sobota, 16 lutego 2013

Like a Star

Z dedykacją dla Dziiny :D
Hey! Say! JUMP - SUPER DELICATE



- Za zimna ta herbata, zróbcie mi jeszcze jedną! Kurde, tylko dziesięć minut mnie nie było, a już tak wystygła…

Gdyby Yamada miał oczy z tyłu głowy, to zobaczyłby minę Yaotome pod tytułem „Wezmę tę herbatę, dodam odplamiacza i wleję ci w gardło, ty mały skunksie”. Zobaczyłby też minę Chinena „Ale żal”, a także minę Yabu „Jeśli któryś go będzie chciał zabić, to udam, że nie widzę, potem pomogę pozbyć się ciała”. Tak, tak w tym zespole wyglądała miłość do gwiazdy Hey!Say!JUMP…

- No gdzie ta herbata? – zapytał Ryosuke, odwracając się do kolegów i patrząc na nich wzrokiem pełnym niezrozumienia.
- W d… - zaczął buntowniczo Hikaru, ale Yabu w ostatniej chwili zatkał mu usta ręką. Kłótnia między Yamadą a Yaotome mogłaby się skończyć tragicznie.
- Zaraz, poczekaj…

Yabu ciężko westchnął, ale postanowił zrobić tę herbatę dla świętego spokoju, by uniknąć rozlewu krwi. Tymczasem Hikaru każdy jego ruch obserwował z prawdziwym obrzydzeniem, jakby jego przyjaciel robił sałatkę z robaków, a nie zwykłą herbatę.

- Też chcecie? – zapytał od niechcenia Kouta, nie odrywając się od jakże pasjonującej czynności.
- Wiesz, czego ja chcę? – Hikaru powiedział to takim tonem, że chyba tylko Yamada nie domyśliłby się o co chodzi, przekonany o swojej perfekcji.
- Wiemy – Chinen poklepał kumpla po ramieniu w celu uspokojenia jego nerwów. – Kiedyś nam za to zapłaci, naprawdę. Przysięgam.
- Gwiazda od siedmiu boleści, niech mu żyrandol na ten pusty łeb spadnie albo pryszcz na dupie wyskoczy! – mruczał pod nosem Yaotome, Chinen tylko energicznie przytakiwał.
- Ale – przerwał mu Yuri – Na tyłku nie będzie widać, na nosie.
- Dobra!
- Nie zachowujcie się jak dzieci z przedszkola, naprawdę – Yabu spojrzał na nich karcącym wzrokiem. Wiedział, że mieli rację, wiedział, że Yamada przegina, mimo wszystko nie potrafił znieść takiego zachowania. – Masz – postawił zielony kubek przed Ryosuke, który obdarzył go hollywoodzkim uśmiechem.

Chłopak wstał, dygnął jak gdyby był jakąś księżniczką i wyszedł. Gdy zamknęły się drzwi, Yaotome w ich kierunku pokazał środkowy palec. Yuri się zaśmiał, Yabu dał po głowie. Nie zdążył jednak zrobić wykładu na temat tego, że Hikaru jest prawie tak samo głupi jak Yamada, ponieważ do kuchni weszła reszta zespołu z Daikim na czele. 

- A ten co? – kiwnął głową na rozeźloną minę Yaotome. – Yamadzia go wkurzył?
- Jak zwykle, nie? – Chinen spojrzał na niego i się zaśmiał, Dai-chan za nim.
- Herbatka była za zimna! – Yaotome zaczął parodiować zachowanie „ulubionego” kolegi, a reszta zaczęła się śmiać. Oprócz Yabu i Okamoto.
- Chłopaki, to nie jest śmieszne – zaczął Keito. – Jak tak dalej pójdzie, to on nam wejdzie na głowę. Jak go mijaliśmy, to coś gadał, że któryś musi posprzątać dom, bo on w takim syfie mieszkać nie będzie.
- Mogę posprzątać, jego perfumami od Diora – Arioka zrobił wyjątkowo wredną minę. – A kuchnię wytarłbym jego najdroższą marynarką.
- Piękna wizja – przytaknął z uznaniem Yuto.
- Jego zemsta też byłaby niezła – ostudził ich zapał Inoo i ciężko westchnął. – Ale naprawdę, sodówa to mu równo do głowy uderzyła.
- Ja to już tylko czekam aż groupies zacznie do nas zapraszać – zaśmiał się Takaki na myśl, że nagle Johnny dowiaduje się o ekscesach Yamady.
- No właśnie – kontynuował Nakajima. – Mógłby coś odwalić, to problem sam by się rozwiązał.
- I myślisz, że Johnny, ot tak, ukarałby kurę znoszącą złote jajka? – zapytał z krzywą miną Okamoto. – Co by nie mówić i jakby nie patrzeć, on z nas przynosi największe zyski…

