poniedziałek, 28 stycznia 2013

Tajemnice - Część II




L.Joe po kompletnie nieprzespanej i pełnej rozmyślań nocy, bardzo niechętnie wstał, by już z samego rana natknąć się na kłótnię Chang Jo i Chunjiego o łazienkę. Nigdy nie uważał, że upór maknae jest zły, bo w tym światku to nie jest zła cecha. Jednak ostatnio diametralnie zmieniło się jego podejście do różnych spraw, w tym do Chang Jo.


- Czy do jasnej cholery możesz ustąpić Chunjiemu? Trochę szacunku do starszego – warknął Lee, nie mając zamiaru przejmować się falą krytyki, która mogła na niego spaść od strony maknae.


Jednak chyba każdy z nich już wiedział, że ostatnio ich młodszy raper przeżywał kryzys, więc bez słowa maknae ustąpiło Chunjiemu, który też się nie odezwał. Nie odezwał się nikt, nawet lider, który spał na stojąco. Ricky, chociaż już o tej porze miał lekkie ADHD, też nie powiedział nic, tępo wpatrując się w Choi. Niel natomiast bardzo intensywnie wpatrywał się w rozdrażnionego L.Joe. I to był błąd.


- A ty co? – wycedził przez zęby – Nigdy nie widziałeś zdenerwowanego człowieka?
- A niby co cię zdenerwowało o 5.00, co? – zapytał Ahn, tym samym dolewając oliwy do ognia, ale był za bardzo spontaniczny, żeby utrzymać język za zębami.
- Ty, ostatnio bardzo mnie denerwujesz, działasz mi tak na nerwy, że chętnie bym ci przywalił w tą uśmiechniętą buźkę – ton L.Joe mógł przerazić, i przeraził – Niela.
- Hej! – najwyraźniej C.A.P się obudził, bo złapał za ramię drugiego rapera – Nie zapędzaj się lepiej, słyszysz? Masz jakiś problem, to powiedz, a nie wyżywasz się na Nielu.
- Ooo, jak lider się denerwuje to znaczy, że jest źle… - prychnął Ricky, który nie do końca jeszcze orientował się w sytuacji.
- Zamknij się! – wrzasnął już nie na żarty zdenerwowany Minsoo – Koniec przedstawienia. I się lepiej nie odzywajcie. Ty, L.Joe, w szczególności.
- Jasne, jeszcze coś, szefie? – zironizował, a „szef” chciał już hardo odpowiedzieć, ale ten kontynuował: - I tak, do jasnej cholery, MAM problem! A co, nie można? Chciałem z wami dziś o tym pogadać, ale sam sobie poradzę.


Odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami do pokoju, który dzielił z liderem i Ricky’im. Nie dość, że od wczoraj prześladowała go jakaś chora myśl, która cały czas rozkwitała w jego umyśle, to jeszcze Niel. I reszta zespołu… Chociaż nie – największym problemem był on sam. Co mu zrobił Daniel? On po prostu spojrzał na kogoś, kto robi hałas o nic… Czemu go to denerwowało? Tak, powinien iść i przeprosić, cały zespół, Niela w szczególności. Jednak jego duma mu na to nie pozwoli i dobrze o tym wiedział. Zakładał, że reszta kolegów też nie wymagała cudów, bo wiedzieli, że on przed nimi nigdy nie schyli czoła.


Jakąś godzinę później jechali, hen daleko, na następny koncert w Seulu. Zasnęła cała piątka, jakby się zmówili przeciw L.Joe. A on potrzebował rozmowy, zwykłej, kumpelskiej. I nie z managerem, bo to skończyłoby się źle. Miał kolegów z zespołu, ale nie wiedział, czy może na nich liczyć po tym, co pokazał rano… Poza tym jakoś tak nie miał serca żadnego budzić, chyba ruszyło go sumienie.


I kiedy sam powziął zamiar zdrzemnięcia się, zauważył, że Ahn ma szeroko otwarte oczy. I wpatruje się w zmieniający się krajobraz za samochodową szybą. Rozmyślał. Pewnie nad tym, że L.Joe go nienawidził… I na samą tę myśl raper prychnął pod nosem, stwierdzając, że przeradza się w egocentryka, skoro myśli, że myślą o nim inni. Tak czy inaczej kątem oka zauważył, że swoim prychnięciem zwrócił uwagę ponurego chłopaka. I nagle Lee przyszło do głowy, że to jemu powinien się zwierzyć, że on powinien wszystko wiedzieć, może wtedy on pozbyłby się dziwnej niechęci do kolegi, a Daniel by się go nie bał.


