Było po koncercie. Dziwnym sposobem po nim mieli jeszcze więcej energii niż przed, a przynajmniej niektórzy. Jeśli za przykład służyć miałby lider, to on po prostu rzucił się na jeden z foteli w garderobie, z chusteczkami do demakijażu w ręce. Był zmęczony i wzruszony, że kolejny koncert za nimi. Key spojrzał w lustro z kamienną twarzą, jakby chwilę temu coś takiego jak „kompletne rozklejenie” nie miało miejsca. Ogarnął się w mgnieniu oka i czekał na resztę. Minho sprawdził w telefonie, która godzina, bo miał wrażenie, że jest bardzo późno. Nie było późno, ale to nie zmieniało faktu, że chciał iść pod prysznic, coś zjeść i spać „aż” do piątej następnego dnia.
Pomimo zmęczenia nie wszyscy mieli takie proste marzenia. Taemin na przykład nie był wcale zmęczony. No, może trochę, ale on chętnie by coś po prostu zjadł i pograł w swoją ulubioną grę. A przynajmniej tak wydawało się i jemu, i innym. Ale nie wszystkim.
Bo Jonghyun widział więcej niż reszta członków zespołu, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. Te spojrzenia, delikatne gesty, uśmiechy, udawana nieporadność i nieśmiałość. Być może reszta tego nie zauważała, bo Minho i Key mieli siebie, a Onew swój własny świat, więc na maknae nie zwracali za wielkiej uwagi, jeśli chodziło o stronę uczuciową. Ot, spokojny, uroczy chłopczyk, maszyna do tańca, która troszczy się o swoich hyungów, hyungowie też jak trzeba, zaopiekowali się słodkim Taeminem. Tylko Jonghyun nie. Jonghyun bardzo lubił mu dokuczać. Chociaż słowo „zaczepiać” było odpowiedniejsze.
Po jakimś czasie cała piątka była już w swoich pokojach. Minho z Keyem razem (Onew zarządził, że na dwuznacznych scen nikt nie będzie oglądał), a pozostała trójka razem. Lider szybko wziął prysznic, zjadł coś (kurczaka) i położył się w swoim łóżku ze słuchawkami na uszach. W jednej chwili zasnął – każdy podziwiał jego zastraszającą prędkość zasypiania. Takim sposobem nieogarnięci zostali tylko Jonghyun i Taemin. Ale po pół godzinie i oni leżeli w łóżkach.
Spało 4/5 zespołu, bo najmłodszy członek nie mógł zasnąć. Myślał o koncercie, o fanach, o wpadkach, o układach i ciężkiej pracy, jaką w to włożyli. Ale przede wszystkim rozpamiętywał każdy gest Jonghyuna, który ten wykonał. Maknae odnosił wrażenie, że to była odpowiedź na jego nieśmiałe próby zwrócenia na siebie uwagi, ale że Jonghyun lubił „trollować” wszystkich wokół, sam nie wiedział, co o tym myśleć. Tak czy inaczej, nie miał zamiaru wybaczać hyungowi tego, że ten praktycznie oblewał tylko głowę Taemina podczas koncertu…
Chłopak wstał cicho z łóżka, poszedł do kuchni i wyciągnął z szafki największy garnek, jaki mieli. Nalał lodowatej wody, wziął głęboki oddech i już po chwili stał nad błogo śpiącym Kimem. W gruncie rzeczy Lee zawsze był pewny siebie, ale tym razem nogi się pod nim ugięły… nie miał zamiaru się jednak wycofywać. W końcu woda wylądowała na głowie Jonghyuna.
Chłopak zerwał się przerażony, Taemin się trochę odsunął i nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, patrząc na bardzo niezadowolonego Jonghyuna… Rozmarzył się, aż w końcu zauważył, że Kim nie jest już śpiący i przestraszony, a zły i gotowy do ataku. Maknae instynktownie rzucił garnek na podłogę i pobiegł do łazienki, w ostatniej chwili zamykając drzwi na klucz. Jonghyun zaczął się do nich dobijać.