Zaległa ponura cisza. Gdyby w tym momencie ktoś zobaczył całe HSJ, stwierdziłby, że mają jakąś poważną depresję. No, może oprócz Hikaru, jemu przypisano by nerwicę. Tak czy inaczej, jakby nie wyglądali, intensywnie myśleli o tym, jak tu utrzeć ich diwie nosa. I wtedy też ich Diwa wpadła eleganckim krokiem do kuchni, biorąc jabłko. Wszystkie pary oczu zostały utkwione w nim. Ryosuke z dziwną miną spojrzał na kolegów.

- Co, mam coś na twarzy?

Pokręcili tylko głowami, bo wiedzieli, że gdyby któryś się odezwał, to na pewno nie odezwałby się miło. Ryosuke wzruszył ramionami i z zadowoloną miną wyszedł. Każdy utkwił spojrzenie w drzwiach. No, może nie każdy. Inoo z zamyśleniem patrzył w dal, a na jego buzi zaczął malować się uśmiech. To nie był dobry uśmiech. Pierwszy zauważył to Takaki i aż sam się uśmiechnął, bo domyślał się, o co chodzi.

- No, to nasz Okej ma chyba pomysł – wyszczerzył się Yuya.
- Tak, ten uśmiech świadczy o tym, że ma bardzo dobry pomysł – Hikaru poszedł w ślady kolegi.
- To nie zostaje nam nic innego, jak posłuchać – ucieszył się Yuri.
- No, mów – tym razem i Yabu poddał się ogólnej ekscytacji. On też nie mógł się doczekać tego, co wymyślił Kei, ponieważ on zawsze miał dobre pomysły.
- Chłopaki – zaczął Inoo, tonem takim, jakby było zupełnie jasne, co miał na myśli i co chce powiedzieć. – Skoro uważa się za gwiazdę numer jeden, to udowodnijmy mu, że nią jest.


*


Yamada wracał z bardzo wyczerpującej próby, na której ćwiczył swoje układy do solówek. Niezmiernie zadowolony z siebie, pewnym krokiem, jak zwykle szedł dróżką do miejsca, gdzie mieszkało całe HSJ. Było już ciemno, więc uważał, by nie potknąć się o żaden kamyczek i nie skaleczyć swojej cennej nogi. 

Od domu dzieliło go już kilkanaście metrów. I wtedy ktoś go zaatakował. Czuł tylko, że się osuwa. Został uśpiony…


*


- Ty, stary, ale skąd ty masz takie chemikalia? – Hikaru przetarł oczy ze zdziwienia, patrząc na buteleczkę z bardzo dziwną nazwą „chlorek metylenu”.
- Zamówiłem przez Internet – odparł bardzo spokojnie Inoo.
- A to jest legalne?
- A ja tam wiem. Ale długo szło.

Cała ósemka spojrzała z nieukrywanym podziwem na mózg operacji, a potem przeniosła spojrzenie na śpiącego, a właściwie uśpionego Yamadę. Wiedzieli, że nawet jak zaczną się głośno śmiać, chłopak nie obudzi się jeszcze jakieś pół godziny, ale mimo wszystko trochę się bali. W końcu pierwszy raz, i chyba ostatni, kogoś porwali…

- I co teraz zrobimy? – zaczął Takaki, zdejmując z siebie kominiarkę.
- Trzeba go związać i przede wszystkim zasłonić oczy – odpowiedział Chinen.
- No tak… Ale myślicie, że się nie kapnie, że jest w naszym domku letniskowym? – zapytał trochę niespokojnie Yabu, który czuł się w roli porywacza co najmniej dziwnie.
- Jak się obudzi, to ze strachu w majtki zrobi! – ryknął Hikaru. – Dobra, bierzmy się do roboty.

