Z dedykacją dla Dziiny :D
Hey! Say! JUMP - SUPER DELICATE
Hey! Say! JUMP - SUPER DELICATE
-
Za zimna ta herbata, zróbcie mi jeszcze jedną! Kurde, tylko dziesięć minut
mnie nie było, a już tak wystygła…
Gdyby Yamada
miał oczy z tyłu głowy, to zobaczyłby minę Yaotome pod tytułem „Wezmę tę
herbatę, dodam odplamiacza i wleję ci w gardło, ty mały skunksie”. Zobaczyłby
też minę Chinena „Ale żal”, a także minę Yabu „Jeśli któryś go będzie chciał zabić,
to udam, że nie widzę, potem pomogę pozbyć się ciała”. Tak, tak w tym zespole
wyglądała miłość do gwiazdy Hey!Say!JUMP…
- No gdzie
ta herbata? – zapytał Ryosuke, odwracając się do kolegów i patrząc na nich
wzrokiem pełnym niezrozumienia.
- W d… - zaczął buntowniczo Hikaru, ale Yabu w ostatniej chwili zatkał mu usta ręką. Kłótnia między Yamadą a Yaotome mogłaby się skończyć tragicznie.
- Zaraz, poczekaj…
- W d… - zaczął buntowniczo Hikaru, ale Yabu w ostatniej chwili zatkał mu usta ręką. Kłótnia między Yamadą a Yaotome mogłaby się skończyć tragicznie.
- Zaraz, poczekaj…
Yabu ciężko westchnął,
ale postanowił zrobić tę herbatę dla świętego spokoju, by uniknąć rozlewu krwi.
Tymczasem Hikaru każdy jego ruch obserwował z prawdziwym obrzydzeniem, jakby
jego przyjaciel robił sałatkę z robaków, a nie zwykłą herbatę.
- Też
chcecie? – zapytał od niechcenia Kouta, nie odrywając się od jakże pasjonującej
czynności.
- Wiesz, czego ja chcę? – Hikaru powiedział to takim tonem, że chyba tylko Yamada nie domyśliłby się o co chodzi, przekonany o swojej perfekcji.
- Wiemy – Chinen poklepał kumpla po ramieniu w celu uspokojenia jego nerwów. – Kiedyś nam za to zapłaci, naprawdę. Przysięgam.
- Gwiazda od siedmiu boleści, niech mu żyrandol na ten pusty łeb spadnie albo pryszcz na dupie wyskoczy! – mruczał pod nosem Yaotome, Chinen tylko energicznie przytakiwał.
- Ale – przerwał mu Yuri – Na tyłku nie będzie widać, na nosie.
- Dobra!
- Nie zachowujcie się jak dzieci z przedszkola, naprawdę – Yabu spojrzał na nich karcącym wzrokiem. Wiedział, że mieli rację, wiedział, że Yamada przegina, mimo wszystko nie potrafił znieść takiego zachowania. – Masz – postawił zielony kubek przed Ryosuke, który obdarzył go hollywoodzkim uśmiechem.
- Wiesz, czego ja chcę? – Hikaru powiedział to takim tonem, że chyba tylko Yamada nie domyśliłby się o co chodzi, przekonany o swojej perfekcji.
- Wiemy – Chinen poklepał kumpla po ramieniu w celu uspokojenia jego nerwów. – Kiedyś nam za to zapłaci, naprawdę. Przysięgam.
- Gwiazda od siedmiu boleści, niech mu żyrandol na ten pusty łeb spadnie albo pryszcz na dupie wyskoczy! – mruczał pod nosem Yaotome, Chinen tylko energicznie przytakiwał.
- Ale – przerwał mu Yuri – Na tyłku nie będzie widać, na nosie.
- Dobra!
- Nie zachowujcie się jak dzieci z przedszkola, naprawdę – Yabu spojrzał na nich karcącym wzrokiem. Wiedział, że mieli rację, wiedział, że Yamada przegina, mimo wszystko nie potrafił znieść takiego zachowania. – Masz – postawił zielony kubek przed Ryosuke, który obdarzył go hollywoodzkim uśmiechem.
Chłopak
wstał, dygnął jak gdyby był jakąś księżniczką i wyszedł. Gdy zamknęły się
drzwi, Yaotome w ich kierunku pokazał środkowy palec. Yuri się zaśmiał, Yabu dał
po głowie. Nie zdążył jednak zrobić wykładu na temat tego, że Hikaru jest
prawie tak samo głupi jak Yamada, ponieważ do kuchni weszła reszta zespołu z
Daikim na czele.
- A ten co? –
kiwnął głową na rozeźloną minę Yaotome. – Yamadzia go wkurzył?
- Jak zwykle, nie? – Chinen spojrzał na niego i się zaśmiał, Dai-chan za nim.
- Herbatka była za zimna! – Yaotome zaczął parodiować zachowanie „ulubionego” kolegi, a reszta zaczęła się śmiać. Oprócz Yabu i Okamoto.
