mu nic dodać.
- Podniesie mi się?! Podniesie?! Już mam podniesione! – wydarł się i zrobił krok w kierunku Kima. – Ty w ogóle myślisz, mózg to ty masz na miejscu?! Grozi ci wywalenie, a ty dodatkowo pomimo zakazu na spacerki sobie łazisz?! Pogięło cię już zupełnie?!
- Wyluzuj, dobrze? – westchnął tylko Ki Bum i zrobił dziwną minę. – To dla dobra Onew.
- Co? – pisnął tylko wściekły Lee. – Nie mydl mi tu oczu Onew!
- Ale nie mydlę! Wywalić mnie to i tak pewnie wywalą, więc się chociaż z nim pogodzę! – krzyknął, patrząc wyzywająco na maknae.
- Nie wywalą cię – burknął tylko.
- Oj tam, zobaczymy, dobra? – machnął ręką. – I nikomu o tym nie mów! A teraz idę do siebie i się odczep! – prychnął jak wściekły kot, odwrócił się na pięcie i faktycznie poszedł do pokoju, po drodze mijając zaciekawionych Jonghyuna i Minho.

Tam tylko opadł na łóżko i zaczął rozmyślać nad drugą częścią planu. Tak naprawdę nie miał pewności, czy jego starania w ogóle poskutkują, ale jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że obrażony lider to ciężki orzech do zgryzienia. Jednak z drugiej strony znał siebie i wiedział, że ciężkie orzechy do zgryzienia to jego ulubiona rozrywka, co zresztą było widać po obecnym skandalu.

Tak czy inaczej nie rozmyślał długo. Wziął do ręki kolorową karteczkę i długopis. Podszedł do biurka i zaczął myśleć nad słowami, które najbardziej podziałałyby albo rozśmieszyły Jinkiego. W końcu po intensywnej pracy szarych komórek, wyszczerzył się jak wariat i nakreślił dwa zdania. Zadowolony z tego, co napisał, odpiął agrafkę, którą miał przyczepioną do spodni, po czym podszedł do miśka i wbił agrafkę razem z kartką do czerwonego serca. Usiadł naprzeciw pluszaka, przyglądając mu się i upewniając, że wszystko jest tak, jak być powinno.

Czuł, że więcej odwagi niż w tym momencie mieć już nie będzie. Dlatego podniósł się z łóżka i wziął kilka głębokich oddechów, by jakoś się rozluźnić. W sumie niewiele to pomogło, ale trudno. Wyszedł, a po chwili stał już pod drzwiami pokoju lidera. Dobrze wiedział, że nie ma co bawić się w grzeczność, więc po prostu wmaszerował do środka. Na jego widok Onew tylko podniósł się z poduszek do pozycji siedzącej. Patrzył na Keya takim oburzonym wzrokiem, że z każdą sekundą chłopak coraz bardziej wątpił w skuteczność swojego działania. Ale jak zaczął, to postanowił sobie, że skończy, więc tylko się wyszczerzył i usiadł obok Lee, przez co ten zrobił jeszcze bardziej oburzoną minę. I najwyraźniej chciał już coś powiedzieć, zapewne wygonić stąd nieproszonego gościa, ale Ki Bum nie miał zamiaru do tego dopuścić.

- Słuchaj no – zaczął tonem nieznoszącym sprzeciwu blondyn, uważnie patrząc na przyjaciela, a w ręku dzierżąc miśka. – Jesteś obrażony, rozumiem. Nie chcesz słyszeć wyjaśnień, a ja nie chcę wyjaśniać, super. Nie odzywasz się do mnie, mijamy się i nie powodujemy dziwnych sytuacji, genialnie. Mogą mnie wywalić, ty nic nie wiesz i cię to nie wzrusza, w to mi graj. Ale, do jasnej cholery, teraz coś ci powiem. Też jestem człowiekiem i nawet nie masz pojęcia, jak mi strasznie przykro, że mój przyjaciel się do mnie nie odzywa. No, ale okej, rozumiem, że jesteś wściekły… Ale ile masz zamiar się obrażać? To do ciebie w ogóle niepodobne. No, i żeby przyspieszyć ten proces, przyszedłem cię bardzo przeprosić, jak to mówią, z głębi serca. Naprawdę mi przykro, jesteś moim kumplem i chcę, by było jak dawniej. Specjalnie dla ciebie zebrałem przed chwilą opieprz od Taemina, ale zniosłem to. Wiesz, jakim on potrafi być upierdliwym panikarzem. Tak czy siak, mam dla ciebie prezent na przeprosiny. Przepraszam. I jak ci przejdzie, to się napijemy piwa i w ogóle. A teraz masz i przemyśl sprawę.

