Sungyeol przekręcał się z boku na bok, już nie śpiąc, i
przy okazji próbując się oprzeć ładnym zapachom, które docierały do niego
gdzieś z domku, zapewne z kuchni. Po jakiejś 20-minutowej walce z głodem, który
dał o sobie znać, Lee podniósł się nieprzytomnie do pozycji siedzącej, po czym
jeszcze mniej przytomnie powędrował do kuchni.
Mina maknae była bezcenna.
- Co się tak patrzysz? – wymamrotał ledwie słyszalnie
starszy z nich, jeszcze bardziej targając nieład na głowie. – Lepiej rób
szybciej co masz robić, bo umrę z głodu.
- Najpierw, to się uczesz – zaświergotał radośnie Sungjong, wykładając na talerz kolejnego smacznie wyglądającego tosta. Yeol puścił mimo uszu uwagę maknae i chciał się poczęstować śniadaniem, ale wtedy dostał po rękach i spojrzał już na poważną minę młodszego Lee.
- No co?! Mówię chyba, że głodny jestem! – Sungyeol zrobił oburzoną minę, siłując się z maknae, jednak maknae wygrało, szczypiąc go w rękę. – Czy to będzie lepiej smakować jak się uczeszę?!
- Niekoniecznie, ale wtedy ja będę mógł zjeść w spokoju, nie śmiejąc się jak ostatni idiota – odparł nad wyraz spokojnie Jongie.
- O matko, jak ty marudzisz…
- Najpierw, to się uczesz – zaświergotał radośnie Sungjong, wykładając na talerz kolejnego smacznie wyglądającego tosta. Yeol puścił mimo uszu uwagę maknae i chciał się poczęstować śniadaniem, ale wtedy dostał po rękach i spojrzał już na poważną minę młodszego Lee.
- No co?! Mówię chyba, że głodny jestem! – Sungyeol zrobił oburzoną minę, siłując się z maknae, jednak maknae wygrało, szczypiąc go w rękę. – Czy to będzie lepiej smakować jak się uczeszę?!
- Niekoniecznie, ale wtedy ja będę mógł zjeść w spokoju, nie śmiejąc się jak ostatni idiota – odparł nad wyraz spokojnie Jongie.
- O matko, jak ty marudzisz…
Sungyeol zamiast iść i się uczesać, wolał siedzieć na
miejscu i prowadzić monolog, wznosząc oczy do sufitu, jaki to świat jest
niesprawiedliwy, a Sungjong wymagający. Chłopak tak bardzo skupił się na
własnej przemowie, że mało nie spadł z krzesła, kiedy maknae się nad nim
pochylił z lekkim uśmiechem na ustach. Yeol, zaskoczony całą sytuacją, poczuł,
że serce mu przyspiesza. Nie miał już tej pewności, która jeszcze mu
towarzyszyła kilka dni temu, że to efekt strachu przed Sungjongiem… czuł, że to
jednak coś innego, jednak nie miał ochoty precyzować tego dziwnego i dręczącego
uczucia.
- C-c-co ty robisz?... – Lee natychmiast się rozbudził i
patrzył z szeroko otwartymi oczami na słodko uśmiechającego się Jonga, który
znajdował się niebezpiecznie blisko.
- Tada! – chłopak się wyszczerzył i machnął przed jego nosem szczotką do włosów. – To uczeszesz się sam czy mam ci pomóc?
- Daj mi to…
- Tada! – chłopak się wyszczerzył i machnął przed jego nosem szczotką do włosów. – To uczeszesz się sam czy mam ci pomóc?
- Daj mi to…
Sungyeol zrobił wielce obrażoną minę, patrząc na zadowolonego
maknae i nie odrywając od niego wzroku, zaczął siłować się ze swoimi włosami. Przeczesał
je ze dwa razy, resztę poprawił palcami. Chciał już rzucić szczotkę gdzie popadnie,
ale gdy zobaczył bardzo krytyczne spojrzenie Sungjonga „Ty chyba chcesz obrazić
mnie i jedzenie tą szopą na głowie”, ciężko westchnął i zaczął rwać sobie włosy
z głowy. Dosłownie. Ostatecznie poszedł do łazienki i się uczesał, żeby uparty
Jongie dał mu jeść.
- Zadowolony? – mruknął Yeol, kiedy pojawił się w kuchni
i usiadł na swoim krześle, uważnie obserwując nad wyraz szczęśliwego Lee.
