- Lee, wyłaź z tej łazienki, ile ty tam chcesz jeszcze
siedzieć! Siedzisz już ze 20 minut, a zaraz zaczynamy i w ogóle! A ja tu w
rozsypce jestem! No Sungjong! Rusz te swoje cztery litery! Przecież to program
dla fanek, a nie pokaz mody! One cię będą kochały nawet jak wyjdziesz w worku
po kartoflach!
Sungyeol po raz kolejny chciał kopnąć w drzwi, za którymi
siedział maknae, jednak zanim to zrobił, drzwi z rozmachem się otworzyły.
Przerażony Yeol odskoczył na ścianę obok dziwiąc się, że te drzwi nie wypadły z
zawiasów… Następnie spojrzał oburzony na maknae i zatkało go.
Pomijając minę w stylu „Yeol, zabiję cię bardzo brutalnie
tu i teraz”, to Lee naprawdę odstawił się jak na pokaz mody w Paryżu… Perfekcyjnie
dobrana, jasno niebieska koszula z granatowymi mankietami., opinająca szczupłe
ramiona Sungjonga, rozpięta pod szyją. Do tego czarne spodnie do kolan, gdzie
niegdzie ozdobione srebrnymi ćwiekami, idealnie przylegające do szczupłych ud. Dodatkiem
był cienki biały pasek ze srebrną klamrą i kilka rzemykowych bransoletek na
prawym nadgarstku. Przez umysł Yeola przemknęła szalona myśl, że nie jedna
ładna dziewczyna mogłaby mu pozazdrościć figury i tego, jak w tym momencie
wyglądał. Szybko otrząsnął się z tego zaskakującego wniosku i znów spojrzał na
twarz maknae. Tam czekało na niego kolejne zdziwienie.
- Co? – pisnął Yeol. – Po co ci eyeliner pod oczami? To
nie koncert, tylko program! Mam ci przeliterować?
Najwyraźniej Jongie chciał coś powiedzieć, już otwierał
usta, lecz ostatecznie wywrócił oczami, zmarszczył czoło i prychnął pod nosem
jak wściekły kot, omijając oniemiałego Lee. Chłopak popatrzył, jak maknae kocim
ruchem wychodzi z domku i trzaska drzwiami. Wzruszył ramionami i wszedł do
łazienki, żeby po 10 minutach z niej wyjść, w zwykłych jeansowych spodenkach i
pomarańczowej koszulce. Zdążył jeszcze złapać jakieś jabłko i po chwili sam
siedział na zewnątrz.
- Dobra, chłopaki, zaczynamy!
No i zaczęli. Kamera towarzyszyła im wszędzie. Sungyeol i
Sungjong mieli w programie pokazać uroki japońskiej wsi – jak tu pięknie i że
warto odwiedzić takie wspaniałe miejsce. Dodatkowo, dzięki niemu, mieli zyskać
jeszcze więcej fanów w tymże kraju, ponieważ program ten miał być emitowany i w
Japonii. Momentami próbowali rozmawiać też po japońsku, ale z marnym skutkiem.
I tak głównie chodziło o to, by na razie przybliżyć górskie krajobrazy, pola,
łąki, jeziora i całą urokliwą przyrodę.
Obaj panowie z Infinite, z lekką pomocą managera, wpadli
na genialny pomysł, by wejść na jedno z drzew, które rosło wzdłuż żwirowanej
dróżki w towarzystwie innych, żeby o nim opowiedzieć, ponieważ wyczytali, że to
jakiś rzadki gatunek. Wszystko szło idealnie, kiedy to nadeszła chwila na
zejście. O ile Sungjong jak zwykle zrobił to z wielką gracją, już na dole
odrzucając grzywkę i patrząc prowokująco na Yeola, tak Yeol nie potrafił
zgrabnie zejść… Właściwie, w ogóle nie potrafił, bo wszedł za wysoko.
- Ej, no – ryknął, śmiejąc się w zakłopotaniu. – Weźcie mi
pomóżcie, no! Kurde! Nie zejdę, spadnę stąd! Weźcie, nie kompromitujcie mnie
przed fanami!
- Sam się kompromitujesz – Sungjong uśmiechnął się bardzo wrednie i odwrócił się na pięcie, razem ze swoim kamerzystą, Se Hyunem.
- Ej no… - starszy Lee nie wiedział, co ma robić, więc się śmiał, po czym zwrócił się do kamerzysty: - Ale wytniemy to, bo to obciach!