- Niel… - rzucił bardzo niepewnie, nie wiedząc, jak chłopak może zareagować.
- Tak? – Ahn spojrzał z szerokim uśmiechem na rapera, jakby przed chwilą wcale nie wyglądał na smutnego, jakby nigdy nic nie zaszło między nim a L.Joe.
- Słuchaj… ja przepraszam – powiedział Lee, w sumie bez większego zastanowienia się nad wypowiadanymi słowami. Tak czy inaczej Ahn nie dał po sobie poznać, że te słowa go zaskoczyły – Ja… przepraszam.
- Nic się nie stało – tym razem uśmiech Niela go nie irytował, a zaskakiwał. – Każdy miewa gorsze dni, to normalne, szczególnie biorąc pod uwagę nasz zawalony grafik.
- Tak, ale tu nie chodzi o grafik, a o coś zupełnie innego – rzucił L.Joe, zupełnie spontanicznie, bo on naprawdę musiał się tym z kimś podzielić.
- A co ci tak nie daje spokoju?
- Ktoś…
- Ktoś? – głos Niela się na chwilę załamał, a w oczach przemknęło przerażenie… Ale Lee mógł to zwalić na swoje urojenia spowodowane niedospaniem. – Kto?
- Nie wiem… znaczy, wiem… Nie wiem – Byung Hun przetarł oczy, jakby to miało mu pomóc w mówieniu, ponieważ w słowach plątał się jak nigdy.
- Chodzi o tą dziewczynę z wczorajszego fanmeetingu? Tą taką o japońskiej urodzie? – zapytał jak gdyby nigdy nic Ahn, wprawiając kolegę w nieme osłupienie. – Wiesz, ciężko było nie zauważyć, jak się na nią patrzyłeś… i jak ona patrzyła na ciebie.
- Yyy… aha… Tak, o nią. Ja ją znam…
- Skąd?
- Właśnie to mi nie daje spokoju… ale jestem pewny, że już się spotkaliśmy – L.Joe powoli wypowiadał słowa, jakby się bał, że Daniel czegoś nie zrozumie. – I jeszcze to dziwne uczucie…
- Że coś jej zrobiłeś?
- Co?...
- Widziałem, jak patrzyła… Jakby coś do ciebie miała, ciężko sprecyzować, co…
- No tak… - zaskoczenie Lee było tak wielkie, że nie wiedział, co ma odpowiedzieć, wiedział jednak, że poniekąd mu ulżyło – I chciałbym się z nią zobaczyć, porozmawiać… ale nie wiem, czy jeszcze kiedyś ją zobaczę…
- Pewnie zobaczysz, na pewno zobaczysz.


Chłopak znów się uśmiechnął, jednak nie pocieszająco, jak większość by to zrobiła, ale z nadzieją, z przekonaniem, że L.Joe na pewno jeszcze raz ją zobaczy. Ten uśmiech był tak pewny, że raper przez chwilę miał całkowitą pewność, że się kiedyś spotkają i wtedy zweryfikuje swój dziwny niepokój. Jednak po tej jednej chwili wiary w przeznaczenie, zaczął rozmyślać o tym, jak ktoś taki jak Niel – spontaniczny, zazwyczaj spokojny i skupiający uwagę raczej na tym, co ma zrobić – może być tak spostrzegawczy i widzieć takie szczegóły… L.Joe nigdy nie miał takiej umiejętności, chociaż może to przez wzgląd na to, że chciał widzieć i czuć to, co chciał, reszta to zbędność.


Ale nie zastanawiał się już długo nad nim, nad tą dziewczyną i samym sobą, ponieważ dojechali na miejsce, gdzie reszta zespołu została brutalnie obudzona. Nie mieli jednak czasu na dłuższe dyskusje, nad czym wyjątkowo ubolewał nad wyraz marudny maknae. Lecz i jego skargi kierowane bardziej w powietrze niż do konkretnych osób nie trwały długo. Wszyscy zaczęli się przygotowywać do kolejnego widowiskowego show.


I po raz enty zaczął się koncert TeenTop. Ile razy on się już zaczynał – zapewne żaden z chłopców nie pamiętał. Pamiętali na pewno to uczucie, tą ekscytację i radość, kiedy rozbrzmiewały pierwsze oklaski, melodie. Tym razem na początku było tak samo. Nawet L.Joe czuł niewymuszoną radość z tańca i rapowania, co było nie lada postępem od kilku dni. Już nawet dziwny wzrok (według Lee) Niela mu nie przeszkadzał. Do czasu. Do momentu, kiedy w pierwszym rzędzie nie zobaczył Saki.


