piątek, 22 lutego 2013

Siedem Dni ~Endless Summer~ - Część III





Sungyeol stał przed drzwiami łazienki, ale tym razem nie miał siły na krzyki ani na błaganie maknae, żeby szybciej wyszedł. Całą noc spał może z godzinę, a wiedział o tym tylko dlatego, że pamiętał sen. Stało się tak z kilku powodów. Po pierwsze, jak zwykle miał problem z zaśnięciem w nowym miejscu. Po drugie, było strasznie gorąco, jednak on ani na chwilę nie zrzucił z siebie kołdry, co więcej, nawet nie zmienił pozycji podczas leżenia… a po trzecie Sungjong był zbyt blisko, i Yeol mało co nie spadł z łóżka, tak się obawiał o swoją przestrzeń prywatną.

- Co ci się stało?

Lee otworzył oczy i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po korytarzu. Zmęczenie było tak duże, że prawie zasnął pod ścianą i osunął się. Spojrzał na przyjaciela, który stał przed nim i wpatrywał się w niego intensywnie. Sungyeol odruchowo zaczął przygładzać włosy, na co maknae zaśmiał się, chyba niezamierzenie, ponieważ natychmiast odwrócił się na pięcie i zgrabnym krokiem poszedł do kuchni.

Gdyby Yeol nie poczuł się zażenowany, to kopnąłby w ścianę, ale po prostu wzruszył ramionami i wszedł do łazienki. Spojrzał w lustro i przeraził się, gdy zobaczył wielkie wory pod oczami. Już wiedział, że jeśli Woohyun zobaczy dzisiejsze nagrania, będzie się nabijał z biednego i niewyspanego Lee. Nie miał zamiaru się jednak dłużej nad tym zastanawiać, ogarnął się w miarę szybko, znów zarzucając na siebie byle co. Kiedy wszedł do kuchni, lekko kulejąc, zamurowało go.

Na niewielkim drewnianym stole stała kawa, sok, talerz w pokrojonym jabłkiem i sałatka, czyli śniadanie idealne według Sungjonga. Yeol wybałuszył oczy na ten widok, jednak gdy otrząsnął się z pierwszego szoku, przeniósł wzrok na lekko uśmiechającego się maknae.

- Coś przeskrobałeś jak spałem, czy co? – zapytał podejrzliwie Sungyeol, nie spuszczając oczu z młodszego Lee, który ostro na niego spojrzał, a Yeol natychmiast spuścił wzrok. – No co, pytam tylko…
- Czy ty naprawdę masz tak wielką sklerozę, że nie pamiętasz, co ci wczoraj powiedziałem? – wycedził przez zęby Jongie, a ton jego głosu mógł przerazić niejedną osobę.
- Yyy – zaczął przestraszony Yeol, ale z tego strachu ból w kostce się odezwał i jedynie jęknął żałośnie, opadając na krzesło. – Już wiem! – uświadomił sobie pod przypływem emocji. – Śniadanie mi obiecałeś.
- Właśnie, więc jedz. – dodał spokojnie maknae. – Jak noga?
- Jak widać.
- Opuchlizna zeszła.
- Na szczęście.

Reszta śniadania upłynęła w ciszy pełnej dziwnego napięcia. Przynajmniej dla starszego członka Infinite. Ukradkiem zerkał na Sungjonga, który swoją porcję ledwo ruszył, gdy tymczasem on nie mógł przestać jeść, taki był głodny. Jednak w końcu się opanował i przestał jeść, po czym nie odzywając się wyszedł na zewnątrz. I chociaż to na powietrzu panował znacznie większy skwar niż w zacienionym domku, to właśnie tu Yeol poczuł ulgę i wziął głęboki oddech.

- Chłopaki! – rzucił manager, kiedy Jongie stanął obok Yeola. – Dzisiaj ruszamy w tutejsze góry, tylko nie wiem, czy ty dasz radę? – spojrzał sceptycznie na nogę starszego Lee.
- Pewnie, że dam! – żachnął się chłopak, że ktoś w ogóle śmie w niego wątpić. – Jak ja nie dam, to już nikt nie da!