- Sam się kompromitujesz – Sungjong uśmiechnął się bardzo wrednie i odwrócił się na pięcie, razem ze swoim kamerzystą, Se Hyunem.
- Ej no… - starszy Lee nie wiedział, co ma robić, więc się śmiał, po czym zwrócił się do kamerzysty: - Ale wytniemy to, bo to obciach!
Jednak tak naprawdę chłopakowi nie było do śmiechu. Naprawdę
miał problem z zejściem, a na domiar złego maknae denerwował go od samego rana.
Jeśli chciał udowodnić nad starszym swoją wyższość, to naprawdę świetnie mu to
wychodziło. Yeol żałował, że w nocy jego przyjaciel nie jest taki hardy i
wredny, może wtedy nie pchałby mu się do łóżka, a on mógłby sobie spać
spokojnie bez żadnych głupich myśli. Tak czy inaczej, Sungyeol był sfrustrowany
i obrażony, a do tego wisiał na drzewie. Nie miał wyjścia, musiał sobie jakoś
poradzić…
Oburzony na cały świat westchnął ciężko, ale postanowił
skoczyć… Trochę się bał, ale w końcu skoczył. Zabolało. I to mocno, w lewej
kostce. Lee syknął z bólu, a kamerzysta o imieniu Won Joon zlitował się i wyłączył
kamerę. Chłopak chwilę leżał na ziemi, ale podniósł się z krzywym uśmiechem na
ustach, udając, że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Wszystko okej? – zapytał Won Joon, podchodząc do Yeola.
- Tak, dam radę – wyszczerzył się Lee, powstrzymując się od jęków z bólu. – Zemszczę się na Sungjongu i tyle.
- Tak, dam radę – wyszczerzył się Lee, powstrzymując się od jęków z bólu. – Zemszczę się na Sungjongu i tyle.
Obaj się zaśmiali i ruszyli przed siebie… No, prawie,
ponieważ zdecydowanie Yeol utykał na lewą nogę, jednak trzymał klasę i nie dał
po sobie poznać, że cholernie boli go kostka i że chyba powinien poleżeć. W
czasie drogi jednak skupił się na opowiadaniu historii wsi, w której się
znajdowali, więc po części zapomniał o bólu. Po jakichś 20 minutach wolnego
spacerku dotarli nad jezioro, gdzie maknae i jego kamerzysta, Se Hyun,
rozsiedli się wygodnie na kocu. Won Joon po raz kolejny zlitował się nad
starszym z Infinite i wyłączył kamerę, kiedy ten niezdarnie i z nieciekawym
grymasem na buzi dołączył do reszty. Sungjong z przerażeniem patrzył na
cierpiącego Yeola, który nawet nie zaszczycił go spojrzeniem.
- Co ci się stało? – zapytał maknae siadając obok Lee, co
zdziwiło chłopaka, ponieważ maknae zrobiło to zapominając o swojej gracji i
elegancji. – Czemu kulejesz?
- Zeskoczyłem z drzewa, po pewne wredne maknae nie chciało mi pomóc – wycedził przez zęby Yeol, patrząc na zmieniający się wyraz twarzy Sungjonga.
- Przepraszam – rzucił ni z gruszki ni z pietruszki zmieszany Jongie. – Możemy zrobić przerwę? Zaprowadzę go do domku, a wy coś zjedzcie.
- Może pomożemy? – zaoferował się Se Hyun.
- Nie, poradzę sobie. Zresztą, to twarda sztuka, wbrew pozorom.
- Zeskoczyłem z drzewa, po pewne wredne maknae nie chciało mi pomóc – wycedził przez zęby Yeol, patrząc na zmieniający się wyraz twarzy Sungjonga.
- Przepraszam – rzucił ni z gruszki ni z pietruszki zmieszany Jongie. – Możemy zrobić przerwę? Zaprowadzę go do domku, a wy coś zjedzcie.
- Może pomożemy? – zaoferował się Se Hyun.
- Nie, poradzę sobie. Zresztą, to twarda sztuka, wbrew pozorom.
Cała trójka się zaśmiała, a panowie kamerzyści wstali i
poszli, tak jak ich prosił Jongie. Starszy spojrzał podejrzliwie na maknae,
który wstał i z uśmiechem wyciągnął do niego rękę. Lee naprawdę nie rozumiał
swojego młodszego kolegi, taka zmiana nastrojów nie była normalna, irytowała
go, a przede wszystkim był zły, że wcześniej go wystawił.