Już wcześniej serce biło mu szybciej, ale wywołane to było wysiłkiem. Teraz tak biło, bo zobaczył ją, tę samą minę co wczoraj, ten sam wzrok, poczuł to samo poczucie winy. Postanowił nic po sobie nie pokazywać, i najwyraźniej mu wychodziło, ponieważ żaden z członków zespołu nie zapytał o nic w chwili wytchnienia, żaden się dziwnie nie spojrzał. Ale Byung Hun już postanowił, że kiedy tylko zejdą ze sceny, po ostatnich pożegnaniach, naciągnie na siebie kaptur, i bez niczyjej wiedzy stanie blisko wyjścia z hali, by móc ją dorwać w tłumie. Szanse na sukces wynosiły 1%, ale dla tego 1% chciał zaryzykować spotkanie z fankami, być może jakiś skandal. Wszystko było lepsze od niepewności.


Na czas koncertu wyłączył myślenie o rzeczach nieprzyjemnych i skupił się na fanach. Nawet mu to wyszło, dopiero pod koniec znów poczuł nerwy. Wydawało mu się, że tym razem pożegnanie trwa znacznie dłużej niż zwykle, chociaż doskonale wiedział, że wcale nie. Uśmiechał się i machał, starając się nie spuszczać oczu z Saki. I kiedy tylko cała szóstka znalazła się za kulisami, a na hali zapaliły się światła, L.Joe zaczął prawdziwy wyścig z czasem i ekipą koncertu. 


Reszta TeenTop poczuła się co najmniej zmieszana i zdezorientowana, kiedy pierwszą rzeczą, jaką raper zrobił, było przegrzebanie sterty ciuchów i zarzucenie na siebie bluzy Chunjiego, bo nawet nie patrzył, co chwyta. Po kilku sekundach przedzierał się już przez skonsternowaną ekipę i innych ludzi, którzy oglądali się za biegnącym L.Joe. Po drodze pożyczył od kogoś okulary, chociaż bardziej niż pożyczeniem można by to nazwać przywłaszczeniem. 


Znalazł się gdzieś z tyłu wielkiego budynku. Zaczął rozglądać się i nasłuchiwać, skąd dobiega największy hałas, żeby wybrać szybszą drogę do głównego wejścia. Znów zaczął biec i w mgnieniu oka znalazł się przy wychodzących fankach. Z łomoczącym sercem wmieszał się w tłum. Wiedział, że jeśli któraś go pozna z pod dwóch kapturów (od bluzki i bluzy) i okularów, to skończy się to tragedią. Na szczęście były tak podekscytowane, że nie zwracały na nikogo uwagi. Za to Lee zaczął się rozglądać i nagle go oświeciło, że chyba do reszty zidiociał, jeśli sądził, że znajdzie dziewczynę w dzikim tłumie fanów.

Ale nie miał zamiaru się tak łatwo poddawać. Obserwował ją cały koncert, więc doskonale wiedział, co miała na sobie. Dlatego zaczął się rozglądać za żółtą bluzką z napisem TeenTop i kucykiem związanym pomarańczową kokardą. Stwierdził jednak, że szukanie w morzu żółtych koszulek z napisem TeenTop właśnie takiej żółtej koszulki, jest zbędnym wysiłkiem… Więc postanowił, że znajdzie pomarańczową kokardę, przynajmniej była charakterystyczna…


- Przed tobą, jakieś trzy metry, w lewo patrz, dziewczyna z kokardą obok takiej strasznie wysokiej.

L.Joe się wzdrygnął i odwrócił przerażony. Zobaczył Niela w niebieskiej bluzie, który bardzo szybko wysuwał się z tłumu, by przypadkiem nikt się nie zorientował, że 1/3 TT lawiruje wśród wzruszonych fanek. Raper szybko zdecydował, że nad tym, co zrobił jego kolega, pomyśli później i zaczął kierować się według jego instrukcji. Im bliżej dziewczyny, tym bardziej się denerwował, a spotkania z nią nie ułatwiał mu totalny chaos, który towarzyszył rozpierzchającej na wszystkie strony gawiedzi. Ostatecznie złapał ją za ramię i wbrew jej woli wyciągał ją z tłumu. Wtedy też ktoś krzyknął „To L.Joe!” i L.Joe już wiedział, że teraz naprawdę musi bardzo sprawnie przeprowadzić swój zamiar.


Złapał ją mocno, chyba za mocno za ramię i w końcu wyszli z tłumu. Chłopak szybko biegał, więc ciągnąc dziewczynę, szybko znaleźli się z dala od oczu fanek, które ich goniły. Po kilku minutach ucieczki Saki i Byung Hun znaleźli się na korytarzu przy tylnym wejściu. Chłopak nie zamierzał tracić czasu, nie zwracał też uwagi na zszokowaną minę dziewczyny. Jednak coś mu nie pasowało… Spojrzał na nią, spojrzał na ramię, za którą ją trzymał i ujrzał na nim podejrzany ślad. I był pewny, że takiego śladu nie zrobił jej on. Bo mógł zostawić po palcach małe zaczerwienienie… ale nie wielkiego siniaka. Coś w nim drgnęło, uważnie spojrzał na jej twarz. Przeraził się.