Manager tylko pokiwał głową z uznaniem, a Yeol mógłby się założyć, że Jongie się zaśmiał. Lecz kiedy na niego spojrzał ten patrzył z zachwytem na widok przed sobą. Straszy wzruszył ramionami i ruszył za resztą do samochodu, zastanawiając się, czy naprawdę da radę się wspinać. I co tym razem wymyśli maknae, gdyż miał pewność, że coś na pewno.

Po jakiejś godzinie podróży, chłopcy zdążyli opowiedzieć jakieś legendy dotyczące gór, w stronę których jechali. Na miejscu czekała ich niespodzianka, a przynajmniej Yeol tak to odebrał. Była to przewodniczka po tutejszych terenach, młoda i ładna Japonka o wesołym usposobieniu. Na imię miała Minami i znała koreański, za co Sungyeol (i chyba nie tylko on) w duchu dziękował. Jego japoński nie należał do najlepszych, i co by nie mówić o Sungjongu, on też nie był mistrzem japońskiego.

W każdym bądź razie, o ile starszemu z Infinite wydała się sympatyczna, zresztą reszcie ekipy też, tak widział, że maknae miał ochotę ją rozszarpać. Nie pokazywał ego, uśmiechał się, nadal był elegancki i miły, ale jego wzrok mówił wszystko. Yeol w duchu stwierdził, że z ich maknae dzieje się coś bardzo dziwnego, i cała ta Japonia źle na niego wpływa. Najpierw boi się spać sam, jest wredny, potem potulny jak baranek, żeby następnie zabijać wzrokiem…

Nie było jednak czasu na poważne rozmowy czy przemyślenia. Po krótkim zapoznaniu się, kamery poszły w ruch. Cała piątka zaczęła się wspinać, z Minami na czele. Podczas drogi w górę rzadko się odzywali, jedynie dziewczyna wskazywała im co ciekawsze rośliny czy też opowiadała w skrócie o bardziej interesujących miejscach. Po jakichś trzech godzinach wolnego i równego marszu, wszyscy zgodnie stwierdzili, że pora na odpoczynek i na coś do zjedzenia.

Starszy Lee ucieszył się na tę wiadomość, ponieważ noga zaczynała dokuczać, a nie miał zamiaru się skarżyć czy prosić o przerwę, żeby mógł chwilę odpocząć. Lubił marudzić, ale raczej o rzeczach mniej istotnych, bardziej błahych, żeby sobie na dobrą sprawę po prostu pogadać. Tym razem nawet nie chciał marudzić, żeby nie dać satysfakcji maknae, i żeby nie zrobić złego wrażenia na nowej koleżance.

Zarządzili godzinną przerwę, żeby zjeść i odpocząć. Naprawdę było gorąco, więc taka wspinaczka mimo wszystko należała do wymagających. Sungjong, Sungyeol i Minami usiedli na jednej z ławek, skąd mieli świetny widok na krajobraz roztaczający się pod nimi – przede wszystkim piękne lasy. W każdym bądź razie, jak krajobrazy nie byłyby piękne, tak starszy Lee i jego nowa koleżanka dobrze się ze sobą dogadywali. Całe szczęście, że panowie kamerzyści i manager także zajęli się sobą, ponieważ gdyby zarejestrowano materiał dotyczący Yeola i Minami, to na pewno dziwne fanki Infinite zarzuciłoby chłopakowi, że ma dziewczynę, i że jak on tak śmie. Chociaż nie robili nic oprócz zwykłej, żywej rozmowy. Jednak fanki i ktoś jeszcze, widzieli więcej.