- Chłopaki, to nie jest śmieszne – zaczął Keito. – Jak tak dalej pójdzie, to on nam wejdzie na głowę. Jak go mijaliśmy, to coś gadał, że któryś musi posprzątać dom, bo on w takim syfie mieszkać nie będzie.
- Mogę posprzątać, jego perfumami od Diora – Arioka zrobił wyjątkowo wredną minę. – A kuchnię wytarłbym jego najdroższą marynarką.
- Piękna wizja – przytaknął z uznaniem Yuto.
- Jego zemsta też byłaby niezła – ostudził ich zapał Inoo i ciężko westchnął. – Ale naprawdę, sodówa to mu równo do głowy uderzyła.
- Ja to już tylko czekam aż groupies zacznie do nas zapraszać – zaśmiał się Takaki na myśl, że nagle Johnny dowiaduje się o ekscesach Yamady.
- No właśnie – kontynuował Nakajima. – Mógłby coś odwalić, to problem sam by się rozwiązał.
- I myślisz, że Johnny, ot tak, ukarałby kurę znoszącą złote jajka? – zapytał z krzywą miną Okamoto. – Co by nie mówić i jakby nie patrzeć, on z nas przynosi największe zyski…
- Jak zwykle, nie? – Chinen spojrzał na niego i się zaśmiał, Dai-chan za nim.
- Herbatka była za zimna! – Yaotome zaczął parodiować zachowanie „ulubionego” kolegi, a reszta zaczęła się śmiać. Oprócz Yabu i Okamoto.
- Chłopaki, to nie jest śmieszne – zaczął Keito. – Jak tak dalej pójdzie, to on nam wejdzie na głowę. Jak go mijaliśmy, to coś gadał, że któryś musi posprzątać dom, bo on w takim syfie mieszkać nie będzie.
- Mogę posprzątać, jego perfumami od Diora – Arioka zrobił wyjątkowo wredną minę. – A kuchnię wytarłbym jego najdroższą marynarką.
- Piękna wizja – przytaknął z uznaniem Yuto.
- Jego zemsta też byłaby niezła – ostudził ich zapał Inoo i ciężko westchnął. – Ale naprawdę, sodówa to mu równo do głowy uderzyła.
- Ja to już tylko czekam aż groupies zacznie do nas zapraszać – zaśmiał się Takaki na myśl, że nagle Johnny dowiaduje się o ekscesach Yamady.
- No właśnie – kontynuował Nakajima. – Mógłby coś odwalić, to problem sam by się rozwiązał.
- I myślisz, że Johnny, ot tak, ukarałby kurę znoszącą złote jajka? – zapytał z krzywą miną Okamoto. – Co by nie mówić i jakby nie patrzeć, on z nas przynosi największe zyski…
Zaległa
ponura cisza. Gdyby w tym momencie ktoś zobaczył całe HSJ, stwierdziłby, że
mają jakąś poważną depresję. No, może oprócz Hikaru, jemu przypisano by
nerwicę. Tak czy inaczej, jakby nie wyglądali, intensywnie myśleli o tym, jak
tu utrzeć ich diwie nosa. I wtedy też ich Diwa wpadła eleganckim krokiem do
kuchni, biorąc jabłko. Wszystkie pary oczu zostały utkwione w nim. Ryosuke z
dziwną miną spojrzał na kolegów.
- Co, mam
coś na twarzy?
Pokręcili
tylko głowami, bo wiedzieli, że gdyby któryś się odezwał, to na pewno nie
odezwałby się miło. Ryosuke wzruszył ramionami i z zadowoloną miną wyszedł.
Każdy utkwił spojrzenie w drzwiach. No, może nie każdy. Inoo z zamyśleniem
patrzył w dal, a na jego buzi zaczął malować się uśmiech. To nie był dobry
uśmiech. Pierwszy zauważył to Takaki i aż sam się uśmiechnął, bo domyślał się,
o co chodzi.
- No, to
nasz Okej ma chyba pomysł – wyszczerzył się Yuya.
- Tak, ten uśmiech świadczy o tym, że ma bardzo dobry pomysł – Hikaru poszedł w ślady kolegi.
- To nie zostaje nam nic innego, jak posłuchać – ucieszył się Yuri.
- No, mów – tym razem i Yabu poddał się ogólnej ekscytacji. On też nie mógł się doczekać tego, co wymyślił Kei, ponieważ on zawsze miał dobre pomysły.
- Chłopaki – zaczął Inoo, tonem takim, jakby było zupełnie jasne, co miał na myśli i co chce powiedzieć. – Skoro uważa się za gwiazdę numer jeden, to udowodnijmy mu, że nią jest.
- Tak, ten uśmiech świadczy o tym, że ma bardzo dobry pomysł – Hikaru poszedł w ślady kolegi.
- To nie zostaje nam nic innego, jak posłuchać – ucieszył się Yuri.
- No, mów – tym razem i Yabu poddał się ogólnej ekscytacji. On też nie mógł się doczekać tego, co wymyślił Kei, ponieważ on zawsze miał dobre pomysły.
- Chłopaki – zaczął Inoo, tonem takim, jakby było zupełnie jasne, co miał na myśli i co chce powiedzieć. – Skoro uważa się za gwiazdę numer jeden, to udowodnijmy mu, że nią jest.