- Sam sobie poradzę! – ryknął Yeol, niezgrabnie podnosząc
się z koca, i machając rękami na wszystkie strony, odganiając Lee niczym
natrętną muchę. – I sam sobie pójdę!
- Ja ci dobrze radzę, Lee – warknął maknae, co wywołało na plecach jego przyjaciela zimny dreszcz. Taki ton nie znosił sprzeciwu, obaj to wiedzieli. – Nie kłóć się w TYM momencie ze mną, bo to się źle skończy.
- Ja ci dobrze radzę, Lee – warknął maknae, co wywołało na plecach jego przyjaciela zimny dreszcz. Taki ton nie znosił sprzeciwu, obaj to wiedzieli. – Nie kłóć się w TYM momencie ze mną, bo to się źle skończy.
Starszy członek Infinite zrobił wielce oburzoną minę,
jednak gdy spojrzał na maknae, wiedział, że ten gotów go zabić wzrokiem, jeśli
się sprzeciwi. Prychnął pod nosem i oparł się o ramię młodszego, co godziło w
jego dumę. Ale o dumie zapomniał od razu, gdy poczuł ból w kostce i ramię Jonga
na talii. Poczuł się dziwnie i czuł, że się czerwieni.
- Nie jestem dzieckiem, nie przewalę się, naprawdę –
burknął pod nosem coraz bardziej zdenerwowany Lee.
- Weź się już zamknij, bo sam cię przewalę, jesteś niereformowalny.
- Weź się już zamknij, bo sam cię przewalę, jesteś niereformowalny.
Lee głośno wciągnął powietrze, zatrzymując się na chwilę.
Stwierdził w duchu, że maknae naprawdę pozwala sobie za bardzo, i że będzie
musiał z nim porozmawiać, gdyż miał już serdecznie dość jego władczego tonu i książęcego
zachowania. Wtedy też jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Sungjonga… I znów Yeol
miał to dziwne wrażenie, że ten wzrok wyraża znacznie więcej niż wyższość i
rację absolutną… To było coś na kształt… smutku i troski? Prychnął pod nosem i odwrócił
się od niego, ponieważ czuł, że po raz kolejny robi się czerwony.
Po pół godzinie siedzieli już w domku. Yeol z wyraźną
ulgą opadł na kanapę i chciał po prostu zasnąć. Zapewne kamerzyści też zrobili
sobie przerwę na drzemkę czy na coś, więc nie było pośpiechu. Oczy zaczęły mu
się kleić, kiedy poczuł na lewej kostce coś bardzo zimnego i mokrego. Syknął i
z przerażeniem spojrzał w tamtą stronę. Jego przyjaciel klęczał przed nim i z
troską przykładał mu do spuchniętej kostki woreczek lodu.
- Co ty robisz? – Yeol był w wielkim szoku i z
wybałuszonymi oczami oraz otwartą buzią obserwował spokojnie działającego
maknae. – Nie potrzebuję twojej pomocy.
Jednak młodszy zupełnie go zignorował, dalej zajmując się
jego nogą. I chociaż Yeol bardzo chciał pokazać, że nadal jest obrażony, to
ulga, jaką przynosił lód, była za duża, żeby powiedzieć cokolwiek. Dlatego
opadł na kanapę i dalej obserwował maknae. Nawet w takich momentach nie tracił
nic ze swojego uroku. Sungyeol miał zamiar już się odezwać, zadać nurtujące go
pytanie, ale przyjaciel go uprzedził.
- Odpocznij trochę – rzucił od niechcenia, wstając na
równe nogi i odwracając się na pięcie. – Pewnie i tak trochę odpoczniemy, bo
potem musimy udać się do jakiejś cywilizacji i coś zjeść. I pewnie opowiedzieć
o jedzeniu.
- Taa, wiem. To ja idę do swojego pokoju.
- Zostań, nie nadwyrężaj tej nogi. Przecież nic ci nie zrobię.
- No, ale może ja chcę do łóżka?
- Ty naprawdę jesteś okropny.
- Bo chcę do łóżka? Weź mnie nie wkurzaj, noga mnie już wystarczająco boli!
- Taa, wiem. To ja idę do swojego pokoju.
- Zostań, nie nadwyrężaj tej nogi. Przecież nic ci nie zrobię.