- Owszem.
- Owszem.
Sungjong znów się uśmiechnął i starszy z nich dałby sobie
rękę uciąć, że maknae puścił do niego oczko. Miał ochotę zaśmiać się na to
przewidzenie, jednak tylko lekko potrząsnął głową i na widok talerza pełnego tostów
uśmiechnął się szeroko niczym dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. W
ciągu jakichś 15 minut chłopak zjadł całą zawartość talerza i dopiero wtedy
zorientował się, że młodszy nie ruszył swojej części, tylko się w niego wpatrywał.
- Wytrzyj się – zaśmiał się Jongie. – Jak ty w ogóle jesz?
- Normalnie! – odpowiedział hardo Sungyeol, mimo wszystko czując, że lekko się czerwieni. Zaczął wycierać policzki, bo pomyślał, że może ubrudził się niechcący ketchupem. – Już?
- Nie…
- Normalnie! – odpowiedział hardo Sungyeol, mimo wszystko czując, że lekko się czerwieni. Zaczął wycierać policzki, bo pomyślał, że może ubrudził się niechcący ketchupem. – Już?
- Nie…
Sungjong z gracją zeskoczył z wysokiego krzesełka i
podszedł do lekko zaskoczonego przyjaciela. Po raz kolejny tego poranka maknae
zbliżył się na niebezpieczną odległość do chłopaka, który znów poczuł się lekko
zawstydzony. Sam nie wiedział, czy w tym momencie bardziej zdenerwował się
przez tą bliskość czy przez swoją głupotę, lecz Jongie nie kazał mu się długo
nad tym zastanawiać. Pochylił się nad nim i zmysłowo przejechał palcem po
ustach Lee, tak samo dwa dni temu podczas kręcenia. Tym razem jednak Sungjong
nie udawał zawstydzenia. Po prostu gładził jego wargi dobrą chwilę, aż w końcu oderwał
od nich swoje palce i je oblizał. Perwersyjnie. A potem na jego twarzy zagościł
jeszcze bardziej perwersyjny uśmiech. Gdyby Sungyeol nie był pod wpływem wielkiego
szoku, przez który nie mógł się ruszyć, uciekłby z krzykiem.
- Mówiłem, że ci to wynagrodzę.
Yeol głośno wciągnął powietrze, kiedy Jongie się od niego
odsunął. Po chwili otrząsnął się, jakby z jakiegoś snu, który okazał się bardzo
męczący. Spojrzał na przyjaciela, który dopiero teraz zaczął jeść, tak jakby
przed chwilą nie stało się kompletnie nic, czym mógłby się ktokolwiek przejąć. Mimo
to starszy Lee się przejął. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedział,
czy bardziej przejął się nim czy sobą.
Po tym, jak odgonił od siebie natłok natrętnych myśli,
poszedł do łazienki, żeby się jakoś uspokoić, ogarnąć, poukładać sobie to, co
powinien. Po jakichś 20 minutach odświeżony, ale i zmieszany, wyszedł i znów
Sungjong go zaskoczył. Tym razem kaloszami, które miał na nogach.
- Co jest? – zapytał niepewnie, patrząc na maknae, który
ustawił się jakby pozował do zdjęcia.
- Idziemy na ryby – wyszczerzył się młodszy z nich.
- Co?!
- Idziemy na ryby – wyszczerzył się młodszy z nich.
- Co?!
Jednak Jongie już nie odpowiedział, tylko zaśmiał się i
wyszedł z domku. Sungyeol podreptał za nim i spojrzał, że w rogu stoi jeszcze
jedna para kaloszy, więc na wszelki wypadek naciągnął je na nogi. Wyszedł na
zewnątrz, reszta już czekała.
- Naprawdę idziemy na ryby?! – pisnął, gdy tylko stanął
obok managera.
- Tak, będziecie opowiadać o rybkach, są tu rzadkie gatunki – odpowiedział spokojnie manager.
- Ale ja się nie znam na rybach! – protestował Yeol.
- Ja też nie – uspokoił go młodszy kolega, jednak chłopak zaczął myśleć, czy na pewno Sungjongowi można ufać, był za cwany. – Połowimy trochę i opowiemy o tym, co złapaliśmy.
- Myślisz, że coś złapiemy? – zapytał, chociaż może bardziej stwierdził z wielkim powątpiewaniem Yeol, patrząc na swoje gustowne obuwie.