- Lee, otwieraj te drzwi! – wydarł się, coraz mocniej w nie waląc.
- Nie! – krzyknął zadowolony z siebie, mimo wszystko, maknae. – Wiem, że coś mi zrobisz!
- I co, będziesz tam spał? – zapytał brunet, a Taemin nie mógł określić, czy był bardziej rozbawiony, czy zły.
- Tak. Wanna jest bardzo wygodna. Słyszałem od lidera, że już ją wypróbowałeś – odciął się młodszy chłopak, dolewając oliwy do ognia… to było w jego naturze.
- Tak? To ci powiem, że jutro będzie cię wszystko bardzo bolało, bo jest cholernie niewygodna.
- Nie wierzę ci.
- Nie musisz, ale jutro będę się jeszcze bardziej z ciebie nabijał, jak wyjdziesz z niej cały połamany.
- No i dobrze, przeżyję, za to spotkania z tobą nie!
- A jak Onew będzie chciał do łazienki? Albo Minho czy Key? – kontynuował Kim.
- No cóż… pójdą sobie na dół – odparł niepewnie Taemin, zapominając o takiej możliwości.
- No, to jutro oni cię zabiją – zaśmiał się wrednie jego kolega – Ale dobrze, jak wolisz, dobranoc. Idę spać.
Lee usłyszał kroki, które miały sugerować, ze tamten sobie poszedł. Wiedział jednak, że nadal tam jest, nie był taki głupi. Westchnął ciężko, spojrzał na wannę, która była zimna i przewrócił oczami. Niestety, wizja spędzenia nocy w niej wcale nie należała do najprzyjemniejszych. Dlatego maknae postanowił odczekać z godzinę, a potem zobaczyć, jak się sprawy mają.
I podczas tej jednej godziny myślał nad różnymi rzeczami. Różnymi, ale skupionymi wokół jednej osoby, a mianowicie wokół Jonghyuna. Już sam nie wiedział, jak ma to wszystko traktować. Nigdy nie był na poważnie zakochany i nie sądził, że jego pierwszą poważniejszą miłością będzie kolega z zespołu… i to właśnie ten najbardziej problematyczny. Bo mu dokuczał, zaczepiał, dawał znaki, odpowiadał na nie… Ale równie dobrze mogło to być zwykłe nabijanie się z nie za bardzo doświadczonego maknae… Kiedyś to maknae radziło się Minho, ale niewiele mu to dało. Cóż, najwyraźniej musiał przekonać się na własnej skórze, czy Jonghyun naprawdę jest taki okrutny czy po prostu lubi trzymać ludzi w niepewności…
Taemin cicho otworzył drzwi, ale nikt nie wpadł jak burza. Odczekał chwilę i delikatnie uchylił drzwi… Nikt go nie zaskoczył. Westchnął. Ale sam nie wiedział, czy z ulgi czy jednak z małego rozczarowania… Otworzył drzwi szerzej i chciał wyjść, wtedy też ktoś złapał go za rękę i wepchał z powrotem do łazienki, zamykając ją. Uśmiechnięty Jonghyun.
- I co, myślałeś, że taki wybryk ujdzie ci płazem? – zapytał dość poważnym tonem starszy chłopak.
- Jakim płazem? – burknął Taemin, który za wszelką cenę chciał zachować twarz, czując, że serce bije mu jak oszalałe. – To po prostu za to, co ty wylałeś na mnie na koncercie. Myślę, że ilość wody w tym garnku była równa ilości wody w butelkach, które na mnie zmarnowałeś.
- Widzę, że nawet o tej porze humor ci dopisuje – Kim zrobił krok w jego stronę, Lee oparł się o umywalkę, nie dając po sobie nic poznać.
- Nie humor, taka prawda, a sprawiedliwość musi być – wymamrotał, czując, że robi się czerwony.
- Naprawdę… - mruknął wrednie uśmiechnięty Jonghyun, robiąc kolejny krok w jego stronę.
- Naprawdę! – warknął Lee, który gdyby mógł, uciekłby jak najdalej stąd.
