wtorek, 5 marca 2013

Siedem Dni ~Endless Summer~ - Część V


 


Tego dnia obudził się wcześnie, ponieważ nie mógł już dłużej spać. Chociaż może mógł, jednak tak niespokojnego snu nie miał od dawna, i zamiast wypocząć, czuł, że jeszcze bardziej się zmęczył. Patrzył szeroko otwartymi oczami w sufit, jakby chciał, żeby ten na niego spadł. Niestety w tej kwestii życie go rozczarowało i zamiast spadającego sufitu, usłyszał głośne „Śniadanie!”. Westchnął jedynie ciężko, walcząc z głodem i niechęcią zobaczenia Sungjonga. Głód wygrał. Dodatkowo doszedł do bardzo inteligentnego wniosku, że nawet jeśli nie pójdzie na śniadanie przyrządzone przez maknae, to i tak czeka ich wspólnie spędzony dzień przed kamerą. Los bywał okrutny i nieprzewidywalny.

Sungyeol wszedł do kuchni ze spuszczoną głową, jakby coś przeskrobał i bał się, że Jongie na niego nakrzyczy. Młodszy Lee był na tyle spostrzegawczy, by zauważyć, o co chodzi, więc nie powiedział ani słowa, po prostu nalał do kubka przyjaciela herbaty i postawił przed nim talerz z kanapkami. W kuchni panowało milczenie, Yeol zaczął jeść i podniósł głowę, jednak dalej unikał Sungjonga.

Starszemu Lee wcale nie było z tym dobrze. Jadł, ale nie czuł smaku, pił herbatę, ale zamiast się skupiać na tym, skupiał się omijaniu całej postaci maknae, który swoją drogą też nie próbował zwrócić na siebie uwagi. Doskonale wiedział, że to wcale nie rozwiąże kwestii, z której wczoraj zdał sobie sprawę, a co gorsza, nie wiedział, czy to go cieszy czy nie. Mętlik nadal panował w jego głowie, nie dając mu nawet spokojnie zjeść śniadania, a przy Sungjongu myśli zaczynały już całkowicie wariować. 

Chłopak ciężko westchnął, stwierdzając, że tak nie może być i spojrzał na maknae. Teraz to on miał spuszczoną głowę i przysłowiowo modlił się nad śniadaniem, obracając talerzykiem i wpatrując się intensywnie na jego zawartość. Yeol, który chciał coś powiedzieć, momentalnie zamknął usta i zrobiło mu się przykro. Przez te cztery dni widział różne oblicza Sungjonga, ale jeszcze nie przygnębione. Zabolało go to tym bardziej, że wiedział, iż to jego wina. Teraz i jemu było przykro, ponieważ nie chciał patrzeć na smutnego maknae. Nigdy nie czuł żadnego większego ukłucia w sercu, ani wielkiej chęci pocieszania kogokolwiek, ani tym bardziej świadomości, że musi coś z tym zrobić, inaczej sam sobie nie wybaczy. Teraz tak było.

W takich chwilach starszy Lee nie potrafił powiedzieć niczego miłego, pocieszającego czy nawet takiego, co ustawiłoby zdołowaną osobę do pionu. Wiedział, że nie potrafi. Dlatego kiedy dochodziło do takich sytuacji, robił coś spontanicznie, bez namysłu. Takich chwil nie było zbyt wiele, więc nie potrafił przewidzieć skutku… Tak czy inaczej, niewiele myśląc, a tak na dobrą sprawę w ogóle nie myśląc, wstał z krzesła, podszedł do młodszego Lee, który właśnie wstawiał swój talerz kanapkami do lodówki i przytulił maknae od tyłu. Tak po prostu.