*
Yamada
wracał z bardzo wyczerpującej próby, na której ćwiczył swoje układy do solówek.
Niezmiernie zadowolony z siebie, pewnym krokiem, jak zwykle szedł dróżką do
miejsca, gdzie mieszkało całe HSJ. Było już ciemno, więc uważał, by nie potknąć
się o żaden kamyczek i nie skaleczyć swojej cennej nogi.
Od domu dzieliło
go już kilkanaście metrów. I wtedy ktoś go zaatakował. Czuł tylko, że się
osuwa. Został uśpiony…
*
- Ty, stary,
ale skąd ty masz takie chemikalia? – Hikaru przetarł oczy ze zdziwienia,
patrząc na buteleczkę z bardzo dziwną nazwą „chlorek metylenu”.
- Zamówiłem przez Internet – odparł bardzo spokojnie Inoo.
- A to jest legalne?
- A ja tam wiem. Ale długo szło.
- Zamówiłem przez Internet – odparł bardzo spokojnie Inoo.
- A to jest legalne?
- A ja tam wiem. Ale długo szło.
Cała ósemka
spojrzała z nieukrywanym podziwem na mózg operacji, a potem przeniosła
spojrzenie na śpiącego, a właściwie uśpionego Yamadę. Wiedzieli, że nawet jak
zaczną się głośno śmiać, chłopak nie obudzi się jeszcze jakieś pół godziny, ale
mimo wszystko trochę się bali. W końcu pierwszy raz, i chyba ostatni, kogoś
porwali…
- I co teraz
zrobimy? – zaczął Takaki, zdejmując z siebie kominiarkę.
- Trzeba go związać i przede wszystkim zasłonić oczy – odpowiedział Chinen.
- No tak… Ale myślicie, że się nie kapnie, że jest w naszym domku letniskowym? – zapytał trochę niespokojnie Yabu, który czuł się w roli porywacza co najmniej dziwnie.
- Jak się obudzi, to ze strachu w majtki zrobi! – ryknął Hikaru. – Dobra, bierzmy się do roboty.
- Trzeba go związać i przede wszystkim zasłonić oczy – odpowiedział Chinen.
- No tak… Ale myślicie, że się nie kapnie, że jest w naszym domku letniskowym? – zapytał trochę niespokojnie Yabu, który czuł się w roli porywacza co najmniej dziwnie.
- Jak się obudzi, to ze strachu w majtki zrobi! – ryknął Hikaru. – Dobra, bierzmy się do roboty.
On, razem z
Takakim, Chinenem i Okamoto wzięli się do związywania Ryosuke, gdy tymczasem
Kouta, Daiki, Inoo i Nakajima zaczęli ogarniać miejsce tak, by było jak
najciemniej. Po jakichś 10 minutach teoretycznie wszystko było gotowe. Zostało
tylko podniesienie Yamady i przywiązanie go do krzesełka, tak dla lepszego
efektu.
- Dobra,
gotowe – rzucił Yuya ciężko wzdychając i ocierając pot z czoła. Mimo wszystko Yamada
był ciężki. – Pamiętamy role?
- Chyba tak. Ja mam udawać też porwanego – odpowiedział skupiony Chinen. – I mam udawać, że mnie bijecie.
- Tak – przytaknął Yabu – Daiki, ty mówisz, bo najlepiej umiesz zmienić głos.
- Wiem – mrukną chłopak. – Ale to będzie miliard jenów czy jednak więcej?
- Miliard! – oburzył się Okamoto. – Niech się nie przecenia, gbur jeden.
- Dobra, to wszy…
- Chyba tak. Ja mam udawać też porwanego – odpowiedział skupiony Chinen. – I mam udawać, że mnie bijecie.
- Tak – przytaknął Yabu – Daiki, ty mówisz, bo najlepiej umiesz zmienić głos.
- Wiem – mrukną chłopak. – Ale to będzie miliard jenów czy jednak więcej?
- Miliard! – oburzył się Okamoto. – Niech się nie przecenia, gbur jeden.
- Dobra, to wszy…
Jednak Yaotome
nie skończył mówić, ponieważ Yamada zaczął jęczeć, niestety (dla niego) nie z
przyjemności. Czuł, że mu niedobrze i że
kręci mu się w głowie. Dopiero po chwili ciszy i swoich jęków zorientował się,
że oczy przesłania mu czarna przepaska, a ręce i nogi ma mocno związane.
Ogarnęła go panika.
Tymczasem
reszta HSJ odruchowo założyła swoje kominiarki, które zwinęli z czyjejś
garderoby (swoją drogą zastanawiali się, po co takie w agencji). Starali się
też nie zaśmiać, kiedy zobaczyli przerażenie swojego kolegi. Jednak wiedzieli,
że nie mogą zepsuć misternie skonstruowanego planu, który w bólach rodził się
dwa tygodnie, więc opanowali tę przemożną chęć.
- J-j-jest
tu k-k-k-k-kto?