- Ja jednak sądzę, że należy ci się kara i pokazanie, gdzie jest twoje miejsce.
Kim szybko się do niego zbliżył, a Taemin automatycznie zasłonił się rękami, spodziewając się uderzenia, chociaż wiedział, że raczej na to nie pozwoliłby sobie nawet Jonghyun. Było to jednak instynktowne, więc po chwili dziwił się, dlaczego nic się nie stało… Bez zastanowienia podniósł głowę.
Wtedy też jego hyung go zaatakował, ale chyba w najsłodszy z możliwych sposobów. Jego usta wbiły się w zaskoczone usta maknae, który tylko wybałuszył oczy i wiedział tylko tyle, że jest czerwony jak burak. Jednak Jonghyun nie za wiele sobie z tego zrobił, bo wsunął język głębiej, badając wnętrze ust swojej ofiary. A opór ofiary topniał z każdą chwilą coraz bardziej. I Taemin już wiedział, rozwiewając wszelkie swoje wątpliwości, że właśnie tego chciał.
Po chwili szoku i uświadomienia sobie, że to jest to, odwzajemnił pocałunek i pozwolił brunetowi na bardziej zdecydowane badanie jego ust i języka. Po chwili ich pocałunek przerodził się w dziki taniec, ale ku rozczarowaniu młodszego z nich, Kim przerwał pocałunek i spojrzał mu w oczy… Taemin miał wrażenie, że takie spojrzenie można nazwać spojrzeniem pełnym pożądania. I nagle poczuł podniecenie…
Bezmyślnie chciał odepchnąć bruneta, ale on był silniejszy. Złapał go za nadgarstki i ugryzł w lewy płatek ucha, wywołując u maknae cichy krzyk. Język przeniósł na szyję, na której po chwili wykwitła soczysta malinka… ale Lee nie miał czasu się tym przejmować i wziął sprawy w swoje ręce.
Spragnione wargi wbił w usta Jonghyuna, który natychmiast odwzajemnił pocałunek. Znów całowali się dłuższą chwilę, ale starszy nie miał zamiaru próżnować. Jego ręce powędrowały na pośladki maknae, na które tak lubił patrzeć podczas tańca, a teraz mógł ich dotknąć, a nawet więcej… Taemin natomiast zaczął szarpać się ze spodniami bruneta, który aż jęknął mu w usta. W dolnych okolicach już od kilku chwil dość mocno go uwierało przez podniecenie, więc był wdzięczny, że maknae zajął się tym „problemem”… Jednak nagle wszystkie pieszczoty ustały, a Kim poczuł się mocno zdezorientowany.
- Nie wiem… - jęknął nagle Taemin.
- Czego? – zapytał bezwiednie Jonghyun.
- Czy możemy… czy ty…
- Możemy. I tak, ja wiem… Wiedziałem od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem, czy jesteś gotowy…
Taeminowi nie było potrzeba więcej słów, więcej słów przedłużyłoby tylko bolesne oczekiwanie na to, co od dawna chciał mieć. Już był pewny, czego chce, i czego chce druga strona, więc tej nocy nie szczędził się dla Jonghyuna…
Pomimo zmęczenia nie wszyscy mieli takie proste marzenia. Taemin na przykład nie był wcale zmęczony. No, może trochę, ale on chętnie by coś po prostu zjadł i pograł w swoją ulubioną grę. A przynajmniej tak wydawało się i jemu, i innym. Ale nie wszystkim.
Bo Jonghyun widział więcej niż reszta członków zespołu, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. Te spojrzenia, delikatne gesty, uśmiechy, udawana nieporadność i nieśmiałość. Być może reszta tego nie zauważała, bo Minho i Key mieli siebie, a Onew swój własny świat, więc na maknae nie zwracali za wielkiej uwagi, jeśli chodziło o stronę uczuciową. Ot, spokojny, uroczy chłopczyk, maszyna do tańca, która troszczy się o swoich hyungów, hyungowie też jak trzeba, zaopiekowali się słodkim Taeminem. Tylko Jonghyun nie. Jonghyun bardzo lubił mu dokuczać. Chociaż słowo „zaczepiać” było odpowiedniejsze.