- Nieważne, będzie zabawnie.
- Tak, będziecie opowiadać o rybkach, są tu rzadkie gatunki – odpowiedział spokojnie manager.
- Ale ja się nie znam na rybach! – protestował Yeol.
- Ja też nie – uspokoił go młodszy kolega, jednak chłopak zaczął myśleć, czy na pewno Sungjongowi można ufać, był za cwany. – Połowimy trochę i opowiemy o tym, co złapaliśmy.
- Myślisz, że coś złapiemy? – zapytał, chociaż może bardziej stwierdził z wielkim powątpiewaniem Yeol, patrząc na swoje gustowne obuwie.
- Nieważne, będzie zabawnie.
Starszy Lee przyłapał się na tym, że w zwykłych stwierdzeniach
swojego przyjaciela, dokładnie od wczoraj, doszukuje się jakichś dziwnych
podtekstów. Dlatego usłyszawszy „Będzie zabawnie”, spojrzał podejrzliwie na
maknae, jakby ten co najmniej planował jakiś zamach. Odniósł też niejasne
wrażenie, że pod tymi słowami kryje się wiadomość, że dobrze bawić będzie się
na pewno Jongie, ale niekoniecznie on…
Tak czy inaczej, po godzinnym spacerze, przez rzadki,
urokliwy lasek, podczas którego chłopcy na dobrą sprawę rozmawiali przed kamerą
o niczym, znaleźli się przy rzece. Mimo to ciężko to było nazwać „rzeką”, zdecydowanie
bardziej pasowało określenie „strumień”, dość płytki, na środku zapewne sięgał
Lee do pasa. Tak czy inaczej nie można było odmówić temu miejscu pewnej magii.
- Dobra, to co, łapiemy na żywca? – zaśmiał się Yeol, udając
szczęśliwego z tego faktu, choć tak naprawdę łowienie nie należało do jego
ulubionych rozrywek.
- Chyb tak. Chodź tu, tu są mniej ostre kamienie.
- Chyb tak. Chodź tu, tu są mniej ostre kamienie.
I zaczęło się… Nie chodziło o łowienie, a fanserwis
Sungjonga, który wyjątkowo zawstydzał tego dnia Yeola. Maknae pociągnął go za
rękę, tak jakby byli parą, na pewno ku uciesze szerokiej liczby fanek, ale na
pewno nie Lee. Chociaż miał już taki mętlik w głowie, że nie potrafił stwierdził,
dlaczego tak się zestresował dłonią Sungjonga na swojej. Uśmiechnął się jednak
i posłusznie podreptał za młodszym, przy okazji się potykając. Na szczęście
czujny Jongie czuwał i uśmiechał się do niego jak anioł stróż. Z piekła rodem.
Ostatecznie wybrali jakiś strategiczny punkt, mówiąc o
tym, jak tu pięknie i jakie będą mieli szczęście, jeśli faktycznie upolują ten
rzadki gatunek, o którym wcześniej mówili. Niestety ryby nie były takie głupie,
więc opływały obydwóch Lee z dala, chociaż Yeol odważnie rzucał się naprzód, by
coś dorwać. Niestety, zwierzęta okazywały się sprytniejsze i szybsze, co
wywoływało u maknae perlisty śmiech.
- Sam coś złap, cwaniaku! – krzyknął w końcu Sungyeol, mając
dość naśmiewania się przyjaciela.
- Oczywiście.
- Oczywiście.
Jongie spojrzał na niego wyzywająco, przysuwając się do
Yeola i z gracją odgarniając za długą grzywkę. Starszemu z Infinite ulżyło,
kiedy ten w końcu to zrobił, ponieważ sam miał ochotę zarzucić mu grzywkę za
ucho. Maknae pochyliło się nad wodą, uważnie obserwując pod przejrzystą taflą
wody każdy ruch.
- Tam jest! – wrzasnął starszy, pokazując palcem na
kolorowy kamień tkwiący idealnie przed nogami maknae.
- Ty jesteś normalny? – Jongie spojrzał bardzo krytycznie na Yeola, który automatycznie się wycofał czując, że zrobił coś nie tak. – Nie drzyj się, straszysz je! Teraz to tutaj żadna nie podpłynie.