Maknae najwyraźniej też ogarnął całkowity szok, bo w jednej sekundzie zesztywniał jak zaczarowany. Nie ruszał się, Yeol usłyszał jedynie, jak ten wciąga głośno powietrze. Obaj stali przed otwartą lodówką, z której wiało chłodem, jednak zamiast chłodu czuli, że im gorąco, a przynajmniej starszy tak czuł. Obejmował Sungjonga jak własną dziewczynę, i dopiero po dłuższej chwili zorientował się, co najlepszego zrobił…

Odskoczył od młodszego chłopaka jak oparzony. Oparł się o kredens stojący za nim i spojrzał na plecy Lee jakby zrobiły mu coś złego. Nie miał zielonego pojęcia, co w tej sytuacji ma zrobić czy powiedzieć, jak się zachować. Miał udawać, że nic się nie stało? Krzyknąć „żartowałem”? Podejść do maknae poklepać go po ramieniu jak starego kumpla? Wiedział, że nie może, że to też w jakiś sposób zrani Sungjonga. Śmieszył go, i jednocześnie przerażał fakt, że od wczoraj tak bardzo dba o uczucia maknae…

- Nie smuć się już – powiedział cicho, drżącym głosem, nie spuszczając oczu z sylwetki przyjaciela, która od chwili przytulenia nawet nie drgnęła.

Jongie milczał. W końcu zamknął lodówkę i odszedł do niej, a Yeol jednym okiem zdążył zauważyć, że na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Maknae nie spojrzał na niego, po prostu założył buty i wyszedł na zewnątrz. Lee wiedział jednak, że smutek mu przeszedł, ale nie chciał tego za bardzo okazywać. Stwierdził, że mimo wszystko Sungjong poczuł się trochę zażenowany tak jak on. Uśmiechnął się na tę myśl, poszedł do łazienki, ogarnął i też wyszedł.

- Co dziś robimy? – zapytał na dzień dobry, gdy tylko zobaczył managera stojącego w towarzystwie reszty.
- Dzisiaj będziecie jeziora zwiedzać - odparł lekko zaspanym głosem mężczyzna.
- Co?! – pisnął starszy Lee, bo jego umysł mimo wszystko nie do końca się obudził.
- Jest tu kilka jezior, większych i mniejszych, i będziemy o nich mówić, bo ten teren znany jest z dziwnych legend.
- Jakiś ty poinformowany – stwierdził z przekąsem Yeol, chcąc brzmieć jak najbardziej naturalnie, co mu na szczęście wyszło.
- Ktoś tutaj musi myśleć – odgryzł się Jongie, patrząc na przyjaciela z szerokim uśmiechem na ustach.
- Ha ha ha, a przed chwilą miał doła – odpowiedział pod nosem Sungyeol, tak, by maknae nie usłyszał, jednak prychnięcie młodszego miało oznaczać, że mimo wszystko ta uwaga nie umknęła jego uszom.
- Dobra, chłopaki, za mną.

Chłopcy wraz z kamerzystami poszli za managerem. Pierwsze z jezior, o których głoszono na tym terenie legendy, znajdowało się jakieś 100 metrów za ich domkami, więc szybko się tam znaleźli. Oczywiście Sungyeol robił jedynie za ozdobę, ponieważ nie miał pojęcia o żadnej z legend, i winę mógł zwalić jedynie na siebie. Wczoraj dostał kilka kartek, ale zamiast je przejrzeć, rzucił w kąt pokoju i tyle z nich wiedział. Był na siebie zły, manager też był zły, ale sytuację ratował jak zwykle maknae. Tym razem starszy Lee nie potrafił się na to zirytować, chociaż bardzo się starał. Czuł, że coś się zmienia i zaczęło go to mimo wszystko przytłaczać. 

Pogrążony we własnych myślach starał się udzielać w jakikolwiek sposób, chociażby się wydurniać. Jednak zamiast się wygłupiać, chcąc czy nie, kończył na fanserwisowaniu z maknae. Kiedy znajdowali się przy następnym jeziorze, do którego dojechali, ponieważ znajdowało się jakieś pięć kilometrów od ich miejsca pobytu, obiecał sobie, że przy następnym coś już powie, bo to wstyd i hańba. W duchu stwierdził jednak, że może nie być mu to dane, gdyż nad ich głowami zbierały się ciemne chmury, co zapowiadało niezłą ulewę. Tak czy inaczej, w czasie drogi nad następne jezioro, pobieżnie zapoznał się z krótką opowiastką na temat Kokoronohime*. Coś w sercu Sungyeola drgnęło.