Ale nikt nie
odpowiedział. Yuri wiedział, że teraz on powinien wydać z siebie jakiś żałosny
dźwięk, ale musiał skupić się na tłumieniu śmiechu. Wtedy też szturchnął go w
bok Yaotome, który na migi przekazał mu, że teraz nadeszła ich kolej. Chinen
się uspokoił. Wtedy też Yaotome wziął przygotowany wcześniej pasek i mocno
uderzył w worek leżący obok Chinena. Yuri jęknął i zakwilił, jakby ktoś dał mu
w twarz. Wtedy też Yamada wydarł się na całe gardło. Okamoto w ostatniej chwili
zatkał ręką buzię. W oczach z powstrzymywanego śmiechu miał już łzy. Teraz do
akcji wkroczył Daiki-porywacz.
- Słuchaj – powiedział
grubym głosem, zupełnie niepodobnym do swojego. Uniesione kciuki reszty
przyjaciół miały znaczyć, że dobrze zaczął. – Ty jesteś Yamada Ryosuke z
Hey!Say!JUMP?
- C-c-c-o… n-n-n-o tttak… - wyjęczał Yamada, a po chwili namysłu dodał – Ale co, nie znasz mnie niby?
- Ja tu zadaję pytania!
- C-c-c-o… n-n-n-o tttak… - wyjęczał Yamada, a po chwili namysłu dodał – Ale co, nie znasz mnie niby?
- Ja tu zadaję pytania!
Daiki
trzymał klasę i na razie nie chciało mu się śmiać. Wiedział jednak, że im
dłużej będzie pogrywał sobie z wielkim ego Yamady, tym trudniej będzie mu
utrzymać powagę. Tym bardziej, że reszta zespołu ledwo siedziała. Wtedy też
Yuri zaczął płakać. To znaczy udawał, że płacze.
-
Ch-ch-chinen? – rzucił w eter Ryosuke, kręcąc głową we wszystkie strony,
próbując coś zobaczyć albo coś więcej usłyszeć. Coraz bardziej było słychać, że
zbiera mu się na płacz. – Chinen?
- Ryosuke… - wyjęczał Yuri, i wtedy Yaotome znów uderzył w worek. – AAA! Przestań, p-p-proszę…
- Słuchaj – znów do akcji wkroczył Arioka. – Nie pogrywaj sobie z nami, gnoju, bo spotka cię taki los, jak twojego kolegę.
- Ch-ch-chinen… r-r-r-r-ratuj… - pisnął Yamada, tym razem już płacząc. Arioka mało co nie wylądował nosem na ścianie (zresztą jak większość), ponieważ nie wierzył, że ich kolega jest aż tak miękki.
- Jak ma cię ratować debilu, jak sam potrzebuje pomocy – tego zdania nie było w scenariuszu, ale Dai-chan nie mógł się powstrzymać. Takaki wyleciał z budynku, bo już nie mógł powstrzymać śmiechu…
- C-c-c-c-co t-t-t-to byyyło?... – zapytał Ryosuke z przerażeniem.
- Wypuściłem swojego buldoga, za wcześnie chciał cię zjeść – improwizacja Daikiego stawała się coraz bardziej niebezpieczna, gdyż reszta zespołu już naprawdę pękała.
- C-c-c-co… a chociaż rasowy t-t-t-ten p-ieeeesss?...
- Ryosuke… - wyjęczał Yuri, i wtedy Yaotome znów uderzył w worek. – AAA! Przestań, p-p-proszę…
- Słuchaj – znów do akcji wkroczył Arioka. – Nie pogrywaj sobie z nami, gnoju, bo spotka cię taki los, jak twojego kolegę.
- Ch-ch-chinen… r-r-r-r-ratuj… - pisnął Yamada, tym razem już płacząc. Arioka mało co nie wylądował nosem na ścianie (zresztą jak większość), ponieważ nie wierzył, że ich kolega jest aż tak miękki.
- Jak ma cię ratować debilu, jak sam potrzebuje pomocy – tego zdania nie było w scenariuszu, ale Dai-chan nie mógł się powstrzymać. Takaki wyleciał z budynku, bo już nie mógł powstrzymać śmiechu…
- C-c-c-c-co t-t-t-to byyyło?... – zapytał Ryosuke z przerażeniem.
- Wypuściłem swojego buldoga, za wcześnie chciał cię zjeść – improwizacja Daikiego stawała się coraz bardziej niebezpieczna, gdyż reszta zespołu już naprawdę pękała.
- C-c-c-co… a chociaż rasowy t-t-t-ten p-ieeeesss?...
Arioka nie
wierzył w to, co usłyszał. Tym razem wykruszył się Okamoto, który trzymając się
za krocze (musiał do łazienki ze śmiechu), chciał jak najciszej i najspokojniej
wyjść, by już nie prowokować Ryosuke do większej ilości głupich pytań. Gdy był
już za drzwiami, puścił się takim pędem, że mało nie połamał nóg.
- Ty się
martwisz o psa, kiedy twoje życie wisi na włosku? – Daiki zachował poker face,
ale to naprawdę było coraz trudniejsze. – Słuchaj, jesteś podobno gwiazdą, więc
zobaczyliśmy, jak cenią cię koledzy.