- No przepraszam! – odparł Yeol, znów za głośno, ale tak na dobrą sprawę nie uważał, że to coś, za co powinien przepraszać.
- Ty jesteś normalny? – Jongie spojrzał bardzo krytycznie na Yeola, który automatycznie się wycofał czując, że zrobił coś nie tak. – Nie drzyj się, straszysz je! Teraz to tutaj żadna nie podpłynie.
- No przepraszam! – odparł Yeol, znów za głośno, ale tak na dobrą sprawę nie uważał, że to coś, za co powinien przepraszać.
Tak czy inaczej, po chwili kłótni, po chwili rozmowy,
nastąpiła cisza. Sungjong delikatnie pociągnął Yeola za koszulkę, kiedy
zobaczył płynącą w ich stronę rybę. Chłopak zrozumiał przekaz, więc grzecznie
stał w miejscu czekając, aż zwierzę będzie bliżej. A kiedy już było, rzucił się
na nie razem z maknae…
Oczywiście znów ryba ich przechytrzyła. Yeol miał ochotę
soczyście zakląć, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał, przypominając
sobie, że kamera nadal kręci, poza tym maknae nie lubił brzydkich wyrazów.
Prawie się przewalił, ale udało mu się złapać równowagę w ostatniej chwili.
Cieszył się tym małym zwycięstwem, gdy tymczasem wiecznie zgrabny i radzący
sobie świetnie na każdej krzywej drodze maknae zachwiał się. W ostatniej
sekundzie złapał Yeola za ramię i tym samym obaj z krzykiem wylądowali w wodzie…
Obok nich zabrzmiał gromki śmiech obu kamerzystów i
managera. I o ile starszy Lee miał ochotę ich wszystkich powybijać, starając
się podnieść na nogi, tak Jongie śmiał się razem z nimi. Ten śmiech nie należał
do tych zarezerwowanych dla fanów, a raczej dla bliskich, był szczery i
radosny, tak jakby przez chwilę wiecznie chłodny Sungjong zapomniał o swoim
opanowaniu. Dopiero po chwili Yeol zorientował się, że ten mocno obejmuje jego
kark, zmuszając Sungyeola, by ten podniósł i siebie, i przyjaciela… Z przerażeniem
spojrzał na maknae, co wcale nie pomogło. Młodszy chłopak odpowiedział mu
słodkim uśmiecham i spojrzeniem „Rób to, co ci każę”.
Zażenowany Lee wziął się w garść i wczuł się w ten
nadmierny fanserwis, czując oddech maknae na swoim mokrym policzku. Nie miał
jednak zamiaru rozmyślać na temat tej pieszczoty, po prostu złapał Sungjonga w
pasie i postawił go na nogi, co wywołało u obu śmiech. U Yeola wymuszony, u
maknae, o dziwo, niekoniecznie. Jednego Lee był pewny – Jongie nie przewalił
się przypadkiem.
- Jestem cały mokry! – zaświergotał młodszy Lee, którego
najwyraźniej cała ta, skądinąd, niezręczna sytuacja, rozbawiła.
- To chyba widać, fani na pewno zauważą, nie martw się!
- To chyba widać, fani na pewno zauważą, nie martw się!
Dopiero po chwili śmiechu Yeol zdał sobie sprawę z tego, co
powiedział i zlustrował sylwetkę Sungjonga. Maknae faktycznie było całe mokre, łącznie
z włosami. Z ciemnych kosmyków skapywały krople, raz jedna spadła na gładki policzek,
raz na smukłą szyję, raz na perfekcyjnie wyrzeźbiony obojczyk… Sungyeol uważnie
obserwował szlak, które te krople wyznaczały, nie wiedział tylko, czy chciał
zapamiętać ten mokry tor, czy raczej jasną skórę Jonga. Mało nie upadł, gdy
zdał sobie sprawę o czym myśli, i co gorsza, że maknae go uważnie obserwuje,
uśmiechając się wrednie, jak to tylko on potrafił.
Chłopcy wrócili się przebrać, by po jakichś 30 minutach
jechać jeszcze dalej niż wczoraj i coś zjeść. Tym razem jednak obeszło się bez
kamery, po prostu najedli się porządnie i wrócili do domku. Tego dnia panował
też większy upał niż przez ostatnie dni, więc manager, dbając o podopiecznych (a
właściwie dając się ponieść lenistwu, gdy zdano mu raport, że i tak inne pary
mają mniej materiału), zarządził resztę popołudnia wolną.