Dotarli na miejsce, a kamerzyści uruchomili swój sprzęt. Wolnym krokiem dotarli nad nieduże jeziorko, niewiele różniące się od dwóch poprzednich. Właściwie różniło się jedynie tym, że jakieś pięć metrów od brzegu stało samotnie wielkie drzewo z rozłożystą koroną. Yeola rozpierała duma, ponieważ wiedział, że to drzewo jest częścią opowieści.

- Teraz znajdujemy się nad jeziorem Kokoronohime – rzucił maknae, uśmiechając się słodko do kamery i wskazując na błękitną taflę wody.
- Tak – rzucił niespodziewanie starszy Lee, co chyba zaskoczyło Sungjonga, jednak ten nie powiedział nic, czekając spokojnie na kolejne słowa Yeola. – Nazwa jeziora znaczy ni mniej, ni więcej, jak po prostu „Serce Księżniczki”.
- Tak – przytaknął młodszy Lee. – Nazwa wzięła się od kolejnej legendy, tym razem o Księciu i Księżniczce.
- Przez tę legendę, to jezioro przeżywa istne oblężenie na przełomie czerwca i lipca, ponieważ zjeżdżają się tutaj zakochani z każdego zakątka Japonii.
- Właśnie. Zjeżdżają się, by utrwalić swoją miłość, żeby trwała jak najdłużej.
- Tak, bo legenda mówi, że Księżniczka, od której wzięła się nazwa tego jeziora, zakochała się w Księciu, jednak ten nie odwzajemniał jej uczucia.
-  Była zrozpaczona, że jej ukochany nie zwraca na nią uwagi, więc przybyła nad to jezioro, żeby tak naprawdę skończyć ze sobą, ale przed tym, obiegła całe jezioro, krzycząc, że jej serce należy tylko do Księcia.
- A Książę, który nie chciał mieć na sumieniu kobiety, przybył tutaj za nią, a kiedy zobaczył, że ta biega zrozpaczona wokół tego jeziora, i to podczas dużej burzy, krzycząc, że jej serce należy do niego, zakochał się w niej. I oczywiście ją uratował, a miłość wyznał jej pod tym drzewem.
- Dokładnie. I legenda głosi, że jeśli zakochana para przybędzie tutaj, i dziewczyna obiegnie jezioro, krzycząc albo chociaż myśląc imię ukochanego, a potem usiądzie z nim pod tym drzewem, to będą żyli długo i szczęśliwie.
- Tak. Niektórzy twierdzą, że miłość staje się pewniejsza, jeśli to wszystko odbędzie się podczas burzy. Bo skoro ukochani przeżyją razem dosłowną burzę, to przetrwają też każdą burzę w ich związku.

Trochę posiedzieli nad jeziorem i porozmawiali o legendzie. W końcu postanowili się zbierać, ponieważ wisiały nad nimi już czarne chmury. O powrocie do domków zdecydowali chyba trochę za późno, gdyż zaczęło kropić, a po chwili już lało. Wszyscy pospieszyli do samochodu. Prawie wszyscy.

Kiedy Yeol się wpakował do środka, chciał pospieszyć maknae. Jednak maknae stało jakieś dwa metry od samochodu, będąc zupełnie przemoczonym i nieruchomym. Wprawił tym w konsternację całą ekipę, szczególnie Sungyeola, więc na nawoływania managera, zamiast wpaść do auta, zaczął biec w zupełnie innym kierunku. W kierunku jeziora. Yeola ogarnęła panika.

- Sungjong! Sungjong do cholery!

Manager nie zdążył złapać za koszulkę starszego Lee, który wypadł z samochodu jak nawiedzony, co przy tej pogodzie było szaleństwem. Dlatego pozostała trójka siedziała zdenerwowana w aucie, i chyba już wszyscy wiedzieli, że tym razem to maknae oberwie.