- No, ale może ja chcę do łóżka?
- Ty naprawdę jesteś okropny.
- Bo chcę do łóżka? Weź mnie nie wkurzaj, noga mnie już wystarczająco boli!
Tym razem to Jongie poczuł się urażony, więc wyszedł,
przy okazji trzaskając drzwiami. Zirytowany Yeol zaczął targać sobie włosy,
miał to w zwyczaju, kiedy naprawdę go coś zdenerwowało. Już nie miał pojęcia, o
co chodzi maknae. Perfekcyjność perfekcyjnością, ale na dłuższą metę to
męczące, kiedy ktoś na każdym kroku pokazuje ci, że jest lepszy. Sungyeol
wiedział, że nigdy nie będzie taki elegancki, wyszczekany, uroczy, słodki i
ogólnie taki niesamowity. Chciał być po prostu sobą, ale z jakieś przyczyny
młodszemu Lee to przeszkadzało… A przynajmniej tak to odbierał Yeol.
Po niecałej godzinie jechali już samochodem do jakiejś
restauracji, a przynajmniej tak im powiedziano. Chociaż obaj wątpliwi, by tu
coś takiego się znalazło, jednak potem okazało się, że dojechali do jakiegoś
większego miasteczka. Droga nie upłynęła w milczeniu, ponieważ każdy z nich
komentował to, co widział za samochodową szybą – niebo, drzewa, ptaki, inne
zwierzęta, jakieś jeziora. Tak, by zabawić fanów.
Ostatecznie znaleźli się na miejscu i tak jak się
spodziewali, za wiele osób tutaj nie spotkali. Jedynie kilku starszych ludzi.
Postanowili potem popytać się, jak tu się mieszka i żyje, ale najpierw
zapolowali na jakieś jedzenie, bo obu Lee burczało już głośno w brzuchach. Zamówili
zwykłą zupę miso i jakiś specjał, by zacząć o nim opowiadać.
Wtedy też stało się to, czego Sungyeol najbardziej się od
wczorajszej nocy obawiał, w gruncie rzeczy bez powodu. Manager podszedł do nich
w chwili przerwy i jasno dał do zrozumienia, że mają się bardziej postarać. A
to „bardziej się postarać” znaczyło ni mniej, ni więcej, jak tylko fanserwis. A
Yeol wyjątkowo nie chciał w tym programie fanserwisować, fanserwis z maknae
zawsze go… męczył? To było złe określenie, ale na pewno przychodziło mu to z
trudem. Jednak jak to mówią – mus to mus.
Kiedy zaczęli jeść, Yeol zupełnie nieświadomie umazał kącik
ust jakimś sosem, dalej opowiadając, jakie to wszystko pyszne, zdrowe i
naturalne. Sungjong, korzystając z okazji, przejechał kciukiem po brudnych
wargach przyjaciela. Zrobił to bardzo wolno, za wolno, delikatnie, zmysłowo i z
zaskoczenia, przez co Yeola na chwilę zamurowało. Spojrzał na maknae, który wpatrywał
się w niego oblizując palec. A kiedy oblizał palec, oblizał usta. Lee otrząsnął
się z tego szoku i rzucił jakimś żartem, nadal patrząc na Sungjonga, który
uśmiechał się niewinnie. Chociaż dla starszego był to jeden z najbardziej perwersyjnych
uśmiechów, jakie posłał mu kiedykolwiek maknae.
W końcu Sungyeol uspokoił za szybkie bicie serca i kontynuowali
rozmowę o jedzeniu. Po jakiejś godzinie cała czwórka stwierdziła, że teraz
powinni się przejść, a przynajmniej Sungjong, bo Yeol nadal utykał. Zostawili
więc go z Won Joonem. Lee rozmawiał z ludźmi siedzącymi obok niego, gdy
tymczasem Sungjong poszedł sprawdzać, jak tutaj płynie życie.
Po całym tym „zwiedzaniu”, manager stwierdził, że jednak
na dziś wystarczy, ponieważ noga Sungyeola wymagała odpoczynku. Chłopaka
naprawdę bolała kostka, jednak po oględzinach lekarza, który do nich
przyjechał, stwierdzono, ze to na szczęście nic poważnego, że po prostu poboli,
mimo to powinien się oszczędzać.
Po 18.00 byli już w domku. Starszy Lee od razu udał się
do swojego pokoju, by jak najdalej trzymać się od maknae. I sam tego nie
rozumiał. Od wczoraj chodził przez niego rozdrażniony i podenerwowany.