Po jakimś czasie cała piątka była już w swoich pokojach. Minho z Keyem razem (Onew zarządził, że na dwuznacznych scen nikt nie będzie oglądał), a pozostała trójka razem. Lider szybko wziął prysznic, zjadł coś (kurczaka) i położył się w swoim łóżku ze słuchawkami na uszach. W jednej chwili zasnął – każdy podziwiał jego zastraszającą prędkość zasypiania. Takim sposobem nieogarnięci zostali tylko Jonghyun i Taemin. Ale po pół godzinie i oni leżeli w łóżkach.
Spało 4/5 zespołu, bo najmłodszy członek nie mógł zasnąć. Myślał o koncercie, o fanach, o wpadkach, o układach i ciężkiej pracy, jaką w to włożyli. Ale przede wszystkim rozpamiętywał każdy gest Jonghyuna, który ten wykonał. Maknae odnosił wrażenie, że to była odpowiedź na jego nieśmiałe próby zwrócenia na siebie uwagi, ale że Jonghyun lubił „trollować” wszystkich wokół, sam nie wiedział, co o tym myśleć. Tak czy inaczej, nie miał zamiaru wybaczać hyungowi tego, że ten praktycznie oblewał tylko głowę Taemina podczas koncertu…
Chłopak wstał cicho z łóżka, poszedł do kuchni i wyciągnął z szafki największy garnek, jaki mieli. Nalał lodowatej wody, wziął głęboki oddech i już po chwili stał nad błogo śpiącym Kimem. W gruncie rzeczy Lee zawsze był pewny siebie, ale tym razem nogi się pod nim ugięły… nie miał zamiaru się jednak wycofywać. W końcu woda wylądowała na głowie Jonghyuna.
Chłopak zerwał się przerażony, Taemin się trochę odsunął i nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, patrząc na bardzo niezadowolonego Jonghyuna… Rozmarzył się, aż w końcu zauważył, że Kim nie jest już śpiący i przestraszony, a zły i gotowy do ataku. Maknae instynktownie rzucił garnek na podłogę i pobiegł do łazienki, w ostatniej chwili zamykając drzwi na klucz. Jonghyun zaczął się do nich dobijać.
- Lee, otwieraj te drzwi! – wydarł się, coraz mocniej w nie waląc.
- Nie! – krzyknął zadowolony z siebie, mimo wszystko, maknae. – Wiem, że coś mi zrobisz!
- I co, będziesz tam spał? – zapytał brunet, a Taemin nie mógł określić, czy był bardziej rozbawiony, czy zły.
- Tak. Wanna jest bardzo wygodna. Słyszałem od lidera, że już ją wypróbowałeś – odciął się młodszy chłopak, dolewając oliwy do ognia… to było w jego naturze.
- Tak? To ci powiem, że jutro będzie cię wszystko bardzo bolało, bo jest cholernie niewygodna.
- Nie wierzę ci.
- Nie musisz, ale jutro będę się jeszcze bardziej z ciebie nabijał, jak wyjdziesz z niej cały połamany.
- No i dobrze, przeżyję, za to spotkania z tobą nie!
- A jak Onew będzie chciał do łazienki? Albo Minho czy Key? – kontynuował Kim.
- No cóż… pójdą sobie na dół – odparł niepewnie Taemin, zapominając o takiej możliwości.
- No, to jutro oni cię zabiją – zaśmiał się wrednie jego kolega – Ale dobrze, jak wolisz, dobranoc. Idę spać.
Lee usłyszał kroki, które miały sugerować, ze tamten sobie poszedł. Wiedział jednak, że nadal tam jest, nie był taki głupi. Westchnął ciężko, spojrzał na wannę, która była zimna i przewrócił oczami. Niestety, wizja spędzenia nocy w niej wcale nie należała do najprzyjemniejszych. Dlatego maknae postanowił odczekać z godzinę, a potem zobaczyć, jak się sprawy mają.