On, razem z Takakim, Chinenem i Okamoto wzięli się do związywania Ryosuke, gdy tymczasem Kouta, Daiki, Inoo i Nakajima zaczęli ogarniać miejsce tak, by było jak najciemniej. Po jakichś 10 minutach teoretycznie wszystko było gotowe. Zostało tylko podniesienie Yamady i przywiązanie go do krzesełka, tak dla lepszego efektu. 

- Dobra, gotowe – rzucił Yuya ciężko wzdychając i ocierając pot z czoła. Mimo wszystko Yamada był ciężki. – Pamiętamy role?
- Chyba tak. Ja mam udawać też porwanego – odpowiedział skupiony Chinen. – I mam udawać, że mnie bijecie.
- Tak – przytaknął Yabu – Daiki, ty mówisz, bo najlepiej umiesz zmienić głos.
- Wiem – mrukną chłopak. – Ale to będzie miliard jenów czy jednak więcej?
- Miliard! – oburzył się Okamoto. – Niech się nie przecenia, gbur jeden.
- Dobra, to wszy…

Jednak Yaotome nie skończył mówić, ponieważ Yamada zaczął jęczeć, niestety (dla niego) nie z przyjemności.  Czuł, że mu niedobrze i że kręci mu się w głowie. Dopiero po chwili ciszy i swoich jęków zorientował się, że oczy przesłania mu czarna przepaska, a ręce i nogi ma mocno związane. Ogarnęła go panika.

Tymczasem reszta HSJ odruchowo założyła swoje kominiarki, które zwinęli z czyjejś garderoby (swoją drogą zastanawiali się, po co takie w agencji). Starali się też nie zaśmiać, kiedy zobaczyli przerażenie swojego kolegi. Jednak wiedzieli, że nie mogą zepsuć misternie skonstruowanego planu, który w bólach rodził się dwa tygodnie, więc opanowali tę przemożną chęć.

- J-j-jest tu k-k-k-k-kto?

Ale nikt nie odpowiedział. Yuri wiedział, że teraz on powinien wydać z siebie jakiś żałosny dźwięk, ale musiał skupić się na tłumieniu śmiechu. Wtedy też szturchnął go w bok Yaotome, który na migi przekazał mu, że teraz nadeszła ich kolej. Chinen się uspokoił. Wtedy też Yaotome wziął przygotowany wcześniej pasek i mocno uderzył w worek leżący obok Chinena. Yuri jęknął i zakwilił, jakby ktoś dał mu w twarz. Wtedy też Yamada wydarł się na całe gardło. Okamoto w ostatniej chwili zatkał ręką buzię. W oczach z powstrzymywanego śmiechu miał już łzy. Teraz do akcji wkroczył Daiki-porywacz.

- Słuchaj – powiedział grubym głosem, zupełnie niepodobnym do swojego. Uniesione kciuki reszty przyjaciół miały znaczyć, że dobrze zaczął. – Ty jesteś Yamada Ryosuke z Hey!Say!JUMP?
- C-c-c-o… n-n-n-o tttak… - wyjęczał Yamada, a po chwili namysłu dodał – Ale co, nie znasz mnie niby?
- Ja tu zadaję pytania!

Daiki trzymał klasę i na razie nie chciało mu się śmiać. Wiedział jednak, że im dłużej będzie pogrywał sobie z wielkim ego Yamady, tym trudniej będzie mu utrzymać powagę. Tym bardziej, że reszta zespołu ledwo siedziała. Wtedy też Yuri zaczął płakać. To znaczy udawał, że płacze.