- C-c-c-c-o?...
- Zażądaliśmy od nich miliarda jenów – kontynuował Dai-chan, dając znak Yaotome, żeby uderzył w worek, a Chinen pisnął. – Za ciebie. Za twojego kumpla zażądaliśmy drugiego miliarda.
- Tak mało? – głos Yamady nie załamał się, ale tym pytaniem sprawił, że Dai-chan chciał mu dać w twarz, po prostu.
- W tym kraju są większe gwiazdy od ciebie, ale je za bardzo szanuję, żeby je porywać.
- C-c-c-c-o?...
- Zażądaliśmy od nich miliarda jenów – kontynuował Dai-chan, dając znak Yaotome, żeby uderzył w worek, a Chinen pisnął. – Za ciebie. Za twojego kumpla zażądaliśmy drugiego miliarda.
- Tak mało? – głos Yamady nie załamał się, ale tym pytaniem sprawił, że Dai-chan chciał mu dać w twarz, po prostu.
- W tym kraju są większe gwiazdy od ciebie, ale je za bardzo szanuję, żeby je porywać.
I to
zamknęło Ryosuke. Przez chwilę reszta członków odniosła wrażenie, że przez jego
twarz przemknął grymas urażonej dumy, i w gruncie rzeczy wcale by ich to nie
zdziwiło. Inoo siedział w kącie i z niedowierzaniem kręcił głową. Nie sądził,
że Yamada aż tak bardzo jest w sobie zakochany.
- Wiesz,
czym bym się martwił bardziej? – po raz kolejny Arioka przerwał ciszę pełną
napięcia. – Tym, że nie chcą zapłacić.
- JAK TO NIE CHCĄ?! – zaszlochał Yamada, próbując poruszyć nogami. – Jak to nie chcą! Kochają mnie!
- Chyba w snach… - mruknął pod nosem Yaotome, za co dostał kuksańca od Yabu.
- No nie wiem – kontynuował fałszywy porywacz. – Stwierdzili, że będą nam wdzięczni, jak się ciebie pozbędziemy i że dadzą nam ten miliard dopiero, jak cię załatwimy.
- Nie wierzę… - wychrypiał przez łzy Ryosuke. – A Chinen? Chinen! Odezwij się!
- J-j-ja… już… n-n-n-nie mo-o-o-gę… - wyjęczał Yuri, coraz bardziej wczuwając się w rolę. Wtedy też Yaotome uderzył w worek, Yuri krzyknął, Yamada za nim.
- Za Chinena zapłacą. A dopóki nie zapłacą, będziemy z nim robić co chcemy – Daiki zaśmiał się wyjątkowo paskudnie, a potem dodał: – Mam dla ciebie jednak dobrą wiadomość.
- Jaką? Wypuścicie mnie?!
- Nie… Po prostu twój kumpel nie będzie cierpiał sam, potowarzyszysz mu.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE… dam wam ten miliard, nawet dwa, tylko nie róbcie mi krzywdy! Nie, błagam, nie!
- JAK TO NIE CHCĄ?! – zaszlochał Yamada, próbując poruszyć nogami. – Jak to nie chcą! Kochają mnie!
- Chyba w snach… - mruknął pod nosem Yaotome, za co dostał kuksańca od Yabu.
- No nie wiem – kontynuował fałszywy porywacz. – Stwierdzili, że będą nam wdzięczni, jak się ciebie pozbędziemy i że dadzą nam ten miliard dopiero, jak cię załatwimy.
- Nie wierzę… - wychrypiał przez łzy Ryosuke. – A Chinen? Chinen! Odezwij się!
- J-j-ja… już… n-n-n-nie mo-o-o-gę… - wyjęczał Yuri, coraz bardziej wczuwając się w rolę. Wtedy też Yaotome uderzył w worek, Yuri krzyknął, Yamada za nim.
- Za Chinena zapłacą. A dopóki nie zapłacą, będziemy z nim robić co chcemy – Daiki zaśmiał się wyjątkowo paskudnie, a potem dodał: – Mam dla ciebie jednak dobrą wiadomość.
- Jaką? Wypuścicie mnie?!
- Nie… Po prostu twój kumpel nie będzie cierpiał sam, potowarzyszysz mu.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE… dam wam ten miliard, nawet dwa, tylko nie róbcie mi krzywdy! Nie, błagam, nie!
Chinen
wciągnął głośno powietrze, bo właśnie Ryosuke go wystawił do wiatru. To znaczy,
wystawiłby zapewne każdego z HSJ za swoją cenną skórę, ale mimo wszystko. Yuri
miał ochotę wstać i dać mu w gębę, ale Yabu starał się go uspokoić.
- Więc
jednak coś w tym jest… - Arioka udawał zamyślenie. – Że sprzedałbyś kumpli za
bezcen, co? Tak mi powiedzieli.
- Nie, to nie tak! A-a-ale… za Ch-ch-chinena zapłac-c-c-cą… z-z-za mnie n-n-nie… więc j-j-j-jego i t-t-tak wypuścicie-e-e-e…
- Nie tłumacz się. Zostawimy was samych, może masz mu coś do powiedzenia przed swoim końcem.