- Długo się uczysz koreańskiego? – rzucił rozentuzjazmowany Lee, biorąc do ręki kolejną kanapkę. Zupełnie zapomniał o tym, że obok siedzi jego przyjaciel i uważnie ich obserwuje, nie odzywając się, tym samym dając dziewczynie do zrozumienia, że jej nie lubi.
- Hmm – dziewczyna chwilę się zastanowiła, robiąc zamyśloną miną – Jakieś trzy lata. Wcześniej zrobiłam sobie kurs na przewodniczkę, więc dobrze się złożyło.
- A czemu akurat koreański? – Lee kontynuował, nie zwracając uwagi na młodszego.
- Lubię ten język, podoba mi się jego brzmienie, poza tym angielski już umiałam, więc jeszcze jeden nie zaszkodził – zaśmiała się uroczo dziewczyna. – A ty uczysz się jakiegoś języka?
- Niby angielskiego i japońskiego, ale mamy tak zawalony grafik, że ciężko to nam idzie. Jedynie Myungsoo, o ile kojarzysz, zna dobrze japoński.
- No pewnie, że go znam! Oglądałam nawet z nim dramę, „Jiu”, bardzo fajna. Poza tym… - dziewczyna zacięła się, zarumieniła i znów spojrzała na Lee. – Ja was słucham, bardzo mi się podoba wasze „Be Mine”.
- Serio?! – pisnął Yeol, miał to w zwyczaju, gdy coś go ucieszyło. – A coś jeszcze ci się podoba?
- „TO-RA-WA” na przykład, czy „She’s back”. Ja ogólnie słucham dużo koreańskiej muzyki.
- To super! Cieszę się, że jesteś naszą przewodniczką, przynajmniej można z tobą normalnie pogadać, a nie. Bo jak widać – Lee spojrzał bardzo poważnego maknae, zupełnie ich ignorującego. – On ma swoje humorki.
- Z tobą też się dobrze rozmawia, Yeol-ah – uśmiechnęła się, a chłopakowi spodobało się to, jak wypowiedziała „Yeol-ah”, jednak chyba tylko jemu.
- Że co proszę?

Ich radosny śmiech przerwał śmiertelnie poważny Sungjong, który z zaciętą miną i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w Minami. Sungyeol nie wiedział, o co w tym momencie chodzi, ponieważ jego przyjaciel ewidentnie chciał zgładzić Japonkę wzrokiem. Chyba ona też poczuła się skonsternowana, ponieważ tylko wymieniła z nimi pytające spojrzenia, lekko się rumieniąc. Tymczasem maknae przybrał niebezpieczny odcień czerwieni.

- Co ty powiedziałaś? – warknął Sungjong, zupełnie ignorując fakt, że nie zachowuje ani nie zwraca się do niej elegancko. – Powtórz to.
- Yyy – dziewczyna lekko spanikowała, szukając wsparcia u starszego Lee, ale on był w takim samym szoku. – No, że dobrze rozmawia się z Sungyeolem…
- Nie. Powtórz dokładnie to, co powiedziałaś. Mam ci przeliterować słowo „dokładnie”? – ton Sungjonga był władczy i nieznoszący sprzeciwu. Jego przyjaciel wiedział, że maknae odzywa się tak tylko wtedy, kiedy naprawdę, ale to naprawdę jest wściekłe i niebezpieczne.
- Że… dobrze mi się rozmawia… z Yeol-ah…
- Właśnie! – przerwał jej Jongie, czym przestraszył i ją, i swojego kumpla z zespołu. – Trzy lata uczysz się koreańskiego? Błagam cię, nie ośmieszaj się! Chyba nauka języka idzie z nauką kultury, chociaż w minimalnej części, co?
- Jongie, co ty… - Yeol próbował załagodzić sytuację, nie wiedząc, co się dzieje, jednak gdy spojrzał na przerażającą minę maknae… Zamknął się.
- Nie przerywaj mi, dobrze? – młodszy Lee spojrzał morderczym wzrokiem na Yeola. – Więc skoro uczyłaś się trzy lata, to chyba wiesz, że nie powinnaś używać do jego imienia „-ah”… chyba to wiesz, co?
- No, ale… wiem, ale…
- To jak wiesz, to czemu użyłaś? Co, myślisz, że jak zamieniłaś z którymś z nas kilka zdań, to możesz się spoufalać?
- Co?... – dziewczyna byłą coraz bardziej zmieszana i zdenerwowana. – Nie, ale… przecież…
- Błagam cię, nie ośmieszaj się. Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś starsza, a głupsza… Może trochę więcej szacunku do nowo poznanej osoby?
- Przepraszam…
- Nie przepraszaj, tylko zanim powiesz, że znasz język, upewnij się, że go znasz! Pośmiewisko z siebie zrobiłaś, udając taką słodziutką i oczytaną.
- Sungjong! Wystarczy! – ryknął niespodziewanie Yeol, patrząc wyzywająco na wściekłego maknae. – Przesadzasz, i to grubo! Nie obrażaj jej!
- To niech zejdzie mi z oczu – rzucił hardo Jongie, nie przejmując się kompletnie tym, że starszy kolega go upomina.
- Tak, przepraszam…