Tymczasem Sungyeol pędził za Sungjongiem, który heroicznie biegł wzdłuż jeziora, potykając się kamienie i brudząc nowe tenisówki błotem. Kiedy Yeol uświadomił sobie, co to znaczy, stanął jak wryty przy jeziorze i zaśmiał się pod nosem, bo nie wierzył w to, co widzi. Dopiero głośny grzmot wybił go z osłupienia. Zapomniał, że bał się burzy, więc zaklął pod nosem na siebie, że bez namysłu wypadł za maknae. Mógł sobie spokojnie siedzieć w ciepłym aucie, przecież jego przyjaciel i tak by wrócił…  Po czym doszedł do wniosku, że nie mógł tam zostać. 

Westchnął głośno i zaczął się trząść, zarówno z zimna, jak i ze strachu przed piorunami. Patrzył na młodszego Lee, który był w połowie drogi i cieszył się, że to jezioro naprawdę było małe. Kierowany bardziej sercem niż rozumem, wolnym i drżącym krokiem, udał się pod wielkie drzewo. Usiadł pod nim i uważnie obserwował Sungjonga, czekając na niego. Miał pewność, że przyjdzie tutaj i koło niego usiądzie. Serce biło mu jak oszalałe.

Po 15 minutach, które trwały dla Yeola całą wieczność, przemoczony do suchej nitki maknae zaczął iść w jego stronę. Nie miał zadowolonej miny, ale starszy się nie dziwił. Zapewne musiało mu być zimno, musiał być też strasznie zmęczony swoim wyczynem i poniekąd zawstydzony swoją spontanicznością. Co jak co, ale Jongie nienawidził być spontaniczny. Na tę myśl Sungyeol się uśmiechnął. 

Wtedy Sungjong stanął nad nim z buntowniczą miną, jakby ten uśmiech mu się nie podobał, jakby to wszystko była wina właśnie starszego z Infinite. Yeol jednak zaśmiał się i wyciągnął w jego kierunku rękę. Mina młodszego zmieniła się w ułamku sekundy – ze złej i obrażonej na zaskoczoną i przestraszoną. Mimo to powoli wyciągnął w kierunku przyjaciela dłoń, uważnie go obserwując i chyba spodziewając się, że ten w ostatniej chwili zabierze swoją. Sungyeol tego nie zrobił, wręcz przeciwnie. Chwycił za dłoń młodszego i pociągnął go tak, że ten wylądował obok. Jongie oblał się rumieńcem i Yeol cieszył się, że tym razem to nie on musi ukrywać swoje zażenowanie. 

- Po co biegałeś? – zapytał w końcu, nadal mocno ściskając rękę Sungjonga, jednocześnie patrząc w dal, w potworną ulewę i grzmoty, na widok których przymykał oczy.
- Zgubiłem komórkę – wymamrotał ledwie słyszalnie maknae, i to takim tonem, jakby sam sobie nie wierzył. 
- Aha, rozumiem – odparł spokojnie Lee, udając, że uwierzył w to jawne kłamstwo. – Chodźmy, czekają na nas.

Starszy powoli wstał, otrzepał się z trawy, nadal trzymając Sungjonga. Młodszy chłopak zamiast zrobić to samo, co jego przyjaciel, uważnie się w niego wpatrywał, jakby chciał przewiercić go wzorkiem. Dopiero gdy Sungyeol pociągnął go za rękę, ruszył się z miejsca. Stali chwilę w milczeniu, patrząc na swoje splecione dłonie. Pierwszy z marazmu ocknął się starszy z nich, wyciągając swoją rękę z ręki młodszego Lee. Wtedy też i maknae się ocknął, zbyt raptownie odwracając się i za szybko idąc w stronę auta. Próbował ukryć zawstydzenie, jednak Yeol i tak wiedział, że nic mu to nie da.

- Coś ty robił?! – wydarł się manager, kiedy tylko maknae usiadł na swoim miejscu.
- Zgubiłem komórkę – wybąkał ledwie słyszalnie Sungjong, analizując wzór swoich spodni.
- Naprawdę – dodał szybko Yeol, zanim manager po raz kolejny się wydarł. – W tej trawie ciężko coś znaleźć, do tego ta burza i ulewa… Dlatego trochę to trwało.
- Acha, i rozumiem, że ty tej komórki szukałeś pod drzewem? – zauważył z przekąsem Se Hyun.
- Tak, teren pod drzewem jest bardzo rozległy – zripostował starszy Lee, i tym sposobem całą drogę panowało nieprzyjemne milczenie.