I podczas tej jednej godziny myślał nad różnymi rzeczami. Różnymi, ale skupionymi wokół jednej osoby, a mianowicie wokół Jonghyuna. Już sam nie wiedział, jak ma to wszystko traktować. Nigdy nie był na poważnie zakochany i nie sądził, że jego pierwszą poważniejszą miłością będzie kolega z zespołu… i to właśnie ten najbardziej problematyczny. Bo mu dokuczał, zaczepiał, dawał znaki, odpowiadał na nie… Ale równie dobrze mogło to być zwykłe nabijanie się z nie za bardzo doświadczonego maknae… Kiedyś to maknae radziło się Minho, ale niewiele mu to dało. Cóż, najwyraźniej musiał przekonać się na własnej skórze, czy Jonghyun naprawdę jest taki okrutny czy po prostu lubi trzymać ludzi w niepewności…
Taemin cicho otworzył drzwi, ale nikt nie wpadł jak burza. Odczekał chwilę i delikatnie uchylił drzwi… Nikt go nie zaskoczył. Westchnął. Ale sam nie wiedział, czy z ulgi czy jednak z małego rozczarowania… Otworzył drzwi szerzej i chciał wyjść, wtedy też ktoś złapał go za rękę i wepchał z powrotem do łazienki, zamykając ją. Uśmiechnięty Jonghyun.
- I co, myślałeś, że taki wybryk ujdzie ci płazem? – zapytał dość poważnym tonem starszy chłopak.
- Jakim płazem? – burknął Taemin, który za wszelką cenę chciał zachować twarz, czując, że serce bije mu jak oszalałe. – To po prostu za to, co ty wylałeś na mnie na koncercie. Myślę, że ilość wody w tym garnku była równa ilości wody w butelkach, które na mnie zmarnowałeś.
- Widzę, że nawet o tej porze humor ci dopisuje – Kim zrobił krok w jego stronę, Lee oparł się o umywalkę, nie dając po sobie nic poznać.
- Nie humor, taka prawda, a sprawiedliwość musi być – wymamrotał, czując, że robi się czerwony.
- Naprawdę… - mruknął wrednie uśmiechnięty Jonghyun, robiąc kolejny krok w jego stronę.
- Naprawdę! – warknął Lee, który gdyby mógł, uciekłby jak najdalej stąd.
- Ja jednak sądzę, że należy ci się kara i pokazanie, gdzie jest twoje miejsce.
Kim szybko się do niego zbliżył, a Taemin automatycznie zasłonił się rękami, spodziewając się uderzenia, chociaż wiedział, że raczej na to nie pozwoliłby sobie nawet Jonghyun. Było to jednak instynktowne, więc po chwili dziwił się, dlaczego nic się nie stało… Bez zastanowienia podniósł głowę.
Wtedy też jego hyung go zaatakował, ale chyba w najsłodszy z możliwych sposobów. Jego usta wbiły się w zaskoczone usta maknae, który tylko wybałuszył oczy i wiedział tylko tyle, że jest czerwony jak burak. Jednak Jonghyun nie za wiele sobie z tego zrobił, bo wsunął język głębiej, badając wnętrze ust swojej ofiary. A opór ofiary topniał z każdą chwilą coraz bardziej. I Taemin już wiedział, rozwiewając wszelkie swoje wątpliwości, że właśnie tego chciał.
Po chwili szoku i uświadomienia sobie, że to jest to, odwzajemnił pocałunek i pozwolił brunetowi na bardziej zdecydowane badanie jego ust i języka. Po chwili ich pocałunek przerodził się w dziki taniec, ale ku rozczarowaniu młodszego z nich, Kim przerwał pocałunek i spojrzał mu w oczy… Taemin miał wrażenie, że takie spojrzenie można nazwać spojrzeniem pełnym pożądania. I nagle poczuł podniecenie…
Bezmyślnie chciał odepchnąć bruneta, ale on był silniejszy. Złapał go za nadgarstki i ugryzł w lewy płatek ucha, wywołując u maknae cichy krzyk. Język przeniósł na szyję, na której po chwili wykwitła soczysta malinka… ale Lee nie miał czasu się tym przejmować i wziął sprawy w swoje ręce.