Minami ze łzami w oczach, roztrzęsiona, odbiegła od nich, wzbudzając chwilowe zainteresowanie managera i kamerzystów. Jednak nie przejmowali się tym dłużej niż minutę, gdyż czekało na nich jedzenie. Za to Sungyeol, wściekły i roztrzęsiony, spojrzał na maknae morderczym wzrokiem i z pretensją wypisaną na twarzy. Jednak te emocje ustąpiły miejsca wielkiemu zdziwieniu, gdy zobaczył, że Sungjong jest już cały uśmiechnięty i słodki, jakby przed chwilą wcale nie przeistoczył się w prawdziwego potwora.

- Co to miało być? – warknął Yeol, czując coraz większą irytację spowodowaną dziwnym zachowaniem maknae.
- Lekcja koreańskiego – odparł zupełnie beztrosko Lee, wręcz zadowolony z siebie, biorąc do ręki kanapkę i podziwiając widoki.
- Zgłupiałeś? Co ty od niej chciałeś? Bo się „-ah” zwróciła? Odbiło ci? – Yeol nie wierzył w całą tą sytuację.
- Chyba ci odpowiedziałem, powtórzyć? – maknae spojrzał twardo na starszego przyjaciela. – Lekcja koreańskiego. Jakby miała trochę oleju w głowie, nie zwróciłaby się tak do ciebie. Zwykła fanka czekająca na okazję.
- A czyś ty przez chwilę pomyślał, że może MNIE to odpowiada? – Lee czuł, że zaraz zacznie krzyczeć, maknae powoli wyczerpywał jego limit wielkiej cierpliwości.
- Że jakaś obca Japonka zwraca się do ciebie, jakby cię znała? – Sungjong znów przybrał niebezpieczną minę. – Błagam, nie kompromituj się.
- Nie – prychnął chłopak, niedowierzając w to, co słyszy, i czego był świadkiem. Nie wytrzymał. – To ty się kompromitujesz! Najpierw jesteś wredną żmiją, potem słodkim maknae, potem włazisz mi do łóżka, bo się boisz sam spać? Błagam cię, ile ty masz lat?! A potem awantura o nic… Śmieszny jesteś! I w ogóle wielkie dzięki, bo ona serio wydawała się fajna, ale przez twoje humorki możemy zapomnieć o miłej wycieczcie! Gratuluję. Oprócz udawania wielkiej gracji i maknae samo zło, to już nic ci nie wychodzi. Jesteś wrednym tchórzem!

Dopiero po całym monologu, sfrustrowany do granic możliwości Yeol, spojrzał na twarz maknae… I zamurowało go. Był pewny, że Jongie zaraz mu coś odpowie, bo miał cięte riposty i nie lubił przegrywać wojny na słowa. Jednak chłopak patrzył z wyrzutem na Sungyeola, z przygryzionymi ze złości wargami… i zaszklonymi oczami. Czyżby jego słowa naprawdę zabolały wiecznie chłodnego i perfekcyjnego Sungjonga?...