- Ch-ch-chinen? – rzucił w eter Ryosuke, kręcąc głową we wszystkie strony, próbując coś zobaczyć albo coś więcej usłyszeć. Coraz bardziej było słychać, że zbiera mu się na płacz. – Chinen?
- Ryosuke… - wyjęczał Yuri, i wtedy Yaotome znów uderzył w worek. – AAA! Przestań, p-p-proszę…
- Słuchaj – znów do akcji wkroczył Arioka. – Nie pogrywaj sobie z nami, gnoju, bo spotka cię taki los, jak twojego kolegę.
- Ch-ch-chinen… r-r-r-r-ratuj… - pisnął Yamada, tym razem już płacząc. Arioka mało co nie wylądował nosem na ścianie (zresztą jak większość), ponieważ nie wierzył, że ich kolega jest aż tak miękki.
- Jak ma cię ratować debilu, jak sam potrzebuje pomocy – tego zdania nie było w scenariuszu, ale Dai-chan nie mógł się powstrzymać. Takaki wyleciał z budynku, bo już nie mógł powstrzymać śmiechu…
- C-c-c-c-co t-t-t-to byyyło?... – zapytał Ryosuke z przerażeniem.
- Wypuściłem swojego buldoga, za wcześnie chciał cię zjeść – improwizacja Daikiego stawała się coraz bardziej niebezpieczna, gdyż reszta zespołu już naprawdę pękała.
- C-c-c-co… a chociaż rasowy t-t-t-ten p-ieeeesss?...

Arioka nie wierzył w to, co usłyszał. Tym razem wykruszył się Okamoto, który trzymając się za krocze (musiał do łazienki ze śmiechu), chciał jak najciszej i najspokojniej wyjść, by już nie prowokować Ryosuke do większej ilości głupich pytań. Gdy był już za drzwiami, puścił się takim pędem, że mało nie połamał nóg.

- Ty się martwisz o psa, kiedy twoje życie wisi na włosku? – Daiki zachował poker face, ale to naprawdę było coraz trudniejsze. – Słuchaj, jesteś podobno gwiazdą, więc zobaczyliśmy, jak cenią cię koledzy.
- C-c-c-c-o?...
- Zażądaliśmy od nich miliarda jenów – kontynuował Dai-chan, dając znak Yaotome, żeby uderzył w worek, a Chinen pisnął. – Za ciebie. Za twojego kumpla zażądaliśmy drugiego miliarda.
- Tak mało? – głos Yamady nie załamał się, ale tym pytaniem sprawił, że Dai-chan chciał mu dać w twarz, po prostu.
- W tym kraju są większe gwiazdy od ciebie, ale je za bardzo szanuję, żeby je porywać.

I to zamknęło Ryosuke. Przez chwilę reszta członków odniosła wrażenie, że przez jego twarz przemknął grymas urażonej dumy, i w gruncie rzeczy wcale by ich to nie zdziwiło. Inoo siedział w kącie i z niedowierzaniem kręcił głową. Nie sądził, że Yamada aż tak bardzo jest w sobie zakochany.

- Wiesz, czym bym się martwił bardziej? – po raz kolejny Arioka przerwał ciszę pełną napięcia. – Tym, że nie chcą zapłacić.
- JAK TO NIE CHCĄ?! – zaszlochał Yamada, próbując poruszyć nogami. – Jak to nie chcą! Kochają mnie!
- Chyba w snach… - mruknął pod nosem Yaotome, za co dostał kuksańca od Yabu.
- No nie wiem – kontynuował fałszywy porywacz. – Stwierdzili, że będą nam wdzięczni, jak się ciebie pozbędziemy i że dadzą nam ten miliard dopiero, jak cię załatwimy.
- Nie wierzę… - wychrypiał przez łzy Ryosuke. – A Chinen? Chinen! Odezwij się!
- J-j-ja… już… n-n-n-nie mo-o-o-gę… - wyjęczał Yuri, coraz bardziej wczuwając się w rolę. Wtedy też Yaotome uderzył w worek, Yuri krzyknął, Yamada za nim.
- Za Chinena zapłacą. A dopóki nie zapłacą, będziemy z nim robić co chcemy – Daiki zaśmiał się wyjątkowo paskudnie, a potem dodał: – Mam dla ciebie jednak dobrą wiadomość.
- Jaką? Wypuścicie mnie?!
- Nie… Po prostu twój kumpel nie będzie cierpiał sam, potowarzyszysz mu.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE… dam wam ten miliard, nawet dwa, tylko nie róbcie mi krzywdy! Nie, błagam, nie!