Zrezygnowany powalił się na wielkie łóżko, automatycznie odczuwając ulgę w
obolałej kostce.
Patrzył na krajobraz za oknem. Słońce już nie grzało tak
mocno jak wcześniej, mimo to panował upał. Tym razem Sungyeol nie myślał o
pięknych widokach, które roztaczały się za jego pokojem, a o tym, co zrobił
Sungjong. Wiedział, że młodszy Lee też nie przepada za wielkim fanserwisem,
jaki na przykład pokazywał Woohyun czy Dongwoo, więc tym bardziej nie rozumiał
dzisiejszej sytuacji. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Yeolowi wydawało
się, iż Jongie zrobił to specjalnie… Do tego wszystkiego ten wzrok… Nie należał
do spojrzeń fanserwisowych, miał wrażenie, że był prawdziwy. I to naprawdę go
przeraziło. Stwierdził, że przez ten skwar wariuje. Tym bardziej, że cały czas
czuł palec Sungjonga na swoich ustach…
Nie wiedział, kiedy zasnął, jednak gdy się obudził, było
już prawie ciemno. Spojrzał na zegarek w komórce, było lekko po 21.00. Yeol,
zaspany, westchnął, ale po chwili siedział już w kuchni. Kostka już mniej go
bolała, więc postanowił zrobić jakieś kanapki. Po 20 minutach zaczął się
zastanawiać, gdzie się podział maknae… Stwierdził jednak, że zapewne siedzi już
w swoim pokoju, i tym razem nie przyjdzie do niego w nocy z jakąś wymówką. O
tyle dobrze.
Wziął prysznic, umył zęby i znów położył się do łóżka.
Napisał do Myungsoo, jak tam podróż. Przyjaciel odpisał, że wszystko cudownie,
oprócz Woohyuna oczywiście. Yeol natomiast dostał za długiego maila od Dino, że
w Seulu w ogóle wspaniale, niesamowicie, ganiają się z Hoyą tam i tu,
napotykają fanki i w ogóle mają mnóstwo przygód. W tym momencie przypomniało
się Lee, że to przez Jonga znaleźli się tutaj, na wsi. I znów ogarnęło go to
rozczarowanie i złość. Postanowił iść spać, czując lekką zazdrość o to, gdzie znajdowała
się reszta zespołu…
Tym razem twardo postanowił, że szybko zaśnie, co
oczywiście nie okazało się proste. Jednak gdy zachciało mu się już porządnie
spać, to rzecz jasna, po raz kolejny coś, a raczej ktoś, go rozbudziło…
Yeol, tym razem bardziej ze złością niż z przerażeniem,
spojrzał w stronę drzwi. W pokoju stał Sungjong, znów z tą swoją zbolałą miną,
tym razem bez czarno-białego misia. Patrzył na Sungyeola oczami małego
szczeniaczka, który potrzebuje opieki. Lee znów poczuł to zdenerwowanie…
- Znów spać nie możesz? – zapytał, z powrotem odwracając
się do okna, by maknae nie zobaczył zażenowania na jego twarzy.
- Tak – rzucił cicho i niepewnie Jongie. – I przyszedłem prosić o to samo, co wczoraj…
- Nie! – ryknął Yeol, zaskakując tym samego siebie.
- Ale… - zaczął przestraszony Sungjong. – Przepraszam cię za tą nogę, nie chciałem… I ten fanserwis… wiem, że cię zdenerwował, ale chciałem, żeby było przekonująco… I w ogóle to w lodówce zostawiłem ci sałatkę, ale jej nie zauważyłeś.
- Jaką sałatkę? – Lee odwrócił się do przyjaciela, czego natychmiast pożałował.
- Tak – rzucił cicho i niepewnie Jongie. – I przyszedłem prosić o to samo, co wczoraj…
- Nie! – ryknął Yeol, zaskakując tym samego siebie.
- Ale… - zaczął przestraszony Sungjong. – Przepraszam cię za tą nogę, nie chciałem… I ten fanserwis… wiem, że cię zdenerwował, ale chciałem, żeby było przekonująco… I w ogóle to w lodówce zostawiłem ci sałatkę, ale jej nie zauważyłeś.
- Jaką sałatkę? – Lee odwrócił się do przyjaciela, czego natychmiast pożałował.