- Jak ty nic nie rozumiesz.

Lee przeszły ciarki po plecach na te słowa. Przez chwilę pomyślał, że naprawdę musiał skrzywdzić maknae, ponieważ takiego tonu nigdy u niego nie słyszał. Te słowa nie były wypełnione wściekłością, zdenerwowaniem, wyższością, pogardą czy ironią. One były… smutne, przykre i pełne wyrzutów. Problem polegał na tym, że Yeol naprawdę tego nie rozumiał…

- Zwariuję z nim, naprawdę zwariuję po tej wycieczce!

Reszta podróży na szczyt upłynęła bardzo chłodno, niestety tylko w przenośni. Minami i Sungjong byli bardzo poważni, rozmawiali ze sobą, ponieważ przed kamerą po prostu musieli. Starszy członek Infinite udawał wesołego, ale kiedy tylko kamera się od niego odwracała, wzdychał ciężko, patrząc na smutnego maknae.

Manager postanowił trochę szybciej zakończyć wycieczkę, widząc panujące nastroje, przede wszystkim przewodniczki, której chciało się płakać, i młodszego Lee, który chodził naburmuszony jak osa, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Pod wieczór zeszli z gór i zmęczona piątka zapakowała się do vana. Panowała w nim istnie grobowa atmosfera.

W domku nie było lepiej, a nawet gorzej. Bo z maknae opadła maska jakichkolwiek pozorów. Był wściekły. Był tak wściekły, że gdyby zamienił się w kota, to Sungyeol miał pewność, iż chodziłby najeżony jak nigdy, drapiąc wszystko co popadnie. W pewnym momencie Yeol aż chciał przeprosić za swój wybuch, jednak gdy tylko otwierał usta, maknae natychmiast zamykał go spojrzeniem „Powiedz coś, a zginiesz”.

W fatalnym humorze położył się do łóżka. Znów panował skwar i znów nie mógł zasnąć. Tym razem przez wyrzuty sumienia. Przecież wiedział, że Jongie uwielbiał być wredny i doprowadzać co poniektórych do płaczu. A on, jako ten starszy, nie powinien mu tego wszystkiego mówić, gdyż powiedział same niemiłe rzeczy, które niejedną osobę mogłyby zranić. Tym bardziej przyjaciela…

Yeol przewracał się z boku na bok, coraz bardziej zły na samego siebie. Ostatecznie stwierdził, że zaryzykuje własne życie, gdyż woli mieć czyste sumienie. Po cichu zakradł się do pokoju maknae i zapukał. Żadnej odpowiedzi. Zapukał jeszcze kilka razy. Nic. Wiedział, że on nie śpi, czuł to. Ale najwyraźniej Jongie wolał udawać… Mimo to tym razem Lee był nieugięty. Wszedł do jego pokoju i odważnie zapalił światło.

- Jongie, przepraszam. Nie gniewaj się, no. Wiesz, że lubię pleść od rzeczy… Przepraszam. Jak chcesz, to przyjdź… Zostawię dla ciebie miejsce.

Po czym szybko wyszedł i miał ochotę walnąć głową w ścianę. Tej drugiej części zdania nie miał na myśli… To znaczy miał, ale nie chciał tego mówić na głos… W tym momencie sam siebie nie rozumiał. Jednak postanowił już więcej nie myśleć, bo bolała go już głowa od nadmiaru wrażeń i dziwnych myśli. Położył się do łóżka, namiętnie wpatrując się w gwiazdy, jakby z tak szeroko otwartymi oczami mógł zasnąć.
Jednak wpatrując się w nie, sam przyłapał się na kolejnej, niebezpiecznej myśli… I kiedy to sobie uświadomił, poczuł w brzuchu coś ciężkiego, jak kamień. To nie było przyjemne uczucie… ale na pewno ciekawe. Zmrużył oczy i zacisnął wargi, jakby to miało coś zmienić.