Key z dziwną miną patrzył na oniemiałego lidera, by obok niego dość brutalnie posadzić miśka. W końcu wstał, wyprostował się i odwrócił na pięcie. Wyszedł dumnym krokiem z pokoju Jinkiego, cicho zamykając za sobą drzwi. Tymczasem Onew siedział na łóżku z miną wyrażającą wielkie zaskoczenie i zdezorientowanie. Chyba do końca nie docierało do niego, co się właśnie stało i co do niego w ogóle Ki Bum powiedział.

A kiedy już dotarł do niego cały wywód chłopaka, to stwierdził, że on to wszystko wiedział. I sam już nie rozumiał, dlaczego omijał Kima. Teoretycznie z powodu wielkiej urazy, którą ten mu wyrządził, ale teraz to już chyba było bez znaczenia i wcale nie o to chodziło. To było coś więcej, coś, czego to raczej Jinki się wstydził, a o czym Key wspomniał bez mrugnięcia okiem – Kim Ki Bum może zostać usunięty z zespołu. Onew miał tę irracjonalną pewność, że to właśnie jego wina, że całe to nieporozumienie na tej nieszczęsnej imprezie wynikło przez niego - wielce zdołowanego brakiem miłości lidera. Czuł się przez to coraz gorzej, i właśnie przez to uczucie unikał Ki Buma. Ale właśnie sobie uświadomił, że to błąd. Że błędem jest, że go niby nie obchodzi, iż Key może z nimi już nie wystąpić. Zamiast z nim pogadać, ten się obraża, jakby to jego miała spotkać najgorsza kara. Nagle poczuł ogarniającą go powoli wściekłość. Nagle też zapomniał o całej urazie, którą to rzekomo żywił do Kima. Jednak on nie żywił już żadnej urazy, uświadomił to sobie właśnie teraz. Zamiast niej, czuł strach, że SHINee stanie się czteroosobowe, bez jednego z przyjaciół. Wcale a wcale mu się to nie podobało…

Zapomniał o wszystkim, głowę mając wypełnioną jedynie słowami Ki Buma, że mogą go wywalić. Kierując się wściekłością i rozżaleniem, wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Chciał już iść do pokoju blondyna, ale zauważył, że ten zmierza do kuchni. Bez zbędnych ceregieli podszedł do Keya i szarpnął go za ramię tak, że ten się do niego odwrócił, prawie się przewracając. O ile mina Onew wyrażała wielkie oburzenie, tak Ki Bum był po prostu zaskoczony.

- Ty! – krzyknął Jinki, biorąc go za koszulę. – Co ty pieprzysz?! Mnie nic nie obchodzi, że cię wywalą i mnie to nie wzrusza?! Na głowę upadłeś?! Jesteś moim przyjacielem, kretynie! I mają cię nie wywalać, bo ja tam zaraz pójdę i im to powiem! I jak śmiesz się tak do mnie odzywać! Mnie nie obchodzisz ty?! Chciałbyś!

Key za to patrzył na niego z coraz szerszym uśmiechem. Przemowa lidera nie była długa, ale na pewno sprawiła, że jemu kamień spadł z serca. Właściwie chyba im obu spadł. Kiedy Ki Bum się cieszył nie wiadomo z czego, Onew robił coraz bardziej zdziwioną minę, patrząc na niego. Nie rozumiał, czemu ten się uśmiecha i już chciał mu zacząć wygarniać od nowa, ale wtedy z kuchni rozległy się oklaski.