Normalnie starszy Lee ucieszyłby się z takiej wiadomość i
zaraz wymyśliłby coś niezmiernie ciekawego do roboty. Tym razem jednak jego
głowę zaprzątały uparte i męczące myśli, które ciążyły nad nim jak sępy. Stwierdził
więc, że to będzie idealna okazja na to, by spokojnie sobie to wszystko
poukładać w głowie. Udając, że nie widzi starań Sungjonga, by zwrócił na niego
uwagę, poszedł prosto do swojego pokoju z butelką zimnej wody i zamknął się na
klucz. By na pewno nikt mu nie przeszkadzał.
Zdecydowanie zachowanie Sungjona było niecodzienne,
dziwne… Nie przypominał sobie, by maknae zachowywało się tak kiedykolwiek.
Oczywiście ta „Mała Idealna Wredota”, jak to zwykł nazywać go Dino, miewał
swoje humorki i wtedy najlepiej było nie wchodzić mu w drogę. Problem polegał
na tym, że takie zachowanie nie należało do dziwnych humorków. Po pierwsze,
Sungyeol zaczął się zastanawiać, dlaczego Lee poprosił o Japonię i o to, by
jechać razem z Yeolem. Od zawsze był przekonany, że młodszy lepiej dogaduje się
z L’em albo Hoyą. Doszedł jednak do wniosku, że Hoya mimo wszystko wolał być z
Dino, a Myungsoo wybrał Woohyuna, albo raczej odwrotnie… Mimo wszystko to była
najmniej istotna kwestia.
Odkładając na bok sprawę miejsca pobytu i osoby do pary,
zaczął zastanawiać się nad dziwnie wylewnym fanserwisem młodszego Lee. Chłopak
nie znosił okazywać uczuć, więc nawet jak mu kazano fanserwisować z
którymkolwiek z kolegów, zawsze miał pewne opory. A w Japonii sam pchał siebie
i Yeola przed kamerę. Sungyeol pomyślał,
że może brak mu reszty chłopaków, że we dwóch faktycznie można czuć się trochę
osamotnionym, jednak takie wytłumaczenie mu nie pasowało. Wzruszył więc
ramionami, będąc coraz mniej zadowolonym z wyłaniających się wniosków, i
przeszedł do punktu najważniejszego.
Spanie. Nie chciało mu się wierzyć w to, że Sungjong boi
się spać sam. Faktycznie, w pokojach nigdy nie byli sami, zawsze towarzyszył im
ktoś inny, czy to kumpel, czy manager, ale zawsze ktoś. Jednak taka fobia nie
pasowała do pewnego siebie, eleganckiego maknae, który na każdym kroku
pokazywał, że jest wspaniały i dumny jak paw. A nawet jeśli naprawdę bał się ciemności,
to nie przyznałby się do tego przed nikim, nigdy, a przed nim już na 100%.
Lee stracił rachubę czasu, ale rozważywszy wszystkie
ostatnie wydarzenia, słowa, zachowania, doszedł do wniosku, że wniosek, który
mu się nasunął, nie ma racji bytu i po prostu nie może być prawdziwy. Po prostu
nie. I tak powtarzał sobie to „Nie” do znudzenia, aż poczuł się senny,
zmieszany, zszokowany. Bo jeśli to miało okazać się prawdą… to co miał zrobić?
Podobno w takich chwilach najlepiej dać się ponieść
emocjom.
Potrząsnął głową na coraz to głupsze myśli, które go
nawiedzały i postanowił, że po prostu to sprawdzi. A miał dobrą okazję,
ponieważ było już ciemno, gdyż w pokoju przesiedział dobre kilka godzin.
Wyszedł więc, zjadł coś, wziął prysznic i wrócił do pokoju, rozkładając się na
łóżku, po raz pierwszy nie opatulając się od góry do dołu kołdrą. I w końcu
usłyszał tak bardzo wyczekiwane pukanie.
- Mogę? – idealnie uczesany Sungjong zajrzał do środka,
obdarzając przeszywającym spojrzeniem właściciela łóżka. W ręku dzierżył
swojego misia i kołdrę.
- Możesz – westchnął ciężko Yeol, przewracając oczami. – Ale dobra, zlituję się nad tobą. Nie musisz targać tej kołdry.