- Nie, to nie tak! A-a-ale… za Ch-ch-chinena zapłac-c-c-cą… z-z-za mnie n-n-nie… więc j-j-j-jego i t-t-tak wypuścicie-e-e-e…
- Nie tłumacz się. Zostawimy was samych, może masz mu coś do powiedzenia przed swoim końcem.
HSJ, oprócz
Chinena, udało, że wyszło. Tak naprawdę stali przy drzwiach, obserwując z
zaciekawieniem Yamadę. Płakał, trząsł się i wydawał z siebie inne niezidentyfikowane
dźwięki. Czekali, aż zacznie mówić on albo podminowany Chinen.
- Y-y-uri… -
zaczął cicho Ryosuke, szlochając jak mała dziewczynka. Przez ułamek sekundy
jego koledzy mu nawet współczuli. Ale to był naprawdę ułamek sekundy.
- N-n-n-o?... – odparł cicho Yuri załamanym głosem, ale z miną pełną pogardy.
- J-j-ja nie ch-ch-chcę um-m-m-mierać…
- W-wy-wyciągnę c-c-cię stąd-d…
- M-m-musisz!...
- N-n-n-o?... – odparł cicho Yuri załamanym głosem, ale z miną pełną pogardy.
- J-j-ja nie ch-ch-chcę um-m-m-mierać…
- W-wy-wyciągnę c-c-cię stąd-d…
- M-m-musisz!...
Chinen
kręcił głową i brał głębokie oddechy, gdyż naprawdę tracił cierpliwość. Yamada
coraz bardziej im udowadniał, że jest pustakiem i myśli tylko o sobie. Reszta
HSJ stojąca przy drzwiach, razem z Okamoto i Takakim, też już ledwo
wytrzymywała głupotę kolegi.
- T-t-tak,
w-wyciągnę c-c-cię… - mruknął Chinen, z lekka się załamując.
Yamada już
chciał coś odpowiedzieć, ale Yatome, chcący wyjść z budynku, potknął się i z
krzykiem wylądował na podłodze. Przyjaciele chcieli go jakoś uchronić przed
upadkiem, ale niestety…
I wtedy też
stało się to.
Ryosuke, już
zupełnie przerażony, pozbawiony nadziei, trzęsący się jak osika i płaczący jak
małe dziecko, złączył kolana, ponieważ… Ze strachu się zsiusiał. I to dla
Chinena było za wiele, bo zapomniał o swojej roli…
- Chłopaki,
on się zsikał!
Zapanowała absolutna
cisza, a Chinen wskazał palcem na kałużę pod Yamadą. Nawet sam zainteresowany
przestał płakać, chyba czując się zdezorientowany nieoczekiwanym zwrotem akcji.
Wtedy też Takaki i najdłużej powstrzymujący się od śmiechu Daiki, zaczęli się histerycznie
śmiać. Yaotome i Okamoto zaczęli zaraz za nimi, a Yabu wrednie rzucił
- No,
chłopaki, chyba przegięliśmy.
Teraz śmiali
się już wszyscy, a Yamada zbladł jeszcze bardziej. Kouta jednak zlitował się
nad nim i ściągnął z niego opaskę. Mina Ryosuke była absolutnie bezcenna.
- Dobra, rozwiążmy
tego gada, koniec zabawy – rzucił Chinen i podszedł do kolegi, pomógł mu Yabu.
- T-t-t-to był ż-ar-r-rt?... – pisnął przerażony porwany, rozglądając się na wszystkie strony i chyba nie dowierzając w to, co się stało.
- Tak, a co, wielkiemu Ryosuke nasz boski żart się nie spodobał? – słowa Yaotome były wyjątkowo sarkastyczne i wredne, przez co tamten znów się popłakał.
- T-t-t-to był ż-ar-r-rt?... – pisnął przerażony porwany, rozglądając się na wszystkie strony i chyba nie dowierzając w to, co się stało.
- Tak, a co, wielkiemu Ryosuke nasz boski żart się nie spodobał? – słowa Yaotome były wyjątkowo sarkastyczne i wredne, przez co tamten znów się popłakał.
Panowała
cisza, chłopcy się wyśmiali, a mokry Yamada został rozwiązany. Szlochał na
krześle jak szalony, że aż Inoo chciał wezwać karetkę, jednak go powstrzymali.
Stali i patrzyli się na swojego kolegę, który aktualnie był czerwony jak burak
i gdyby mógł, zakopałby się pod ziemię. Ciszę przerwał Daiki.
- Myślę, że
chyba zrozumiałeś przesłanie tego dość chamskiego żartu?
- Chyba tak… - rzucił skruszonym głosem Rysouke.
- Przestań uważać się za gwiazdę numer jeden, a nas za swoje pokojówki, bo to się skończy jeszcze gorzej – powiedział poważnym tonem Okamoto. – Naucz się szanować innych.
- I nie sprzedawaj nas tak łatwo. – wycedził przez zęby Chinen.
- I ogólnie zrobiłem kompromitujące zdjęcia, więc nie podskakuj – dodał Takaki.