Chinen wciągnął głośno powietrze, bo właśnie Ryosuke go wystawił do wiatru. To znaczy, wystawiłby zapewne każdego z HSJ za swoją cenną skórę, ale mimo wszystko. Yuri miał ochotę wstać i dać mu w gębę, ale Yabu starał się go uspokoić.

- Więc jednak coś w tym jest… - Arioka udawał zamyślenie. – Że sprzedałbyś kumpli za bezcen, co? Tak mi powiedzieli.
- Nie, to nie tak! A-a-ale… za Ch-ch-chinena zapłac-c-c-cą… z-z-za mnie n-n-nie… więc j-j-j-jego i t-t-tak wypuścicie-e-e-e…
- Nie tłumacz się. Zostawimy was samych, może masz mu coś do powiedzenia przed swoim końcem.

HSJ, oprócz Chinena, udało, że wyszło. Tak naprawdę stali przy drzwiach, obserwując z zaciekawieniem Yamadę. Płakał, trząsł się i wydawał z siebie inne niezidentyfikowane dźwięki. Czekali, aż zacznie mówić on albo podminowany Chinen.

- Y-y-uri… - zaczął cicho Ryosuke, szlochając jak mała dziewczynka. Przez ułamek sekundy jego koledzy mu nawet współczuli. Ale to był naprawdę ułamek sekundy.
- N-n-n-o?... – odparł cicho Yuri załamanym głosem, ale z miną pełną pogardy.
- J-j-ja nie ch-ch-chcę um-m-m-mierać…
- W-wy-wyciągnę c-c-cię stąd-d…
- M-m-musisz!...

Chinen kręcił głową i brał głębokie oddechy, gdyż naprawdę tracił cierpliwość. Yamada coraz bardziej im udowadniał, że jest pustakiem i myśli tylko o sobie. Reszta HSJ stojąca przy drzwiach, razem z Okamoto i Takakim, też już ledwo wytrzymywała głupotę kolegi. 

- T-t-tak, w-wyciągnę c-c-cię… - mruknął Chinen, z lekka się załamując.

Yamada już chciał coś odpowiedzieć, ale Yatome, chcący wyjść z budynku, potknął się i z krzykiem wylądował na podłodze. Przyjaciele chcieli go jakoś uchronić przed upadkiem, ale niestety…

I wtedy też stało się to.

Ryosuke, już zupełnie przerażony, pozbawiony nadziei, trzęsący się jak osika i płaczący jak małe dziecko, złączył kolana, ponieważ… Ze strachu się zsiusiał. I to dla Chinena było za wiele, bo zapomniał o swojej roli…

- Chłopaki, on się zsikał!

Zapanowała absolutna cisza, a Chinen wskazał palcem na kałużę pod Yamadą. Nawet sam zainteresowany przestał płakać, chyba czując się zdezorientowany nieoczekiwanym zwrotem akcji. Wtedy też Takaki i najdłużej powstrzymujący się od śmiechu Daiki, zaczęli się histerycznie śmiać. Yaotome i Okamoto zaczęli zaraz za nimi, a Yabu wrednie rzucił

- No, chłopaki, chyba przegięliśmy.

Teraz śmiali się już wszyscy, a Yamada zbladł jeszcze bardziej. Kouta jednak zlitował się nad nim i ściągnął z niego opaskę. Mina Ryosuke była absolutnie bezcenna.

- Dobra, rozwiążmy tego gada, koniec zabawy – rzucił Chinen i podszedł do kolegi, pomógł mu Yabu.
- T-t-t-to był ż-ar-r-rt?... – pisnął przerażony porwany, rozglądając się na wszystkie strony i chyba nie dowierzając w to, co się stało.
- Tak, a co, wielkiemu Ryosuke nasz boski żart się nie spodobał? – słowa Yaotome były wyjątkowo sarkastyczne i wredne, przez co tamten znów się popłakał.

Panowała cisza, chłopcy się wyśmiali, a mokry Yamada został rozwiązany. Szlochał na krześle jak szalony, że aż Inoo chciał wezwać karetkę, jednak go powstrzymali. Stali i patrzyli się na swojego kolegę, który aktualnie był czerwony jak burak i gdyby mógł, zakopałby się pod ziemię. Ciszę przerwał Daiki.