Sungjong wpatrywał się uparcie w Yeola, a jego policzki zdobiły
dwa rumieńce. Tym razem nie był roztrzepany, jego włosy były idealnie ułożone,
więc niemożliwe, by się w ogóle kładł. A nawet jeśli, to potem musiał siedzieć
przed lustrem i układać włosy… I tym razem miał na sobie dość obcisłą koszulkę
i po raz kolejny starszy z Infinite nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że maknae
ma bardzo ładną figurę. Na tę myśl potrząsnął głową i znów spojrzał na przyjaciela.
Maknae lekko się uśmiechnął i cicho zaśmiał, najwyraźniej rozbawiony jego
zachowaniem… teraz to Sungyeol miał różowe policzki.
- Hyung, mogę z tobą spać? Zrobię ci jutro śniadanie –
uśmiechnął się Jongie, a jego kolega starał się na ten uśmiech nie patrzeć.
- Tak, możesz, ale przynieś sobie tego swojego ukochanego miśka, żeby w nocy kopać jego, nie mnie! Aha, i kołdrę też sobie weź, bo się nią już dzielić nie będę!
- Ale jest lato, nie potrzebuję…
- Masz ją przynieść!
- Tak, możesz, ale przynieś sobie tego swojego ukochanego miśka, żeby w nocy kopać jego, nie mnie! Aha, i kołdrę też sobie weź, bo się nią już dzielić nie będę!
- Ale jest lato, nie potrzebuję…
- Masz ją przynieść!
I z tym zdaniem na ustach Yeol, już cały czerwony,
odwrócił się do okna, ze wszystkich stron opatulając się kołdrą. Miał wrażenie,
że się ugotuje, mimo to nie potrafił zrezygnować z tej jedynej ochrony przed
maknae… Więc kiedy rozmyślał nad tym, czy zaśnie, i czy jeśli zaśnie, to się
przypadkiem nie ugotuje, poczuł, jak po drugiej stronie lóżko ugina się pod
Sungjongiem.
Uważnie odnotował, że chłopak przyniósł ze sobą miśka, a
już na pewno kołdrę. Westchnął cicho w akcie ulgi i zamknął oczy. I tym razem
Jongie zasnął szybciej na nieszczęście Yeola… ponieważ maknae nieświadomie zbliżyło
się do niego, a chłopak po raz kolejny mógł wyczuć ten cytrynowy zapach, który
lubił od zawsze. Wcale a wcale nie podobała mu się ta sytuacja. I już wiedział,
że problem nie tkwi jedynie w upartym maknae, a w nim i w tym, że w jego głowie
zaczęły powstawać niebezpieczne myśli.
Jednak i tym razem w końcu zasnął. Śniła mu się Francja i
wygłupy na Wieży Eiffla z całym zespołem.
Nie no, to jest takie przeurocze <3 <3 <3 Oni są cudowni, wspaniali i w ogóle <3 <3 <3 I ja nie potrafię nic sensownego napisać, oprócz tego, że ich kocham <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńI Maknae... Maknae jest cudowny i niesamowity, i nie ma już drugiego takiego ;p Jest jedyny w swoim rodzaju i mnie tutaj rozwala xDD
Przez niego biedny Yeol naprawdę zwariuje xDD
W ogóle Yeol, to też... Żeby nie umieć zejść z drzewa... Masakra xD I tak, to się potem kończy... xD I on też mnie rozwala xD I jego ochorna przez Maknae xDD Kołdra, bo kołdra obroni przed wszystkim i każdym ;p
Fanserwis Maknae <3
I to tyle, bo ten komentarz jest głupi... xDD
Aaawwww... Słodziaki, no! xD
OdpowiedzUsuńSungyeol, czy ty tego nie widzisz, że ta eyeliner na oczach Sungjonga była dla ciebie? I że wcale Sungjong nie chciał byś źle zeskoczył z tego drzewa? Zresztą kto wchodzi tak wysoko, że później boi się stamtąd zejść? Tak, Sungyeol, to tylko i wyłącznie wszystko twoja wina!
(koniec przemowy do Sungyeola xD)
No i Sungjong był taki słodki... Zaopiekował się kostką kolegi i nawet zrobił mu sałatkę... No po prostu brak słów, by opisać wspaniałość maknae xDD
I nie wierzę w nieświadomość przysunięcia się Sungjonga do Sungyeola, jak już leżeli w łóżku xDD