- Co ci się stało? – zapytał cicho, patrząc na wielkiego siniaka gdzieś nad jej lewym policzkiem i zadrapanie przy ustach.
- Nic… Jestem niezdarą, tyle – odpowiedziała cicho, przestraszona i zmieszana, spuszczając głowę, by jej się nie przypatrywał – Czego chcesz?
- My się znamy, prawda?


Na te słowa Saki spojrzała na niego jak na ducha, wybałuszając oczy i rozchylając usta ze zdziwienia. Teraz to ona patrzyła na niego, jakby zobaczyła na jego twarzy jakieś obrażenia. I w końcu chłopakowi się przypomniało, że ma mało czasu i załatwianie swoich problemów w tej chwili nie wyjdzie nikomu na dobre. Zebrał myśli.


- Znam cię… musimy porozmawiać… wiem, że to dziwnie brzmi – L.Joe plątał się w słowach, chciał powiedzieć za dużo na raz.
- Jutro, o 13.00. Koło waszego miejsca zamieszkania jest kawiarnia, spotkajmy się tam. To będzie twoja jedyna szansa. I błagam… muszę już iść.


Minęła chłopaka i wyszła, trzęsąc się. Za to on już nic nie wiedział, zgłupiał jeszcze bardziej. Po tym „spotkaniu” w jego głowie namnożyło się mnóstwo pytań i na żadne nie miał odpowiedzi. Chociaż nie, na jedno ją uzyskał – przypomniał sobie, gdzie ją spotkał. Przypomniał sobie… i przeszły go dreszcze. To wcale nie wróżyło nic dobrego.


- LEE, DO JASNEJ CHOLERY! – raper poczuł, jak C.A.P chwyta go za bluzę – Co ty sobie wyobrażasz? Dobrze się czujesz?! Zgłupiałeś, odbiło ci?! Potrzebujesz leczenia?!
- Uspokój się! – drugi przybiegł Ricky, odciągając od L.Joe bardzo zdenerwowanego lidera.
- Jak mam się uspokoić? Co on robi!
- Przepraszam! – ryknął młodszy raper – Ale musiałem…
- Musisz to się tłumaczyć przed managerami!


I tak naprawdę dyskusja się skończyła. Wściekły, naprawdę wściekły C.A.P odwrócił się na pięcie i poszedł. Ricky ciężko westchnął, poklepał Lee po ramieniu i też go zostawił. Ten tylko oparł się o ścianę, mając jedynie nadzieję, że żaden brukowiec nie wychwyci jego wyskoku. W międzyczasie doszedł do niego jeden z managerów, a jego mina mówiła sama za siebie…


Do końca wieczora C.A.P i L.Joe milczeli jak grób, Chang Jo i Chunji udawali, że nic się nie stało, a Niel i Ricky starali się rozładować bardzo napiętą atmosferę z zerowym skutkiem. Zresztą, Lee miał co innego na głowie… Zastanawiał się, co jutro robią o 13.00. Mieli sesję zdjęciową, która dokładnie o tej godzinie się zaczynała… Miał nadzieję, że nie stanie się kolejna tragedia, jeśli spóźni się na nią pół godziny.


Wszyscy wcześnie poszli spać, praktycznie każdy w ponurym nastroju. W najbardziej ponurym L.Joe, bo uświadomił sobie swoje samolubne zachowanie. Mógł oberwać nie tylko on, ale i cały zespół. Nie dziwił się, że C.A.P miał ochotę go rozszarpać, bo kiedyś to właśnie Lee był tym, który doprowadzał ich do porządku… a teraz wizerunek TeenTop mógł zostać zniszczony przez L.Joe. Co za ironia.


Ale musiał zaryzykować. Oby do 13.00 następnego dnia. 

1 komentarz:

  1. No, coraz ciekawiej się robi. Zobaczymy, co dalej z tego wyniknie...
    I L.Joe... Szalony L.Joe... W sumie może, to głupie, ale na swój sposób to było romantyczne... ;p Tak idol wyciągający cię z tłumu, ryzykując... xD Choć ani dla niego, ani dla niej, to takiego wydźwięku raczej nie miało, no ale... xD

    No i Niel. To jest taki dobry i kochany chłopak <3 Ja nie wiem, czemu na nim się L.Joe wyżywa... A ten dla niego taki miły... Ehh... Paskudny L.Joe...

    Tak, oby do 13... a właściwie oby, do kolejnej części xD

    OdpowiedzUsuń