- Przepraszam… ja… nie wiedziałam, że wam aż to tak przeszkadza…
- No ja go zabiję!
- Przestań uważać się za gwiazdę numer jeden, a nas za swoje pokojówki, bo to się skończy jeszcze gorzej – powiedział poważnym tonem Okamoto. – Naucz się szanować innych.
- I nie sprzedawaj nas tak łatwo. – wycedził przez zęby Chinen.
- I ogólnie zrobiłem kompromitujące zdjęcia, więc nie podskakuj – dodał Takaki.
- Przepraszam… ja… nie wiedziałam, że wam aż to tak przeszkadza…
- No ja go zabiję!
Yaotome
rzucił się jego kierunku, ale na szczęście reszta zespołu go powstrzymała.
Yamada dalej płakał, był przestraszony, roztrzęsiony i czerwony. Jednak i w
jego kolegach odezwało się sumienie, więc pomogli mu wstać, a potem ogarnąć
się. A potem już bez żadnych docinek Yaotome zrobił mu jego ulubioną herbatę.
-
Przepraszamy cię, stary, ale inaczej niczego byś się nie nauczył – rzucił Yabu.
- Właśnie, takiej gwiazdeczki jak ty ciężko czegoś oduczyć – dodał kąśliwie Yaotome.
- Naprawdę – przytaknął entuzjastycznie Yuya. – Życie z tobą to jakiś koszmar.
- Dlatego to wymyśliłem, troszkę mnie poniosło – dorzucił Inoo, uśmiechając się w przepraszającym geście.
- Taaa – wymruczał Daiki. – Ale ty też… z tym, że miliard to za mało, to żeś wyjechał… sam myślałem, że się w gacie ze śmiechu posikam!
- Nie mówcie nikomu, że się zsikałem, błagam… - spokojny Yamada znów zrobił się czerwony.
- Nie martw się – odpowiedział Okamoto. – Z tymi zdjęciami to Yuya żartował.
- Tak, nie mamy żadnego dowodu, że jesteś aż takim boidudkiem – zaśmiał się Nakajima. – No, ale z tym rasowym psem to też… Normalnie myślałem, że się popłaczę… naprawdę, narcyz z ciebie jakich mało…
- Co tam pies… ty lepiej już nie próbuj tak tanio kumpli sprzedawać – wyszczerzył się wrednie Chinen.
- Właśnie, bo inaczej wywiniemy ci coś gorszego – zaśmiał się Yuto, a za nim reszta.
- Właśnie, takiej gwiazdeczki jak ty ciężko czegoś oduczyć – dodał kąśliwie Yaotome.
- Naprawdę – przytaknął entuzjastycznie Yuya. – Życie z tobą to jakiś koszmar.
- Dlatego to wymyśliłem, troszkę mnie poniosło – dorzucił Inoo, uśmiechając się w przepraszającym geście.
- Taaa – wymruczał Daiki. – Ale ty też… z tym, że miliard to za mało, to żeś wyjechał… sam myślałem, że się w gacie ze śmiechu posikam!
- Nie mówcie nikomu, że się zsikałem, błagam… - spokojny Yamada znów zrobił się czerwony.
- Nie martw się – odpowiedział Okamoto. – Z tymi zdjęciami to Yuya żartował.
- Tak, nie mamy żadnego dowodu, że jesteś aż takim boidudkiem – zaśmiał się Nakajima. – No, ale z tym rasowym psem to też… Normalnie myślałem, że się popłaczę… naprawdę, narcyz z ciebie jakich mało…
- Co tam pies… ty lepiej już nie próbuj tak tanio kumpli sprzedawać – wyszczerzył się wrednie Chinen.
- Właśnie, bo inaczej wywiniemy ci coś gorszego – zaśmiał się Yuto, a za nim reszta.
*
- To co
chcecie herbaty? Bo robię – rzucił wesoło Yamada do kolegów siedzących w
salonie.
- Ja chcę zieloną – mruknął Yaotome znad laptopa.
- Ja malinową – wyszczerzył się Daiki.
- A ja chcę pomarańczową – dodał od siebie Nakajima, naprawiając swój zegarek.
- Już się robi! – uśmiechnął się promiennie Ryosuke, wypadając z salonu do kuchni.
- No… - mruknął cicho Takaki. – Normalnie nauka nie idzie w las.
- Co racja to racja – wyszczerzył się Inoo.
- Ja chcę zieloną – mruknął Yaotome znad laptopa.
- Ja malinową – wyszczerzył się Daiki.
- A ja chcę pomarańczową – dodał od siebie Nakajima, naprawiając swój zegarek.
- Już się robi! – uśmiechnął się promiennie Ryosuke, wypadając z salonu do kuchni.
- No… - mruknął cicho Takaki. – Normalnie nauka nie idzie w las.
- Co racja to racja – wyszczerzył się Inoo.
Zaśmiali się
i teraz już HSJ nie groziły żadne porwania, rozpady, kłótnie i narcyzm.