- Naprawdę? – zapytał zadowolony Jongie, by na chwilę zniknąć i wrócić bez kołdry, a także bez misia. Spojrzał na Sungyeola, który zajmował prawie całe wielkie łóżko. – Ale przesuń się.
- Możesz – westchnął ciężko Yeol, przewracając oczami. – Ale dobra, zlituję się nad tobą. Nie musisz targać tej kołdry.
- Naprawdę? – zapytał zadowolony Jongie, by na chwilę zniknąć i wrócić bez kołdry, a także bez misia. Spojrzał na Sungyeola, który zajmował prawie całe wielkie łóżko. – Ale przesuń się.
Sungyeol posłusznie to zrobił. Jednak to już nie była ta
ilość miejsca, którą zostawiał swojemu maknae. Zdecydowanie się skurczyło.
Starszy spojrzał na swojego przyjaciela, ale on tym faktem nie wydawał się być oburzony
czy zaskoczony… Kiedy kładł się obok Yeola, obdarzył go uśmiechem. I chłopak
mógłby przysiąc, że ten uśmiech należał do… uwodzicielskich.
Przełknął cicho ślinę i zamknął oczy, udając, że bliskość
i pewność siebie Sungjonga nie robi na nim żadnego wrażenia. Jednak było
zupełnie odwrotnie. Yeol poczuł, że mu nieznośnie gorąco, a rytm serca
przyspiesza. Poczuł też, że maknae się przysuwa… otworzył ze zdziwienia oczy. I
już wiedział, że to błąd.
Jongie patrzył na niego uważnie, bystrym wzrokiem, jakby
chciał coś wyczytać z twarzy Yeola. Starszy Lee nie miał pojęcia, co ma zrobić,
czuł jedynie, że do zestawu niechcianych reakcji dołączają zaróżowione
policzki. Nie spuszczał jednak wzroku z maknae. A maknae z niego. W końcu Sungjong
uśmiechnął się tak, że na pewno nie jedna dziewczyna, a nawet i chłopak,
poczułby motyle w brzuchu…
- Dobranoc.
Po tych słowach zadowolony z siebie młodszy Lee zamknął
oczy i jeszcze bardziej przysunął się do twarzy Yeola. Tak na dobrą sprawę,
gdyby Jongie chciał, to mógłby… go pocałować. Albo odwrotnie. Sungyeola
przeszedł dreszcz na samą myśl o pocałunku… Dlatego zamknął oczy, modląc się w
duchu, by tylko szybko zasnąć…
I zasnął, utulony do snu zapachem cytryn i oddechem
Sungjonga.
Awwwwwwwwwwwww <3 Jak ja ich kocham <3 <3 <3 I jaki ja mam zaciesz, jak to czytam xD Oni są cudni <3
OdpowiedzUsuńI Maknae. Jejku, ja też chcę takiego Maknae! Jego zachowanie jest zabójcze, ach... xDD Kocham fanserwis, ale fanserwis w jego wykonaniu kocham jeszcze bardziej xD
A Yeol. Oj, Yeol, Yeol. Wniosek jest tylko jeden, i bardzo prosty. To miłość! xDD
I dobra... Jestem nudna z tymi komentarzami, ale nic nie poradzę, że oni są tacy cudowni, i to ff jest takie cudowne, że mi aż słów brak xD
Awwwww.... Ja wiem, że ja się powtarzam i w ogóle, ale to jest takie słodziaśne, no normalnie cud, miód i czekolada xDD I z każdym rozdziałem jest coraz bardziej słodkie :D
OdpowiedzUsuńW sumie to trochę szkoda, że w końcu Jongie nie uczesał Yeola... Jestem ciekawa, co za fryzura z tego wyszła xDDD
"Na szczęście czujny Jongie czuwał i uśmiechał się do niego jak anioł stróż. Z piekła rodem." - Kocham te dwa zdania... Normalnie będę musiała sobie je zapisać na listę moich ulubionych cytatów z fanficków xDD No normalnie <333
I widzę, że Sungyeol zaczyna w końcu zauważać, że coś jest nie tak. Choć najbardziej byłam z niego dumna, jak domyślił się, że wpadnięcię do wody Jongiego nie było przypadkiem xDD
I końcówka też była cute i w ogóle... I w ogóle czekam na jakiś ruch tym razem ze strony Yeola, no bo ile można żyć w nieświadomości czyiś uczuć xDD