Spragnione wargi wbił w usta Jonghyuna, który natychmiast odwzajemnił pocałunek. Znów całowali się dłuższą chwilę, ale starszy nie miał zamiaru próżnować. Jego ręce powędrowały na pośladki maknae, na które tak lubił patrzeć podczas tańca, a teraz mógł ich dotknąć, a nawet więcej… Taemin natomiast zaczął szarpać się ze spodniami bruneta, który aż jęknął mu w usta. W dolnych okolicach już od kilku chwil dość mocno go uwierało przez podniecenie, więc był wdzięczny, że maknae zajął się tym „problemem”… Jednak nagle wszystkie pieszczoty ustały, a Kim poczuł się mocno zdezorientowany.
- Nie wiem… - jęknął nagle Taemin.
- Czego? – zapytał bezwiednie Jonghyun.
- Czy możemy… czy ty…
- Możemy. I tak, ja wiem… Wiedziałem od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem, czy jesteś gotowy…
Taeminowi nie było potrzeba więcej słów, więcej słów przedłużyłoby tylko bolesne oczekiwanie na to, co od dawna chciał mieć. Już był pewny, czego chce, i czego chce druga strona, więc tej nocy nie szczędził się dla Jonghyuna…
Jakie to urocze <3 <3
OdpowiedzUsuńI Jonghyun, taki wredny Troll. Na dodatek taki głupi, a tyle widzi i rozumie... No, no xDD I tak czekał na odpowiedni moment i na to aż Taemin będzie gotowy ;p
I zemsta Taemina była cudna ;p A kara dla niego, jeszcze lepsza xD
Urocze no <3
Już na początku zabiłaś mnie opisem Key... Taki bez uczuć i bez serca... Jakby fani wiedzieli, że te łzy przed chwilą były bez większego znaczenia, bo skoro tak szybko się po nich ogarnął xDD
OdpowiedzUsuńI tak nie ma jak pierwszych kilka zdań komentarza poświęcić na Key, skoro w całym opowiadaniu był może wspomniany trzy razy i to tak krótko... Bo generalnie, co mogę powiedzieć o głównych bohaterach tego ff - cała akcja była przeprowadzona genialnie, tylko ja się zastanawiam, gdzie ta kara dla Taemina, za to że oblał Jonghyuna wodą. Tzn. ja wiem, że mu się żadna kara nie należała, bo on tylko mu oddał za to na koncercie, ale Jjong go tak straszył, więc no... tak po prostu... zastanawiałam się co z tą karą ;p
No i oczywiście wszystko urocze i nie tylko, ale w dobrym tego słowa znaczeniu xDD
I w ogóle JongTae to <3333333
A Haru to jeszcze większe <3333333333333333333333333333333333 xD
<333
Jakoś nie umiem się do końca przekonać do JongTae, aczkolwiek w Twoim wykonaniu są oni słodcy i tacy,że trudno ich nie polubić. Taka udawana "nienawiść", zaczepki i tym podobne są po prostu jak dla mnie urzekające. Bardzo mi się ten shot spodobał, idealny na moje dzisiejsze odstresowanie za co Ci niezmiernie dziękuje! W wolnej chwili zabiorę się pewnie za jakaś wielo-partówkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zyczę weny,
Lan Meigui
Huhuhu, Taeminnie, ty bestio haha najlepsze było, jak wylał wodę na śpiącego Jonghyuna, tak to jest jak się pierwsze robi, potem myśli, a na końcu ucieka do łazienki :D wiedziałam, że Jong tak łatwo nie odpuści i będzie czekał pod drzwiami łazienki xd a potem taka scena, noo od początku czułam, ze tak się to właśnie skończy i w fajnym momencie zakończyłaś, niby jest niedosyt, ale samemu można dopisać zakończenie :D
OdpowiedzUsuńJongTae <3
OdpowiedzUsuń