- Myślę, że chyba zrozumiałeś przesłanie tego dość chamskiego żartu? - Chyba tak… - rzucił skruszonym głosem Rysouke.
- Przestań uważać się za gwiazdę numer jeden, a nas za swoje pokojówki, bo to się skończy jeszcze gorzej – powiedział poważnym tonem Okamoto. – Naucz się szanować innych.
- I nie sprzedawaj nas tak łatwo. – wycedził przez zęby Chinen.
- I ogólnie zrobiłem kompromitujące zdjęcia, więc nie podskakuj – dodał Takaki.
- Przepraszam… ja… nie wiedziałam, że wam aż to tak przeszkadza…
- No ja go zabiję!

Yaotome rzucił się jego kierunku, ale na szczęście reszta zespołu go powstrzymała. Yamada dalej płakał, był przestraszony, roztrzęsiony i czerwony. Jednak i w jego kolegach odezwało się sumienie, więc pomogli mu wstać, a potem ogarnąć się. A potem już bez żadnych docinek Yaotome zrobił mu jego ulubioną herbatę.

- Przepraszamy cię, stary, ale inaczej niczego byś się nie nauczył – rzucił Yabu.
- Właśnie, takiej gwiazdeczki jak ty ciężko czegoś oduczyć – dodał kąśliwie Yaotome.
- Naprawdę – przytaknął entuzjastycznie Yuya. – Życie z tobą to jakiś koszmar.
- Dlatego to wymyśliłem, troszkę mnie poniosło – dorzucił Inoo, uśmiechając się w przepraszającym geście.
- Taaa – wymruczał Daiki. – Ale ty też… z tym, że miliard to za mało, to żeś wyjechał… sam myślałem, że się w gacie ze śmiechu posikam!
- Nie mówcie nikomu, że się zsikałem, błagam… - spokojny Yamada znów zrobił się czerwony.
- Nie martw się – odpowiedział Okamoto. – Z tymi zdjęciami to Yuya żartował.
- Tak, nie mamy żadnego dowodu, że jesteś aż takim boidudkiem – zaśmiał się Nakajima. – No, ale z tym rasowym psem to też… Normalnie myślałem, że się popłaczę… naprawdę, narcyz z ciebie jakich mało…
- Co tam pies… ty lepiej już nie próbuj tak tanio kumpli sprzedawać – wyszczerzył się wrednie Chinen.
- Właśnie, bo inaczej wywiniemy ci coś gorszego – zaśmiał się Yuto, a za nim reszta.


*


- To co chcecie herbaty? Bo robię – rzucił wesoło Yamada do kolegów siedzących w salonie.
- Ja chcę zieloną – mruknął Yaotome znad laptopa.
- Ja malinową – wyszczerzył się Daiki.
- A ja chcę pomarańczową – dodał od siebie Nakajima, naprawiając swój zegarek.
- Już się robi! – uśmiechnął się promiennie Ryosuke, wypadając z salonu do kuchni.
- No… - mruknął cicho Takaki. – Normalnie nauka nie idzie w las.
- Co racja to racja – wyszczerzył się Inoo.

Zaśmiali się i teraz już HSJ nie groziły żadne porwania, rozpady, kłótnie i narcyzm.


3 komentarze:

  1. Moja biedna Gwiazdeczka... No, jak tak można?... Ja się pytam, jak tak można?... No sodówa uderzyła Yamadzi do głowy, to fakt, no ale... Takie żarty nie są śmieszne, naprawdę no ;p Normalnie małe psychole z nich xDD I jeszcze jak się wczuli... No Daiki, to w ogóle z powołaniem się minął chyba xDD

    Swoją drogą Yamadzia rozwala... Jak już być pogryzionym przez psa, to przynajmniej rasowego xD Nawet znalazł chwilę, żeby się oburzyć, że tak mało za niego chcą. xDD Ehh, Yamadzia, Yamadzia xD Taki ładny, a taki głupi xD Aaa, no i że tak łatwo wystawił Chinena <3, to akurat było przegięcie z jego strony... xD

    W sumie skończyło się dobrze, i ich żart przyniósł właściwy efekt ;p No, ale i tak przesadzili xDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Yamada jako rozpieszczona gwiazda xDD To jest coś, naprawdę xDDD