- Hyung, to było coś! – wyszczerzył się maknae, patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Ja nie sądziłem, że nasz lider potrafi być taki głośny i ostry, i w ogóle – rzucił elokwentnie uśmiechnięty Jonghyun, patrząc na nich przez ramię Taemina.
- Czy wy zawsze musicie się wtrącać? – westchnął tylko Key, który mimo to nadal się uśmiechał.
- Wtrącać? On tak krzyczał, że drzwi nic nie dały – zaśmiał się Minho.
- E tam, wszystko popsujecie – zaśmiał się Ki Bum i spojrzał na Jinkiego. – To co, napijemy się piwa? – zapytał wyszczerzony, ale nawet nie dał mu odpowiedzieć, tylko pociągnął za ramię do kuchni, przepychając się przez pozostałą trójkę.
- Też chcę – zawył Jjong, ale najmłodszy Lee tylko pociągnął go za kaptur. – Ej, co ty robisz?! – oburzył się.
- Nie będziesz im przeszkadzał – westchnął chłopak i zaczął go ciągnąć do salonu, co Choi skomentował tylko śmiechem i poszedł za nimi, zamykając za sobą drzwi.
- Ale… - zaczął Onew, którego Key posadził prawie że siłą na krześle.
- Zamknij się, o nieprzyjemnych rzeczach pogadamy później. A teraz się napijmy – uśmiechnął się, po czym podszedł do lodówki i wyciągnął z niej dwie puszki, jedną z nich stawiając przed Onew.

Lee nie miał siły się kłócić ani wywlekać tych nieprzyjemnych spraw w tej chwili. Nagle zapomniał o kłótni, o obrażaniu się i problemach, po prostu ciesząc się, że po wszystkim. I jest tak jak dawniej. Zaśmiał się więc tylko i otworzył puszkę, biorąc z niej dużego łyka. Key też się zaśmiał i wyglądało na to, że wszystko było już dobrze.


2 komentarze:

  1. Ach, ta przyjaźń ^^ W ogóle Key jest cudowny <3333333 Też chcę misia <33333 no i Onew, kochany lider, wiadomo, że go Key obchodzi, w końcu to Key, jego przyjaciele i w ogóle xDD
    I jakoś rozwaliła mnie przemowa Keya, zresztą lider też potem pocisnął. No, ale grunt, że sobie wszystko wygarnęli ;p
    A maknae, to też xDD strach się bać ;p
    No i mam nadzieje, że Keya nie wywalą, no bo jak to tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale jak czytam jak ludzie, którzy piszą genialne opowiadania/fanficki wspominają jak to oni nie potrafią pisać, to w pewien sposób czuję się rozgniewana, że tak powiem. Na nich, bo kłamią i na siebie, bo sama nie wiem jak siebie nazwać w takim razie skoro piszę gorzej od nich, no i do tego nie za bardzo można coś z tym zrobić... W każdym razie przez kolejne kilka minut będę teraz na Ciebie Haru zła, z powodu tej notki przed rozdziałem :(

    A przechodząc do samego rozdziału, to gdy doczytałam do momentu, gdy Key szykował miśka, by nim przekupić Onew, po raz kolejny doszłam do wniosku, że z moją psychiką jest coś porządnie nie tak, bo nawet jak wiem, że to nie miał być fanfik yaoi, to i tak zaczęłam w tym momencie shipować Key z Onew *ściana* I właściwie tak do końca rozdziału, więc... ekhm... Tak się zastanawiam czy takie zboczenie jest w ogóle uleczalne, czy powinnam już stracić nadzieję xDD

    W każdym razie końcówka tego rozdziału była słodka ^^ Fajnie że się pogodzili i w ogóle. Jak dobrze, że tak niewiele było do tego potrzeba :) Miśki rządzą xDD

    OdpowiedzUsuń