W przypływie frustracji chciał już zacząć rzucać się po wielkim łóżku, krzycząc i machając kończynami, jak to miał w zwyczaju... Ale usłyszał podejrzany dźwięk. Skrzypienie otwieranych drzwi i szelest pościeli. Następnie poczuł, jak coś kładzie się pod drugiej stronie łóżka, i to kładzie się blisko. Znacznie bliżej niż wczoraj. I na pewno świadomie.

Yeol cicho przełknął ślinę, i o dziwo, zrobiło mu się lżej na sercu… Wiedział, że maknae się już nie gniewa, skoro przyszedł. Wiedział, że jutro powinno być już w porządku. Uśmiechnął się pod nosem i czuł, że może tym razem zaśnie szybciej. Przypomniał sobie też, że poprzedniej nocy prawie nie spał… Poczuł wielką senność i już prawie odpłynął do krainy snów, kiedy poczuł na swoim karku ciepły oddech Sungjonga. Po całym jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz, który natychmiast go rozbudził.

Mimo wszystko zmęczenie dało mu się we znaki, więc zasnął w tempie wręcz ekspresowym. Miał wrażenie, że przez sen słyszy słodki głos maknae szepczący „Przepraszam, Sungyeol, wynagrodzę ci to.”


3 komentarze:

  1. Awwwwwwwww... Jak ja ich kocham! <3 <3 <3 Oni są tak cudowni, że tego nie da się opisać słowami... <3 <3 <3

    I do tej Japonki nic nie mam, ale doskonale rozumiem frustracje Maknae. I może byłoby mi jej żal, no ale... Kocham Maknae, a on był tak cudowny w tym swoim zdenerwowaniu, normalnie mały zazdrośnik z niego, ach <3 ;p

    I Yeol... No, on to przesadził. Ja rozumiem, że się zdenerwował, no ale... Maknae przeciez nie chciał źle, i w ogóle... Yeol, to taki nie kumaty no. Chociaż, nie powiem, potem to urocze było, jak się przejął smutnym Jongiem i poszedł go przeprosić <3 xD

    No, i kocham ich <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, ja to będę wredna i stwierdzę, ze Jongie trochę przegiął z tym naskakiwaniem na dziewczynę. Zazdrość zazdrością, no ale to mógł uznać Minami po prostu za kolejną wkurzającą fankę, o której następnego dnia i tak nikt nie będzie pamiętać, i trochę spuścić z tonu. Nie mówię, że w ogóle nie skomentować tego, no ale żeby tak ostro od razu? Wcale się nie dziwie, że Miki nie wytrzymał, o :P

    A Yeol też może trochę za ostro zaczął, ale w sumie miał powód, no a że jest mało spostrzegawczy i kompletnie nie rozumie swojego maknae to już jest zupełnie inna historia ;p Ale i tak, jak mu później przykro było i w ogóle przepraszał, awww.... Końcówka to przeurocza była po prostu <33

    No i w umie nie wiem, co jeszcze napisać, ogólnie to genialnie jak zwykle, czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie mogłam się zebrać do napisania tego komentarza...

    Anyway, Jongie coraz mniej stara się ukrywać, że coś czuje do Yeola... Tylko czemu Yeol tego ciągle nie zauważa, no! Sungjong się tak stara (aż za bardzo niekiedy, bo chyba zrobienie tego wykładu tej przewodniczce nie było konieczne... Ale miłość to miłość xDD) i w ogóle... To śniadanko i martwienie się o nogę Sungyeola... ^^ No po prostu - awwwwww... xDD

    I wszystko dobre, co się dobrze kończy, czyli cieszę się, że się pogodzili xDD I jestem ciekawa, jak Sungjong chce to wszystko wynagrodzić Yeolowi xDD

    OdpowiedzUsuń