Kiedy dotarli, wszyscy natychmiast się porozchodzili. Sungjong wpadł do domku, nadal się trzęsąc z zimna. Opadł bezwładnie na kanapę, a z jego włosów na podłogę skapywały krople deszczu. Wyglądał krucho, chyba był zły na siebie, na chwilę pozbył się z siebie maski perfekcjonisty. Z jednej strony Yeol ucieszył się, że mógł jako jeden z nielicznych zobaczyć, że Sungjong wcale nie jest tak przytłaczająco idealny. Z drugiej zaś strony nie potrafił bezczynnie przypatrywać się maknae, które właśnie się załamywało, zapewne nad samym sobą, że pozwolił, by rozum przegrał z emocjami.

Sungyeol westchnął jedynie, zdjął buty, podszedł do młodszego chłopaka i wziął go za rękę. Znaleźli się w łazience, a mina maknae wyrażała zaciekawienie oraz zaskoczenie. Yeol chwycił biały ręcznik Sungjonga i zaczął wycierać jego głowę. Kiedy to robił, młodszy intensywnie wpatrywał się w niego, już nie tym smutnym i dziwnym spojrzeniem, a z iskierką ekscytacji. Starszy z Infinite ucieszył się, mimo to ta cisza go irytowała.

- Słuchaj no – zaczął poważnie i dość ostro, patrząc w oczy przyjaciela. – Nie wiem, co ci do jasnej cholery odbiło, ale lepiej nie wywijaj już takich głupich numerów. Ile ty masz lat? Była burza, lało jak z cebra, do tego przy jeziorze… a ty sobie jogging uprawiasz?! Pogięło cię?! Nie dziwię się, że manager jest wściekły… ja też jestem. Przez ciebie musiałem patrzeć na błyskawice, których tak nie znoszę. Nie wybaczę ci tego! Rozum żeś postradał?! Mam wrażenie, że ty podczas tego pobytu tutaj zgłupiałeś… Naprawdę! Nienormalny jesteś?! Myślałem, że jesteś rozsądny, ale gdzie tam, ty…

Sungyeol już nie dokończył zdania. Sungjong go skutecznie przymknął. Nie powiedział nic, po prostu stanął na palcach i bez zbędnych ceregieli delikatnie cmoknął usta Lee. To było tak niespodziewanie, że Yeol stał dobre kilka sekund i gapił się z ogromnym przerażeniem na zadowolonego z siebie maknae. Sungyeol myślał, że zapadanie się pod ziemię, ucieknie z krzykiem, czuł też, że przybrał kolor purpury. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewał nawet w snach. Mimo to stał jak słup soli, gapiąc się dalej w twarz Sungjonga, i zapewne stałby tak jeszcze z godzinę, dwie albo i trzy, gdyby Jongie ze śmiechem nie wypchał go z łazienki.

Starszy stał przed tymi drzwiami, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Już nawet nie wiedział, czy to, co stało się przed chwilą, jest prawdą czy wytworem jego wyobraźni. Kiedy usłyszał prysznic, otrząsnął się i jak pijany wpadł do swojego pokoju, powalając się bezwładnie na łóżko. Leżał tak do wieczora, cały czas się zastanawiając, co się stało.

Za oknem panował już mrok, kiedy Sungjong wszedł do jego pokoju. Bez pukania, bez tradycyjnego zaglądania, bez zbędnych słów. Stał w drzwiach, znów idealny, znów pewny siebie, jakby dzisiejsze zdarzenia nie miały miejsca. Yeol spojrzał na niego pytająco. Jednak Jongie i tak nic nie powiedział, po prostu wepchał mu się do łóżka. 