    Z góry mówię, że podczas czytania zaliczyłam kilka razy podłogę ze śmiechu i jeśli będę mieć jakieś siniaki to tylko i wyłącznie Twoja wina xDDD

    Ogólnie nie jestem za takimi żartami, bo uważam, że nie warto zniżać się do poziomu osoby na której chce się zemścić, no ale... W sumie ten żart wymyślił Inoo i w ogóle... Więc jak Inoo go wymyślił to jak dla mnie plan musiał być genialny, nawet jak mega wredny xDD A zresztą kto nie zgodzi się, że Yamadzie się należało? xDDD

    Trochę o postaciach... No cóż... Hikaru bardzo nerwowy był... Mam wrażenie, że przez Yamadę i jego gwiażdżenie się zestarzał się co najmniej o kilka lat ;p
    A Yabu... No toż to prawdziwy lider... Nad wszystkim ma kontrolę i w ogóle najcieprliwszy z nich wszystkich xDD No po prostu kochany xDDD
    Zresztą Keito też niczego sobie... Jeśli chodzi o cierpliwość i opanowanie byliby z Yabu najlepszym materiałem na mężów.
    Inoo - to może pominę, bo on jest ogólnie kochany i w ogóle... I wredny, ale za to właśnie go kocham, więc pominę te "ochy" i "achy" i przejdę do Daikiego xDD
    Dai-chan... Podziwiam go za opanowanie i za świetną grę aktorską... W sumie powierzono mu najtrudniejszą misję i poradził sobie śpiewająco. Ja serio nie wytrzymałabym jakbym miała przesłuchiwać takiego idiotę jak Yamada xDDD
    Chinen - też świetnie sobie radził, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę fakt jak potraktował go Yamada xDD No normalnie szkoda mi go było jak czytałam jak Yamada chciał go potraktować :(
    O Takakim i Yuto było dość mało albo reszta postaci mnie tak przyćmiła, że ich wielkiej roli w tym całym planie nie zauważyłam xDDD Generalnie jednak z tego co jednak z nimi związanymi do mnie dotarło w tym opowiadaniu to były też genialnie stworzone postaci ^^
    I na koniec nasza gwiazda. No cóż... W sumie nie dziwie się chłopakom, że nieraz chcieli go uderzyć i w ogóle, bo ja w sumie też momentami chciałam go walnąć... Ale mimo wszystko Yamadzia to Yamadzia - więc jak miałam przed oczami to słodko wyglądające dziecko, całe zapłakane i w ogóle to mimo wszystko miałam ochotę go przytulić i pocieszyć, mówiąc, że niech nie płacze, teraz już będzie dobrze... No i na koniec okazało się, że jednak miał w sobie coś z uprzejmego troskliwego człowieka, więc to już w ogóle <3333333 Mam tylko nadzieję, że teraz role się nie odwrócą i że reszta nie zacznie się gwiazdorzyć podczas, gdy Yamada będzie im usługiwał xDDD

    I ogólnie było to znakomite opowiadanko, tak znakomite, że aż brzuch mnie rozbolał ze śmiechu. I cieszę się, że moje marne opowiadanko, chociaż w małym stopniu przyczyniło się do powstania czegoś tak wspaniałego :) I oczywiście dziękuję za dedykację, tym bardziej, że wiem, że nie zasłużyłam, by dedykować mi coś tak dobrego xDDD

    Dziina :)

    (w podpisie jest inaczej, bo najłatwiej jest mi się logować z mojego livejournala xDD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, okay, to było boskie! Co prawda kompletnie nie znam zespołu, dlatego nie ogarniam poszczególnych osób, ale z ciekawości postanowiłam i tak to przeczytać i bardzo dobrze zrobiłam, bo od razu poprawił mi się humor ^^ pomysł z porwaniem był genialny, dziwię się niektórym chłopakom, że tak długo wytrzymali i nie zaczęli sie od razu śmiać :D najlepszy to był ten, co wybiegł z domu, bojąc sie, ze się posika i na końcu jaka zmiana diwy, nawet herbatkę mógł zrobić :D jednak nie każda nauka idzie w las xd

    OdpowiedzUsuń