Moja biedna Gwiazdeczka... No, jak tak można?... Ja się pytam, jak tak można?... No sodówa uderzyła Yamadzi do głowy, to fakt, no ale... Takie żarty nie są śmieszne, naprawdę no ;p Normalnie małe psychole z nich xDD I jeszcze jak się wczuli... No Daiki, to w ogóle z powołaniem się minął chyba xDD
OdpowiedzUsuńSwoją drogą Yamadzia rozwala... Jak już być pogryzionym przez psa, to przynajmniej rasowego xD Nawet znalazł chwilę, żeby się oburzyć, że tak mało za niego chcą. xDD Ehh, Yamadzia, Yamadzia xD Taki ładny, a taki głupi xD Aaa, no i że tak łatwo wystawił Chinena <3, to akurat było przegięcie z jego strony... xD
W sumie skończyło się dobrze, i ich żart przyniósł właściwy efekt ;p No, ale i tak przesadzili xDDD
Wow! Yamada jako rozpieszczona gwiazda xDD To jest coś, naprawdę xDDD
OdpowiedzUsuńZ góry mówię, że podczas czytania zaliczyłam kilka razy podłogę ze śmiechu i jeśli będę mieć jakieś siniaki to tylko i wyłącznie Twoja wina xDDD
Ogólnie nie jestem za takimi żartami, bo uważam, że nie warto zniżać się do poziomu osoby na której chce się zemścić, no ale... W sumie ten żart wymyślił Inoo i w ogóle... Więc jak Inoo go wymyślił to jak dla mnie plan musiał być genialny, nawet jak mega wredny xDD A zresztą kto nie zgodzi się, że Yamadzie się należało? xDDD
Trochę o postaciach... No cóż... Hikaru bardzo nerwowy był... Mam wrażenie, że przez Yamadę i jego gwiażdżenie się zestarzał się co najmniej o kilka lat ;p
A Yabu... No toż to prawdziwy lider... Nad wszystkim ma kontrolę i w ogóle najcieprliwszy z nich wszystkich xDD No po prostu kochany xDDD
Zresztą Keito też niczego sobie... Jeśli chodzi o cierpliwość i opanowanie byliby z Yabu najlepszym materiałem na mężów.
Inoo - to może pominę, bo on jest ogólnie kochany i w ogóle... I wredny, ale za to właśnie go kocham, więc pominę te "ochy" i "achy" i przejdę do Daikiego xDD
Dai-chan... Podziwiam go za opanowanie i za świetną grę aktorską... W sumie powierzono mu najtrudniejszą misję i poradził sobie śpiewająco. Ja serio nie wytrzymałabym jakbym miała przesłuchiwać takiego idiotę jak Yamada xDDD
Chinen - też świetnie sobie radził, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę fakt jak potraktował go Yamada xDD No normalnie szkoda mi go było jak czytałam jak Yamada chciał go potraktować :(
O Takakim i Yuto było dość mało albo reszta postaci mnie tak przyćmiła, że ich wielkiej roli w tym całym planie nie zauważyłam xDDD Generalnie jednak z tego co jednak z nimi związanymi do mnie dotarło w tym opowiadaniu to były też genialnie stworzone postaci ^^
I na koniec nasza gwiazda. No cóż... W sumie nie dziwie się chłopakom, że nieraz chcieli go uderzyć i w ogóle, bo ja w sumie też momentami chciałam go walnąć... Ale mimo wszystko Yamadzia to Yamadzia - więc jak miałam przed oczami to słodko wyglądające dziecko, całe zapłakane i w ogóle to mimo wszystko miałam ochotę go przytulić i pocieszyć, mówiąc, że niech nie płacze, teraz już będzie dobrze... No i na koniec okazało się, że jednak miał w sobie coś z uprzejmego troskliwego człowieka, więc to już w ogóle <3333333 Mam tylko nadzieję, że teraz role się nie odwrócą i że reszta nie zacznie się gwiazdorzyć podczas, gdy Yamada będzie im usługiwał xDDD
I ogólnie było to znakomite opowiadanko, tak znakomite, że aż brzuch mnie rozbolał ze śmiechu. I cieszę się, że moje marne opowiadanko, chociaż w małym stopniu przyczyniło się do powstania czegoś tak wspaniałego :) I oczywiście dziękuję za dedykację, tym bardziej, że wiem, że nie zasłużyłam, by dedykować mi coś tak dobrego xDDD
Dziina :)
(w podpisie jest inaczej, bo najłatwiej jest mi się logować z mojego livejournala xDD)
Hahaha, okay, to było boskie! Co prawda kompletnie nie znam zespołu, dlatego nie ogarniam poszczególnych osób, ale z ciekawości postanowiłam i tak to przeczytać i bardzo dobrze zrobiłam, bo od razu poprawił mi się humor ^^ pomysł z porwaniem był genialny, dziwię się niektórym chłopakom, że tak długo wytrzymali i nie zaczęli sie od razu śmiać :D najlepszy to był ten, co wybiegł z domu, bojąc sie, ze się posika i na końcu jaka zmiana diwy, nawet herbatkę mógł zrobić :D jednak nie każda nauka idzie w las xd
OdpowiedzUsuń