Patrzyli się na siebie długo. Starszy Lee niepewnie, za to młodszy bardzo pewnie, jakby nadrabiając i za przyjaciela. Starszy chciał coś powiedzieć, lecz nie wiedział co, za to młodszy milczał jak zaklęty. Ostatecznie odwrócił się plecami do Sungyeola, czym po raz kolejny go zaskoczył. Maknae przerwał milczenie.

- No? – rzucił, jakby czegoś chciał od Lee, ale Lee nie miał pojęcia, o co chodzi.
- Co „no”? – zapytał inteligentnie Yeol.
- No, przytul mnie.

Proste stwierdzenie po raz kolejny tego dnia wprawiło Sungyeola w osłupienie. Zamiast przytulić maknae, tak jak prosił, patrzył się na jego plecy jakby oczekując, że one mu wytłumaczą, co ich właściciel miał na myśli. Najwyraźniej właściciel się zniecierpliwił, ponieważ po pięciu minutach czekania na upragniony gest, nic się nie wydarzyło. Jongie westchnął ciężko, przysunął się do Yeola, prawie na niego wchodząc i złapał go za rękę, kładąc ją na swojej talii.

Yeol chciał czy nie, musiał przyznać, że mu się to podobało, chociaż chyba nie powinno. Wiele rzeczy tego dnia nie powinno się wydarzyć, a jednak było już po fakcie. Wielu rzeczy Sungyeol nie miał zamiaru robić, a zrobił je. Wszystko przez to niesforne maknae. Dla maknae.

Wiedział, że Jongie czuje jego walące serce. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę i dlatego czuł zawstydzenie. Mimo to przełamał się i po bardzo długiej chwili myślenia, rozluźnił się, jeszcze bardziej zbliżając się do młodszego Lee i tym razem naprawdę obejmując, a nie tylko trzymając rękę na jego talii. Pod dłonią czuł ciepło jego brzucha, na który zsunął rękę i zrobiło mu się gorąco. Po chwili poczuł też, że Jongie na tej dłoni kładzie swoją, dociskając ją do siebie, jakby pragnął więcej uczucia.

Po godzinie niedowierzania w to, co się teraz działo, Sungyeol poczuł się senny. Czuł przed sobą świeży zapach cytryn i przyjemnie ciepło ciała Sungjonga. Było mu dobrze. Tak dobrze, że nieświadomie wtulił twarz w aksamitne włosy maknae.

- Ładnie pachniesz – powiedział już w półśnie, by po chwili mocno zasnąć.


~*~

* Kokoronohime - oczywiście takie jezioro NIE istnieje w Japonii, i z tego co wiem, nigdzie indziej. Zostało ono stworzone na potrzeby tego ff. xD


2 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww... <3 <3 <3 <3 <3
    Miki <3 <3 <3 i Maknae <3 <3 <3

    I to byłoby na tyle... xD
    Nie no... Nie wiedziałam, że Maknae, to potrafi być taki spontaniczny... To było piękne! xD
    W ogóle... I to 'przytul mnie'... Yeol już sam to powinien wiedzieć... No, ale ważne, że go przytulił xD

    No, tak... Ehh... Cudowni są <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak kogoś przytulać, a później patrzeć na tą osobę, jakby to była jej wina xDDD Yeol, nieładnie xDD Ale w sumie najważniejsze, że udało mu się rozchmurzyć maknae xDD

    Historia z Kokoronohime - świetna xDD Choć sądzę, że sama nie zaryzykowałabym życia biegając wokół jeziora podczas burzy, by jeszcze później spotkać się z ukochanym pod drzewem xDD Myślę, że nie tego uczyli mnie w szkole xDD I żadne historyjki o wiecznej miłości, by mnie nie przekonały xDD Ale dzięki temu podwójnie podziwiam poświęcenie Jonga, bo ja bym tak nie potrafiła się poświęcić dla miłości (tak tylko zakładam, ale myślę, że nawet jak miłość podobno jest ślepa, to nie zaćmiłaby mnie ona aż tak xDD)

    Kissu, kissu, kissu!! Było Kissu - Yay! xDDD

    OdpowiedzUsuń